Mam już dość: Moja szwagierka znowu chce u nas spać. Czy naprawdę nie mam prawa do własnego domu?

— Znowu? — wyszeptałam, patrząc na Pawła, który właśnie odczytywał wiadomość na swoim telefonie. Był piątkowy wieczór, a ja już czułam, jak w żołądku zaciska mi się supeł. — Aneta napisała, że wpadnie na noc. Mówi, że znowu pokłóciła się z mamą.

Nie odpowiedziałam od razu. Zamiast tego spojrzałam przez okno na ciemniejące niebo nad Warszawą. Od ponad roku każdy weekend wyglądał tak samo: Aneta, młodsza siostra Pawła, pojawiała się u nas z walizką, narzekała na świat i rozkładała się na naszej kanapie. Na początku współczułam jej — miała trudny charakter, a ich matka była apodyktyczna. Ale ile można żyć w czyimś cieniu?

— Kochanie, ona nie ma gdzie iść — Paweł próbował mnie przekonać tym swoim łagodnym tonem. — To tylko jedna noc.

— Jedna noc? — wybuchłam. — To już pięćdziesiąta któraś „jedna noc” w tym roku! Czy my naprawdę nie mamy prawa do własnego życia?

Paweł spuścił wzrok. Wiedziałam, że jest rozdarty. Kochaliśmy się, ale jego lojalność wobec siostry była bezgraniczna. Czułam się jak ta zła, która nie chce pomóc rodzinie. Ale czy ktoś pomyślał o mnie?

Kiedy Aneta weszła do mieszkania, od razu poczułam napięcie. Rzuciła torbę w przedpokoju i bez słowa poszła do kuchni. Zawsze tak robiła — jakby to był jej dom. Włączyła czajnik, rozsiadła się przy stole i zaczęła opowiadać o kolejnej awanturze z matką.

— Ona mnie po prostu nie rozumie! — krzyczała. — Ty też byś uciekła, gdybyś musiała z nią mieszkać!

Patrzyłam na nią i czułam narastającą frustrację. Chciałam jej pomóc, ale coraz bardziej miałam wrażenie, że wykorzystuje naszą gościnność.

Wieczorem leżałam obok Pawła w łóżku i nie mogłam zasnąć.

— Paweł, musimy coś z tym zrobić — szepnęłam. — Nie chcę być okrutna, ale czuję się jak gość we własnym domu.

— Wiem… — odpowiedział cicho. — Ale co mam zrobić? To moja siostra.

— A ja? Jestem twoją żoną. Potrzebuję cię. Potrzebuję nas.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Anetą. Zaparzyłam kawę i usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy stole.

— Aneta, muszę być szczera — zaczęłam niepewnie. — Bardzo ci współczuję, ale nasze mieszkanie to nie hotel. Potrzebujemy z Pawłem czasu tylko dla siebie.

Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

— Myślałam, że mogę tu zawsze przyjść… — wyszeptała.

— Możesz — odpowiedziałam łagodniej. — Ale nie co weekend. Musisz spróbować poukładać sobie życie poza naszym domem.

Wybuchła płaczem i wybiegła z kuchni. Paweł spojrzał na mnie z wyrzutem.

— Może byłaś za ostra?

— Może… Ale ile jeszcze mamy tak żyć?

Przez kolejne dni atmosfera była ciężka jak nigdy dotąd. Paweł był zamyślony, Aneta nie odzywała się do mnie przez telefon. Czułam się winna, ale też… wolna? Po raz pierwszy od dawna mieliśmy z Pawłem czas tylko dla siebie.

W niedzielę wieczorem Aneta zadzwoniła.

— Przepraszam — powiedziała cicho. — Nie chciałam was obciążać. Znalazłam pokój do wynajęcia u koleżanki z pracy. Może czas dorosnąć.

Poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Wiedziałam, że zrobiłam dobrze, ale czy nie zraniłam jej za bardzo?

Paweł przytulił mnie mocno.

— Dziękuję, że powiedziałaś to za nas oboje.

Dziś wiem jedno: granice są potrzebne nawet w rodzinie. Ale czy można je stawiać bez poczucia winy? Czy ktoś z was też musiał wybierać między własnym spokojem a lojalnością wobec bliskich?