„Między Młotem a Kowadłem: Moja Rodzina i Zależna Matka – Czuję Się Uwięziona i Wyczerpana”

Moja matka, Anna, zawsze była trochę wolnym duchem, ale z wiekiem jej zachowanie stało się bardziej niepokojące. Teraz, mając ponad pięćdziesiąt lat, zachowuje się bardziej jak nastolatka niż dojrzała osoba. Dorastając, często czułam się jak rodzic w naszej relacji. Podejmowała impulsywne decyzje, lekkomyślnie wydawała pieniądze i polegała na mnie w kwestiach emocjonalnych.

Kiedy byłam młodsza, nie do końca zdawałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Myślałam, że to normalne mieć matkę, która potrzebuje tyle wsparcia. Ale gdy dorosłam i założyłam własną rodzinę, ciężar jej zależności stał się bardziej widoczny. Mój mąż, Marek, i ja mamy dwoje małych dzieci, a równoważenie ich potrzeb z ciągłymi wymaganiami mojej matki jest przytłaczające.

Anna nigdy nie dążyła do kariery ani żadnych długoterminowych celów. Wyszła za mojego ojca zaraz po szkole średniej, a niedługo potem urodziłam się ja. Ich małżeństwo było burzliwe, pełne kłótni i niestabilności finansowej. Kiedy w końcu się rozwiedli, moja matka była zagubiona. Nigdy nie nauczyła się samodzielnie zarządzać swoim życiem.

Teraz dzwoni do mnie kilka razy dziennie z błahymi problemami, które mogłaby łatwo rozwiązać sama, gdyby tylko spróbowała. Niezależnie od tego, czy chodzi o drobny problem domowy, czy osobisty dylemat, oczekuje ode mnie, że porzucę wszystko i przyjdę jej na ratunek. Próbowałam ustalić granice, ale albo je ignoruje, albo staje się nadmiernie emocjonalna, sprawiając, że czuję się winna za to, że jej nie pomagam.

Jednego szczególnie stresującego dnia pamiętam bardzo dobrze. Moje najmłodsze dziecko miało gorączkę i byłam już wyczerpana z braku snu. Właśnie miałam zabrać go do lekarza, gdy moja matka zadzwoniła w panice, bo nie mogła znaleźć kluczyków do samochodu. Miała iść na zakupy spożywcze i twierdziła, że nie może czekać. Powiedziałam jej, żeby jeszcze raz poszukała i że pomogę jej później, ale zaczęła płakać i oskarżać mnie o to, że o nią nie dbam.

Skończyło się na tym, że pojechałam do jej domu, znalazłam kluczyki w ciągu kilku minut (leżały na blacie kuchennym), a potem szybko wróciłam, żeby zabrać syna do lekarza. Pod koniec dnia byłam emocjonalnie i fizycznie wyczerpana.

Marek stara się być wspierający, ale widzę, jak bardzo to obciąża nasze małżeństwo. Często sugeruje, żebyśmy rozważyli opcje zamieszkania dla mojej matki w domu opieki, ale sama myśl o tym napełnia mnie poczuciem winy. Mimo wszystko to wciąż moja mama i czuję się odpowiedzialna za jej dobrostan.

Sytuacja osiągnęła punkt krytyczny w zeszłym miesiącu, kiedy Anna miała drobny wypadek w domu. Poślizgnęła się w łazience i zamiast zadzwonić na 112, zadzwoniła do mnie. Pobiegłam tam przerażona, że jest poważnie ranna. Na szczęście skończyło się tylko na siniaku, ale uświadomiło mi to, jak nie do utrzymania jest ta sytuacja.

Czuję się uwięziona między obowiązkami matki, żony i córki. Moje własne zdrowie psychiczne pogarsza się pod ciągłym naciskiem. Zaczęłam chodzić na terapię, aby radzić sobie ze stresem, ale trudno znaleźć czas na dbanie o siebie, gdy zawsze jestem na wezwanie mojej matki.

Nie ma łatwych rozwiązań. Kocham moją matkę, ale jej niezdolność do samodzielnego funkcjonowania odbija się na moim życiu. Martwię się o przyszłość i jak długo będę w stanie żonglować tymi obowiązkami bez załamania.