Zmyślny Spryciarz: Historia o rodzinnych tajemnicach, zdradzie i przebaczeniu

Wszystko zaczęło się od trzaśnięcia drzwiami. Byłem wtedy jeszcze nastolatkiem, miałem może piętnaście lat, kiedy usłyszałem, jak ojciec wrzeszczy na mamę w kuchni. „Nie będziesz mi mówić, co mam robić!” – jego głos odbijał się echem po całym mieszkaniu w bloku na warszawskim Ursynowie. Mama płakała cicho, a ja z bratem siedzieliśmy w pokoju, udając, że nie słyszymy. Ale słyszeliśmy wszystko. Każde słowo, każdą obelgę, każdy szloch.

Nazywam się Kamil Nowak. Dziś mam trzydzieści dwa lata i własną rodzinę, ale tamten wieczór wraca do mnie w snach. Wtedy nie rozumiałem jeszcze, jak bardzo jedno wydarzenie może zmienić całe życie.

Po tamtej awanturze ojciec zniknął na dwa dni. Mama chodziła jak cień – nie jadła, nie spała. W końcu wrócił, jakby nigdy nic. Przyniósł kwiaty i czekoladki. „Przepraszam” – powiedział do mamy, ale jej oczy były już puste. Przez kolejne miesiące w domu panowała cisza. Nikt nie rozmawiał o tym, co się stało. Brat, starszy ode mnie o dwa lata Michał, zaczął coraz częściej znikać z domu. Ja zamknąłem się w sobie.

Pewnego dnia podsłuchałem rozmowę mamy z babcią przez telefon. „On ma kogoś… Wiem to. Czuję to całym sercem” – mówiła mama drżącym głosem. Babcia próbowała ją pocieszyć: „Może to tylko kryzys? Może się opamięta?” Ale mama już wtedy wiedziała.

Kilka tygodni później ojciec spakował walizkę i wyszedł. Bez słowa wyjaśnienia. Zostawił nas z rachunkami, pustą lodówką i długami na koncie. Mama musiała podjąć drugą pracę – sprzątała po nocach biura w centrum miasta. Ja z Michałem próbowaliśmy jej pomagać jak mogliśmy: ja dorabiałem roznosząc ulotki, Michał łapał się dorywczych prac na budowie.

Wtedy zaczęły się nasze kłótnie. Michał miał żal do mamy, że nie potrafiła zatrzymać ojca. „Gdybyś była inna… Gdybyś nie była taka zasadnicza!” – krzyczał pewnego wieczoru. Mama tylko płakała. Ja stałem między nimi i czułem się rozdarty.

Pewnego dnia wróciłem do domu wcześniej niż zwykle i zobaczyłem mamę siedzącą przy stole z listem w ręku. Drżała cała, a łzy spływały jej po policzkach.
– Co się stało? – zapytałem cicho.
– To od twojego ojca – wyszeptała.
Wyjąłem jej z dłoni kartkę i zacząłem czytać. Ojciec pisał, że jest szczęśliwy z nową kobietą, że ma z nią dziecko i że nie zamierza wracać.
– Jak on mógł… – szepnąłem przez zaciśnięte zęby.
Mama tylko pokręciła głową.
– Musimy sobie jakoś poradzić – powiedziała w końcu. – Dla was.

Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Michał wyprowadził się do dziewczyny i zerwał kontakt z nami na kilka lat. Ja zostałem z mamą. Próbowałem być dla niej wsparciem, ale sam byłem pogubiony.

Najgorsze przyszło rok później. Pewnego dnia zadzwoniła do nas kobieta – przedstawiła się jako Anna Majewska.
– Czy mogę rozmawiać z Kamilem Nowakiem? – zapytała chłodnym głosem.
– Przy telefonie – odpowiedziałem niepewnie.
– Jestem… jestem żoną pańskiego ojca – powiedziała po chwili ciszy.
Zatkało mnie.
– Chciałam tylko powiedzieć, że pański ojciec miał wypadek samochodowy. Jest w szpitalu na Banacha. Jeśli chce go pan zobaczyć… to proszę przyjechać.

Nie wiedziałem co robić. Mama patrzyła na mnie pytająco.
– To była ta kobieta… Ona powiedziała, że tata miał wypadek – wyjaśniłem drżącym głosem.
Mama pobladła.
– Jedź – powiedziała cicho. – Może to twoja ostatnia szansa, żeby mu coś powiedzieć.

Pojechałem do szpitala sam. Ojciec leżał pod kroplówką, wyglądał na starszego o dziesięć lat. Obok łóżka siedziała Anna z małą dziewczynką na kolanach.
– To jest Ola – przedstawiła mi siostrę przyrodnią bez cienia emocji.
Ojciec spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
– Kamil… przepraszam… – wyszeptał ledwo słyszalnie.
Nie odpowiedziałem nic. Stałem jak sparaliżowany.
Anna spojrzała na mnie z pogardą:
– Nie musisz tu być, jeśli nie chcesz.
Ale ja zostałem do końca odwiedzin.

