Zazdrość, miłość i dziecko z poprzedniego małżeństwa – czy potrafię być dobrą macochą?
— Nie rozumiesz, Aniu! On zawsze będzie dla mnie najważniejszy! — krzyknęła do mnie przez telefon była żona mojego narzeczonego. Stałam wtedy w kuchni, ściskając kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. Słowa Ewy dźwięczały mi w uszach jeszcze długo po zakończeniu rozmowy. To był pierwszy raz, kiedy poczułam, że nie jestem gotowa na tę rodzinę.
Poznałam Pawła dwa lata temu na parapetówce u wspólnej znajomej. Od razu mnie oczarował – miał ciepły uśmiech, poczucie humoru i spojrzenie, które sprawiało, że czułam się wyjątkowa. Po kilku miesiącach wiedziałam, że chcę z nim być. Wiedziałam też, że ma syna – siedmioletniego Michała – i że rozwiódł się z Ewą rok wcześniej. Wydawało mi się, że jestem gotowa na wszystko. Przecież kocham Pawła, a dzieci lubię od zawsze.
Pierwsze spotkanie z Michałem było… dziwne. Chłopiec patrzył na mnie nieufnie spod grzywki, a ja nie wiedziałam, czy powinnam się uśmiechać, czy może udawać poważną dorosłą. Paweł próbował rozładować atmosferę żartami, ale czułam się jak intruz w ich świecie. Michał nie chciał ze mną rozmawiać, a kiedy zaproponowałam wspólne układanie puzzli, odwrócił się do mnie plecami.
Z czasem było tylko trudniej. Każdy weekend spędzaliśmy razem – ja, Paweł i Michał. Chciałam być dla niego kimś ważnym, ale on traktował mnie jak powietrze. Kiedy Paweł tulił go na dobranoc, czułam ukłucie zazdrości. Zaczęłam się zastanawiać: czy kiedykolwiek będę dla niego kimś więcej niż „nową dziewczyną taty”?
Pewnego dnia Michał przyszedł do nas z rysunkiem. Były na nim trzy postacie: on, Paweł i Ewa. Mnie nie było. Uśmiechnął się do mnie nieśmiało i powiedział:
— To moja rodzina.
Zamurowało mnie. Próbowałam się uśmiechnąć, ale łzy napłynęły mi do oczu. Wybiegłam do łazienki i zamknęłam drzwi. „Nie płacz przy nim”, powtarzałam sobie w myślach. „To tylko dziecko”.
Wieczorem powiedziałam Pawłowi:
— Może Michał mnie nie lubi? Może nie powinnam tu być?
Paweł objął mnie i próbował pocieszyć:
— Daj mu czas. On też to wszystko przeżywa.
Ale czas mijał, a ja czułam się coraz bardziej obca w ich świecie. Zaczęłam unikać wspólnych wyjść, wymyślałam wymówki, żeby nie jechać na rower czy do kina. Paweł zauważył to szybciej niż myślałam.
— Aniu, co się dzieje? — zapytał pewnego wieczoru.
— Nie wiem, czy potrafię być macochą — odpowiedziałam szczerze. — Czuję się zazdrosna o waszą więź. Boję się, że nigdy nie będę dla niego ważna.
Paweł westchnął ciężko.
— Kocham cię. Ale Michał jest moim synem. Nie mogę wybierać między wami.
Te słowa bolały bardziej niż chciałam przyznać.
Wkrótce zaczęły się konflikty z Ewą. Dzwoniła do Pawła coraz częściej, wypytywała o wszystko: co Michał jadł na obiad, czy był już u dentysty, czy odrobił lekcje. Czułam się jak intruz nawet we własnym domu. Kiedyś usłyszałam przez przypadek jej rozmowę z Pawłem:
— Uważaj na tę swoją Anię. Nie chcę, żeby moje dziecko cierpiało przez twoje nowe życie.
Zacisnęłam pięści ze złości i bezsilności. Czy naprawdę byłam taka zła?
W pracy zaczęłam popełniać błędy. Szefowa zaprosiła mnie na rozmowę:
— Aniu, co się dzieje? Zawsze byłaś sumienna.
Nie potrafiłam jej odpowiedzieć. W domu czekały na mnie kolejne wyzwania: Michał coraz częściej zamykał się w swoim pokoju, Paweł był rozdrażniony i milczący.
W końcu wybuchłam podczas jednej z kolacji:
— Nie dam rady tak żyć! — krzyknęłam przez łzy. — Czuję się tu obca! Nie wiem, czy potrafię zaakceptować twoje dziecko!
Michał spojrzał na mnie wielkimi oczami i wybiegł z kuchni. Paweł patrzył na mnie z niedowierzaniem.
— Myślałem, że jesteś silniejsza — powiedział cicho.
Przez kolejne dni panowała między nami cisza. Michał nie chciał ze mną rozmawiać, Paweł spał na kanapie.
Zadzwoniła do mnie mama:
— Aniu, pamiętaj, że dzieci czują więcej niż nam się wydaje. Może spróbuj porozmawiać z Michałem? Powiedz mu o swoich uczuciach.
Zebrałam się na odwagę dopiero po tygodniu. Usiadłam obok Michała na łóżku.
— Wiesz… Ja też czasem się boję — zaczęłam niepewnie. — Boję się, że cię skrzywdzę albo że nigdy mnie nie polubisz.
Michał milczał przez chwilę.
— Ja też się boję — wyszeptał w końcu. — Boję się, że tata przestanie mnie kochać przez ciebie.
Objęliśmy się wtedy po raz pierwszy.
Od tego dnia zaczęło być trochę łatwiej. Zaczęliśmy rozmawiać – o grach komputerowych, o szkole, o tym, co lubimy jeść na śniadanie. Nie stałam się nagle jego mamą ani najlepszą przyjaciółką, ale przestałam być obca.
Czasem nadal czuję zazdrość i lęk przed przyszłością. Czasem boję się, że nigdy nie będziemy prawdziwą rodziną. Ale wiem jedno: warto próbować.
Czy można pokochać cudze dziecko tak samo jak swoje? Czy jestem wystarczająco dobra? Może ktoś z was miał podobne doświadczenia?