Nieproszony gość z krawędzi lasu
Róża zawsze znajdowała pocieszenie w ciszy swojego małego miasteczka, szczególnie w malowniczym domu, który nazywała domem, a który stał na samym skraju, gdzie cywilizacja łączyła się z dzikim, nietkniętym lasem. Gęste lasy, z ich starożytnymi sosnami i tajemniczymi cieniami, były jej sąsiadem, odkąd tylko mogła pamiętać. Dla niej las był zarówno schronieniem, jak i tajemnicą, miejscem, gdzie fantazja mogła biegać równie dziko jak stworzenia, które w nim mieszkały.
Pewnego wyjątkowo spokojnego popołudnia Róża postanowiła spędzić czas w ogrodzie, małej, ale żywej oazie, którą pielęgnowała z troską. Słońce było łagodne, a powietrze niosło świeży zapach sosn i ziemi – idealny dzień, by być na zewnątrz. Gdy zajmowała się swoimi kwiatami, jej myśli skierowały się ku jej przyjaciołom, Dawidowi i Brianie, którzy planowali ją odwiedzić tego wieczoru na małym spotkaniu.
Nagle szelest liści i trzaskanie gałęzi ze strony lasu przykuły jej uwagę. Róża zatrzymała się, serce przeskoczyło jej. Nie było niczym niezwykłym, że dzika zwierzyna zbliżała się, ale zwykle trzymała się z dala od ludzkich siedzib. Popychana ciekawością wstała, otarła ręce o fartuch i ostrożnie skierowała się w stronę źródła hałasu.
Z zarośli nie wyłonił się oczekiwany jeleń czy szop, ale postać, zaniedbana i z dzikim spojrzeniem w oczach. Był to Eryk, samotnik, który żył gdzieś głęboko w lesie, rzadko widziany przez mieszkańców miasta. Jego nagłe pojawienie się w jej ogrodzie, wyglądające na zaniepokojone i zdesperowane, wzbudziło w niej gęsią skórkę.
„Eryku, co tu robisz?” zapytała Róża, jej głos był stanowczy pomimo niepokoju, który nią zawładnął.
„Nadchodzą,” wyszeptał chrapliwie, spoglądając przez ramię, jakby był ścigany przez niewidzialne siły. „Musisz odejść. Natychmiast.”
Zanim Róża mogła wypytać Eryka o więcej szczegółów, Eryk zniknął z powrotem w lesie tak szybko, jak się pojawił. Zdezorientowana i przestraszona, Róża rozważała wezwanie policji, ale zdecydowała się przeciwko temu, nie chcąc wywoływać niepotrzebnego alarmu. Zamiast tego wysłała szybką wiadomość do Dawida i Briana, aby do niej nie przychodzili.
Gdy zapadał zmrok, niepokój Róży rósł. Las, kiedyś źródło zachwytu, teraz wydawał się groźny, jego cienie głębsze i bardziej złowieszcze. Zamknęła drzwi i okna, starając się pozbyć uczucia grozy, które na nią spadło.
Tej nocy spokój małego miasteczka został zakłócony syrenami. Serce Róży opadło, gdy następnego dnia rano dowiedziała się, że Dawid i Brian mieli straszną wypadek w drodze do jej domu, ich samochód został znaleziony na skraju lasu. Nie przeżyli.
Wina i smutek pochłonęły Różę. Gdyby tylko nakłoniła ich do przyjścia, gdyby wzięła Eryka i jego krypticzne ostrzeżenie bardziej na poważnie. Las, z jego mrocznymi tajemnicami i niewypowiedzianymi zagrożeniami, zabrał jej światło przyjaźni, pozostawiając ją z dręczącym pytaniem, co naprawdę czyha w jego głębinach i co Eryk miał na myśli mówiąc „nadchodzą”.
Od tego dnia Róża już nigdy nie mogła patrzeć na las w ten sam sposób. Już nie był miejscem pełnym tajemnic i magii, ale przypomnieniem tego, co straciła, i nieproszonego gościa, który przyniósł cień do jej życia.