Wróciłem do domu późno wieczorem. Mama czekała na mnie w kuchni przy herbacie.
– I co? – zapytała cicho.
– On przepraszał… Ale nie wiem za co właściwie – odpowiedziałem bezsilnie.
Mama tylko westchnęła ciężko:
– Ludzie czasem przepraszają nie dlatego, że żałują… tylko dlatego, że boją się odejść bez słowa.

Przez kolejne miesiące próbowałem poukładać sobie wszystko w głowie. Michał wrócił na chwilę do domu po zerwaniu z dziewczyną i znów zaczęły się kłótnie o pieniądze, o przeszłość, o winy i żale.
– Ty zawsze byłeś maminsynkiem! – rzucał mi w twarz podczas awantur.
– A ty tchórzem! – odpowiadałem równie ostro.
Mama próbowała nas godzić:
– Przestańcie! Przecież jesteście braćmi!
Ale my byliśmy jak dwa obce sobie światy.

W końcu dorosłość przyszła szybciej niż myślałem. Skończyłem studia zaocznie i zacząłem pracować jako informatyk w małej firmie pod Warszawą. Poznałem Magdę – moją przyszłą żonę – podczas imprezy u znajomych. Ona też miała za sobą trudne dzieciństwo: ojciec alkoholik, matka wiecznie zmęczona życiem. Może dlatego tak dobrze się rozumieliśmy od początku?

Pobraliśmy się skromnie w urzędzie stanu cywilnego na Ochocie. Mama była szczęśliwa, choć widziałem w jej oczach cień smutku – wiedziała, że jej chłopiec dorósł i odchodzi na dobre.

Po ślubie przez jakiś czas mieszkaliśmy u teściów w Piasecznie. Tam też nie było łatwo: teściowa wiecznie narzekała na Magdę, że „nic nie umie”, teść pił piwo przed telewizorem i komentował politykę głośniej niż Wiadomości TVP.

Pewnego dnia Magda rozpłakała się wieczorem:
– Nie dam rady tu dłużej mieszkać… Twoja mama była inna…
Objąłem ją mocno:
– Znajdziemy coś swojego, obiecuję.

I tak zaczęliśmy nowe życie w wynajmowanym mieszkaniu na Targówku. Było ciasno i głośno od sąsiadów zza ściany, ale byliśmy razem i to było najważniejsze.

Po roku urodził nam się syn – Filip. Mama płakała ze szczęścia, kiedy pierwszy raz go zobaczyła:
– Jesteś taki podobny do Kamila… – szeptała tuląc wnuka do piersi.
Michał pojawił się niespodziewanie na chrzcinach Filipa:
– Gratulacje, bracie – powiedział sztywno podając mi rękę.
Przez chwilę poczułem, że może jeszcze wszystko da się naprawić między nami.

Ale życie szybko zweryfikowało moje nadzieje. Michał popadł w długi przez hazard i znów zerwał kontakt z rodziną. Mama zachorowała na serce i musiała przejść operację bypassów w Aninie. To ja byłem przy niej cały czas: jeździłem do szpitala po pracy, robiłem zakupy, gotowałem obiady dla Magdy i Filipa.

Pewnej nocy mama zadzwoniła do mnie zapłakana:
– Kamilu… boję się… Gdyby coś mi się stało…
Przerwałem jej stanowczo:
– Mamo! Nie mów tak! Potrzebujemy cię!
Ale ona już wiedziała swoje.

Po operacji długo dochodziła do siebie. Wtedy pierwszy raz odwiedził ją ojciec – przyszedł z Olą i Anną do szpitala bez zapowiedzi. Zobaczyliśmy się wszyscy razem po raz pierwszy od lat.
Anna spojrzała na mamę chłodno:
– Chciałam tylko powiedzieć, że Janek (mój ojciec) jest ciężko chory na cukrzycę i potrzebuje wsparcia rodziny…
Mama spojrzała jej prosto w oczy:
– Rodzina? On już ją dawno stracił…
Ojciec spuścił wzrok i wyszedł bez słowa.

Po tej scenie długo nie mogłem dojść do siebie. Czy można wybaczyć komuś taką zdradę? Czy można zapomnieć lata bólu?

Dziś patrzę na mojego syna Filipa i zastanawiam się: czy ja też kiedyś go zawiodę? Czy historia zatoczy koło?

Czasem budzę się w nocy zlany potem i pytam sam siebie: czy można naprawdę wybaczyć komuś wszystko? A może są rzeczy niewybaczalne?

Co wy o tym myślicie? Czy każda rodzinna rana może się kiedyś zagoić?