„Jestem Żoną Jakuba, a To Jest Mój Dom, Więc Proszę Wyjdź”: Kasia Była w Ósmym Miesiącu Ciąży i Potrzebowała Spokoju
Kasia była w ósmym miesiącu ciąży i ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, był stres. Cieszyła się na spokojny wieczór w domu, ale jej spokój został zburzony, gdy Zofia, jej teściowa, wpadła bez zapowiedzi.
-
Jestem żoną Jakuba, a to jest mój dom, więc proszę wyjdź…
-
Jakub kupił ten dom, mam pełne prawo tu być…
-
Kupił go, gdy byliśmy już małżeństwem, więc nie możesz tu ustalać własnych zasad. To ja decyduję…
„Kim ty jesteś, żeby mówić mi, co mam robić?” Głos Zofii odbijał się echem po salonie, a jej twarz była czerwona ze złości.
Kasia wzięła głęboki oddech, starając się zachować spokój. „Jestem żoną Jakuba, a to jest mój dom, więc proszę wyjdź,” powiedziała stanowczo, kładąc rękę ochronnie na swoim zaokrąglonym brzuchu.
Zofia prychnęła. „Jakub kupił ten dom. Mam pełne prawo tu być.”
Cierpliwość Kasi była na wyczerpaniu. „Kupił go, gdy byliśmy już małżeństwem, więc nie możesz tu ustalać własnych zasad. To ja decyduję, kto zostaje, a kto wychodzi.”
Oczy Zofii zwęziły się. „Myślisz, że tylko dlatego, że nosisz jego dziecko, możesz mną rządzić? Znam Jakuba całe jego życie. Ty jesteś tylko nowicjuszką.”
Kasia poczuła ukłucie frustracji. Zawsze starała się być szanować Zofię, ale starsza kobieta nigdy jej nie zaakceptowała. „Nie próbuję tobą rządzić. Po prostu potrzebuję spokoju i ciszy. Lekarz powiedział, że stres nie jest dobry dla dziecka.”
Zofia skrzyżowała ramiona z uporem. „Cóż, może powinnaś o tym pomyśleć przed ślubem z moim synem.”
Serce Kasi zamarło. Miała nadzieję, że Zofia w końcu się zmieni, ale wydawało się, że ten dzień nigdy nie nadejdzie. „Proszę, Zofio. Proszę cię grzecznie. Po prostu wyjdź.”
Zofia pokręciła głową. „Nie. Zostaję tutaj.”
Kasia poczuła łzy napływające do oczu. Nie chciała płakać przed Zofią, ale stres stawał się nie do zniesienia. „Dobrze,” powiedziała cicho. „Jeśli ty nie wyjdziesz, to ja wyjdę.”
Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi, chwytając po drodze płaszcz i klucze. Gdy wyszła na chłodne wieczorne powietrze, poczuła falę ulgi. Przynajmniej mogła zaczerpnąć świeżego powietrza i oczyścić umysł.
Kasia jechała bez celu przez jakiś czas, próbując się uspokoić. W końcu trafiła do małego parku, gdzie często chodziła myśleć. Usiadła na ławce i wzięła głębokie oddechy, starając się uspokoić bijące serce.
Po chwili jej telefon zawibrował z wiadomością od Jakuba. „Gdzie jesteś? Mama powiedziała, że wyszłaś z domu.”
Kasia westchnęła i szybko odpisała. „Potrzebowałam powietrza. Zaraz wrócę.”
Jakub zadzwonił natychmiast. „Kasiu, co się dzieje? Mama powiedziała, że ją wyrzuciłaś.”
Kasia poczuła gulę w gardle. „Nie wyrzuciłam jej. Poprosiłam ją o wyjście, bo potrzebowałam spokoju i ciszy. Odmówiła, więc ja wyszłam.”
Jakub milczał przez chwilę. „Porozmawiam z nią,” powiedział w końcu. „Po prostu wróć do domu, dobrze?”
Kasia skinęła głową mimo że nie mógł tego zobaczyć. „Dobrze,” szepnęła.
Kiedy Kasia wróciła do domu, Zofia już nie było, ale napięcie wciąż wisiało w powietrzu. Jakub czekał na nią w salonie.
„Przepraszam,” powiedział cicho. „Rozmawiałem z mamą. Nie będzie już przychodzić bez zapowiedzi.”
Kasia skinęła głową, ale nie mogła pozbyć się uczucia niepokoju. Wiedziała, że to nie koniec ich problemów z Zofią.
W miarę upływu dni Kasia starała się skupić na przygotowaniach do przyjścia dziecka na świat, ale stres nadal ją przytłaczał. Martwiła się o to, co się stanie po narodzinach dziecka. Czy Zofia spróbuje przejąć kontrolę? Czy kiedykolwiek zaakceptuje Kasię jako część rodziny?
Tygodnie mijały w zamieszaniu wizyt u lekarza i przygotowań do narodzin dziecka. Kasia robiła wszystko, aby zachować spokój dla dobra swojego nienarodzonego dziecka, ale napięcie z Zofią nigdy całkowicie nie zniknęło.
W końcu nadszedł dzień porodu Kasi. Był to trudny poród i Kasia była wyczerpana po wszystkim. Trzymając nowo narodzonego syna w ramionach, poczuła falę miłości i ochronności.
Ale nawet w tym momencie radości pojawił się cień niepokoju. Wiedziała, że ich problemy z Zofią dalekie są od zakończenia.