„Skrzywdziłaś brata, nie masz sumienia” – Historia o spadku, rodzinnych tajemnicach i zdradzie, która rozdarła naszą rodzinę
– „Nie masz sumienia, Anka! Skrzywdziłaś własnego brata!” – głos mamy rozbrzmiał w kuchni jak dzwon. Stałam przy oknie, patrząc na ogród, w którym jeszcze niedawno bawiły się nasze dzieci. Brat, Tomek, siedział przy stole z zaciśniętymi pięściami. Czułam, jak serce wali mi w piersi.
Wszystko zaczęło się od tego jednego telefonu dwa tygodnie temu. Mama zadzwoniła: „Musimy porozmawiać o spadku po dziadkach. Przyjedziemy z Tomkiem w sobotę.” Odłożyłam słuchawkę i przez kilka dni nie mogłam spać. Wiedziałam, że to nie będzie zwykła rozmowa. W naszej rodzinie pieniądze zawsze były tematem tabu, a dom po dziadkach – symbolem wszystkiego, co dobre i złe.
Kiedy rodzice się rozwiedli, miałam czternaście lat. Mama została ze mną i Tomkiem w tym domu, a tata wyjechał do Niemiec. Przez lata to ja byłam tą „odpowiedzialną”, tą, która opiekowała się młodszym bratem, gdy mama pracowała na dwie zmiany. Tomek zawsze miał do mnie żal – że jestem ulubienicą mamy, że dostaję lepsze oceny, że to ja dostanę dom.
Gdy dziadkowie zmarli, mama postanowiła przepisać dom na mnie. „Tobie się należy, Aniu. Ty tu zostałaś, ty się wszystkim zajmujesz” – mówiła. Tomek dostał swoją część pieniędzy z oszczędności dziadków. Myślałam, że to uczciwe. On wyjechał do Warszawy, założył firmę, rzadko dzwonił.
Ale teraz siedzieliśmy razem w kuchni i czułam, jakbyśmy byli znów dziećmi – tylko tym razem nie było już nikogo, kto mógłby nas pogodzić.
– „Oddałam ci swoją część!” – powiedziałam cicho do Tomka. – „Masz pieniądze, masz swoje życie…”
– „A ty masz dom! Nie rozumiesz? To nie chodzi o pieniądze!” – krzyknął Tomek. – „Chodzi o to, że zawsze byłaś ważniejsza! Zawsze wszystko było twoje! Nawet teraz… Mama cię kocha bardziej!”
Mama spuściła wzrok. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Słychać było tylko tykanie zegara na ścianie.
– „Tomek…” – zaczęła mama niepewnie – „To nie tak… Chciałam tylko…”
– „Nie tłumacz się!” – przerwał jej brat. – „Zawsze ją wybierałaś! Nawet kiedy tata odszedł!”
Poczułam łzy napływające do oczu. Przez lata starałam się być dla Tomka dobrą siostrą. Pomagałam mu w lekcjach, broniłam przed kolegami, pożyczałam pieniądze na studia. Ale on widział tylko to, czego nie dostał.
– „Może chcesz ten dom?” – zapytałam drżącym głosem. – „Możemy go sprzedać i podzielić się na pół…”
– „Nie chcę twojej litości!” – syknął Tomek.
Mama zaczęła płakać. Usiadła ciężko na krześle i schowała twarz w dłoniach.
– „Nie chciałam was skrzywdzić…” – szlochała. – „Chciałam tylko dobrze…”
Wtedy Tomek wstał gwałtownie i podszedł do drzwi.
– „Nie chcę mieć z wami nic wspólnego!” – rzucił przez ramię i wyszedł trzaskając drzwiami.
Zostałyśmy same z mamą. Siedziałyśmy długo w milczeniu. W końcu mama powiedziała:
– „Może powinnam była inaczej to wszystko rozwiązać… Może powinnam była podzielić dom na pół…”
– „Mamo, nie wiedziałaś… Ja też nie wiedziałam…”
Przez następne dni próbowałam dodzwonić się do Tomka. Nie odbierał telefonu. Pisałam SMS-y: „Porozmawiajmy”, „Nie chcę się kłócić”, „Jesteśmy rodziną”. Bez odpowiedzi.
W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka z biura zapytała:
– „Coś się stało? Wyglądasz na przybitą.”
– „Rodzinne sprawy…” – odpowiedziałam wymijająco.
Wieczorami chodziłam po pustym domu i czułam się jak intruz we własnym życiu. Każdy kąt przypominał mi dzieciństwo: zapach ciasta drożdżowego babci, śmiech Tomka na schodach, głos mamy śpiewającej kołysanki. Teraz wszystko wydawało się obce.
Pewnego dnia przyszło pismo z sądu. Tomek zażądał unieważnienia darowizny domu. Poczułam zimny dreszcz na plecach. Jak mógł? Przecież oddałam mu wszystko, co mogłam…
Mama przyszła wieczorem z ciastem i herbatą.
– „Nie martw się, Aniu… Może mu przejdzie…”
Ale wiedziałam, że to nie jest takie proste. W sądzie wyszły na jaw rzeczy, o których nie miałam pojęcia: tata zostawił nam długi, które mama przez lata spłacała sama; dziadek chciał przepisać dom na Tomka, ale zmienił zdanie po jednej z ich kłótni; babcia ukrywała przed nami oszczędności na czarną godzinę.
Czułam się oszukana przez wszystkich: przez mamę, przez dziadków, przez brata… Ale najbardziej przez siebie samą – bo wierzyłam, że rodzina zawsze będzie razem.
Po kilku miesiącach sąd oddalił pozew Tomka. Dom został przy mnie, ale nic już nie było takie samo. Mama przestała przychodzić tak często; brat wyprowadził się za granicę i przestał się odzywać.
Czasem siadam wieczorem na ganku i patrzę na ogród pełen wspomnień. Zastanawiam się: czy naprawdę można podzielić miłość i sprawiedliwość po równo? Czy dom bez rodziny to jeszcze dom?