Sobota w Biedronce: Gdy zwykłe zakupy zamieniają się w koszmar
– Proszę pani, czy zamierza pani zapłacić za te zakupy? – głos kasjerki był ostry, a jej spojrzenie przeszywające. Stałam przy kasie w Biedronce, z siatką pełną produktów na sobotni obiad. Wokół mnie zaczęli zbierać się ludzie, niektórzy zerkali ukradkiem, inni szeptali coś do siebie. Czułam, jak policzki płoną mi ze wstydu.
– Przepraszam, chyba… chyba zgubiłam portfel – wyjąkałam, przeszukując nerwowo kieszenie kurtki i torbę. Ręce mi drżały. Jeszcze przed chwilą czułam się bezpiecznie, jak co tydzień, robiąc zakupy dla rodziny. Teraz miałam wrażenie, że wszyscy patrzą tylko na mnie.
– Może zostawiła go pani w domu? – zapytała kasjerka z wyraźną irytacją.
– Nie, miałam go na pewno… – próbowałam sobie przypomnieć każdy krok od momentu wejścia do sklepu. Przed oczami stanęła mi scena sprzed pół godziny: starszy pan potrącił mnie przy stoisku z warzywami. Wtedy nie zwróciłam na to uwagi.
– Proszę się odsunąć, blokuje pani kolejkę – odezwał się ktoś z tyłu. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Wtedy pojawił się ochroniarz. – Proszę pani, czy mogę panią prosić na bok? – zapytał stanowczo. Ludzie patrzyli na mnie z mieszaniną ciekawości i podejrzliwości. Czułam się jak przestępca.
Zabrali mnie do małego pomieszczenia za kasami. Tam czekała już policja – ktoś musiał ich wezwać. Jeden z policjantów, młody chłopak o imieniu Michał, próbował być uprzejmy.
– Proszę się nie martwić, to rutynowa procedura. Czy może pani opisać swój portfel?
Opisałam go drżącym głosem: czarny skórzany, prezent od męża na urodziny. W środku dowód osobisty, karta bankomatowa, trochę gotówki i zdjęcie mojej córki Zosi.
– Czy ktoś mógł panią obserwować? – dopytywał drugi policjant.
– Nie wiem… Może ten starszy pan przy warzywach? Ale przecież nie mogę nikogo oskarżać bez dowodów – odpowiedziałam cicho.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. To był mój mąż, Tomek.
– Gdzie jesteś? Zosia płacze, a ty nie odbierasz! – krzyczał do słuchawki.
– Tomek… zgubiłam portfel. Jestem w Biedronce… z policją – wyszeptałam.
– Z policją?! Co ty znowu narobiłaś? – jego głos był pełen pretensji i rozczarowania.
Poczułam się jeszcze gorzej. W jednej chwili byłam żoną i matką robiącą zakupy dla rodziny, a w następnej – kobietą podejrzaną o kradzież lub oszustwo.
Policjanci spisali moje dane i poprosili o kontakt, gdyby portfel się znalazł. Pozwolili mi wrócić do domu bez zakupów. Przechodziłam przez sklep ze spuszczoną głową, czując na sobie wzrok wszystkich obecnych.
W domu atmosfera była napięta. Tomek siedział przy stole z ponurą miną.
– Zawsze musisz coś zgubić albo narobić problemów! – rzucił bez ogródek.
– To nie moja wina… ktoś mi go ukradł! – próbowałam się bronić.
– Może gdybyś była bardziej uważna… – przerwał mi i wyszedł do drugiego pokoju.
Zosia podeszła do mnie i objęła mnie mocno. – Mamusiu, nie płacz – powiedziała cicho.
Przez kolejne dni żyłam w ciągłym stresie. Bałam się wyjść z domu, miałam wrażenie, że wszyscy wiedzą o mojej „aferze” w Biedronce. Tomek był chłodny i zdystansowany. Nawet moja mama zadzwoniła z pytaniem:
– Co się stało? Sąsiadka mówiła, że widziała cię z policją pod sklepem…
Czułam się upokorzona i samotna. Próbowałam tłumaczyć wszystkim wokół, że to nie moja wina, ale nikt nie chciał słuchać. Nawet Zosia zaczęła pytać:
– Mamusiu, czy teraz pójdziemy do więzienia?
Po tygodniu zadzwonił telefon. To był Michał z policji.
– Pani Anno, mamy dobre wieści. Portfel się znalazł. Oddał go pewien starszy pan – podobno przez pomyłkę zabrał go razem ze swoimi zakupami.
Poczułam ulgę, ale też gniew. Przez jeden błąd obcej osoby moje życie zamieniło się w koszmar. Pojechałam odebrać portfel na komisariat. Starszy pan przepraszał mnie ze łzami w oczach.
– Proszę mi wybaczyć… jestem już stary i roztargniony…
Uścisnęłam mu dłoń i powiedziałam: – Każdemu może się zdarzyć.
Ale w domu nic już nie było takie samo. Tomek nie przeprosił za swoje słowa. Mama nadal powtarzała: „Trzeba uważać”. Sąsiedzi patrzyli podejrzliwie.
Często wracam myślami do tamtej soboty i pytam siebie: Jak łatwo można kogoś osądzić? Czy jedno nieszczęście wystarczy, by stracić zaufanie bliskich? Czy wy też kiedyś poczuliście się niesprawiedliwie ocenieni przez rodzinę lub obcych?