Cień przeszłości: dramat w sercu przystani
Siedziałam na kanapie, kołysząc małego Jasia, kiedy zegar wybił dziewiętnastą. Z kuchni dobiegał zapach niedopitej kawy, a zza okna – szum deszczu, który od rana nie dawał nam spokoju. Adam miał wrócić godzinę temu. Zawsze wracał punktualnie, nawet jeśli praca w przystani czasem się przedłużała. Dziś jednak coś było inaczej. Czułam to w powietrzu, w tej dziwnej ciszy, która rozlewała się po mieszkaniu jak cień.
Telefon zadzwonił nagle, przeszywając ciszę. – Magda? – usłyszałam głos teściowej, pani Haliny. – Adam jeszcze nie wrócił? – Nie, mamo, jeszcze go nie ma – odpowiedziałam, starając się ukryć niepokój. – Dziwne… – mruknęła i rozłączyła się bez słowa.
Zawsze miałam wrażenie, że Halina wie więcej niż mówi. Od początku naszego małżeństwa patrzyła na mnie z dystansem, jakby czekała na mój błąd. Adam był jej oczkiem w głowie, a ja – tylko dziewczyną z sąsiedztwa, która nie dorasta do rodzinnych oczekiwań.
Kiedy Adam w końcu wszedł do domu, był przemoczony do suchej nitki. Bez słowa powiesił kurtkę i usiadł naprzeciwko mnie. – Przepraszam, miałem dużo pracy – rzucił krótko. – W porcie? – zapytałam ostrożnie. – Tak, w porcie… – odpowiedział, ale nie patrzył mi w oczy.
Wiedziałam, że kłamie. Znałam go na tyle dobrze, by wyczuć fałsz w jego głosie. Przez chwilę chciałam odpuścić, ale coś we mnie pękło. – Adam, co się dzieje? Ostatnio jesteś nieobecny. Unikasz mnie. Nawet z Jasiem bawisz się jakby z obowiązku… – Magda, proszę cię… Nie teraz – przerwał mi i wyszedł do łazienki.
Zostałam sama z dzieckiem i tysiącem myśli. Przypomniałam sobie rozmowę sprzed tygodnia z sąsiadką, panią Zosią. – Widziałam twojego Adama z jakąś kobietą na przystani… – powiedziała wtedy cicho. – Może to tylko koleżanka z pracy? – próbowałam się uspokoić.
Ale teraz nie potrafiłam już sobie tłumaczyć jego zachowania. Przez kolejne dni Adam wracał coraz później, coraz bardziej zamknięty w sobie. Ja popadałam w paranoję. Przeglądałam jego rzeczy, szukałam śladów zdrady, podsłuchiwałam rozmowy telefoniczne. Nic konkretnego nie znalazłam, ale intuicja podpowiadała mi najgorsze.
Pewnego wieczoru usłyszałam przez ścianę rozmowę Adama z kimś przez telefon:
– Nie mogę tak dłużej… Ona zaczyna coś podejrzewać.
– Musisz jej powiedzieć prawdę.
– Nie wiem, czy dam radę.
Serce mi zamarło. Kim była ta kobieta? Co ukrywał przede mną Adam?
Następnego dnia postanowiłam pojechać do przystani. Zostawiłam Jasia pod opieką Haliny i ruszyłam w deszczu przez opustoszałe ulice Świeradowa. Port był pusty, tylko na końcu pomostu stała jakaś kobieta w czerwonym płaszczu. Podeszłam bliżej i rozpoznałam ją – to była Ewa, dawna miłość Adama ze szkoły średniej.
– Magda? Co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona.
– To ja powinnam zapytać! Co robisz z moim mężem?
Ewa spuściła wzrok.
– To nie tak, jak myślisz…
– Więc jak? Od tygodni Adam wraca późno, unika mnie… Ty pojawiasz się nagle w mieście… Przypadek?
Ewa milczała przez chwilę.
– Adam pomaga mi w sprawie spadku po ojcu. Mój ojciec był właścicielem części przystani… Adam zna się na tych sprawach lepiej niż ktokolwiek inny.
Nie wierzyłam jej. Wróciłam do domu jeszcze bardziej roztrzęsiona. Wieczorem Adam sam zaczął rozmowę:
– Magda… Muszę ci coś powiedzieć.
Usiadł naprzeciwko mnie i długo milczał.
– Ewa jest chora. Ma raka. Zostało jej niewiele czasu. Poprosiła mnie o pomoc przy formalnościach związanych ze spadkiem i opieką nad jej synem… Nie chciałem cię martwić.
Poczułam ulgę i jednocześnie wstyd za swoje podejrzenia. Ale też gniew – dlaczego nie powiedział mi prawdy od razu?
– Dlaczego mi nie zaufałeś? Dlaczego musiałam dowiadywać się wszystkiego od innych?
Adam spuścił głowę.
– Bałem się twojej reakcji. Bałem się, że pomyślisz… że coś nas łączy.
Przez kolejne dni próbowałam poukładać wszystko w głowie. Z jednej strony rozumiałam Adama i jego chęć pomocy starej przyjaciółce. Z drugiej – czułam się zdradzona przez jego milczenie i tajemnice.
Wkrótce Ewa trafiła do szpitala. Adam spędzał tam większość czasu, a ja zostałam sama z Jasiem i Haliną, która coraz częściej dawała mi do zrozumienia, że nie radzę sobie jako matka i żona.
– Gdybyś była silniejsza, Adam nie musiałby szukać wsparcia gdzie indziej – rzuciła pewnego dnia.
Nie wytrzymałam.
– To nie ja go zawiodłam! To on mnie okłamywał!
Halina spojrzała na mnie z pogardą i wyszła trzaskając drzwiami.
Czułam się coraz bardziej samotna i zagubiona. Przestałam ufać Adamowi, a nawet sobie samej. Czy byłam złą żoną? Czy powinnam była zaufać mu bezgranicznie?
Kilka tygodni później Ewa zmarła. Adam wrócił do domu jak cień człowieka. Przez długi czas nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Każde z nas zamknęło się w swoim bólu i żalu.
Dopiero po kilku miesiącach zaczęliśmy powoli odbudowywać nasze małżeństwo. Rozmawialiśmy godzinami o wszystkim, co nas bolało i co nas łączyło. Zrozumiałam wtedy, jak łatwo można stracić zaufanie i jak trudno je odzyskać.
Dziś patrzę na Adama inaczej niż kiedyś. Wiem już, że każdy z nas nosi w sobie cień przeszłości, który może wrócić w najmniej spodziewanym momencie i przewrócić nasze życie do góry nogami.
Czy można naprawdę wybaczyć komuś tajemnice? Czy miłość jest silniejsza niż lęk przed samotnością? Może właśnie te pytania są najważniejsze…