Kiedy miłość boli: Moja córka zarzuciła mi skąpstwo na własnym weselu. Czy naprawdę nie widzi, ile poświęciłam?
— Mamo, naprawdę myślałam, że dasz nam coś więcej… — głos Ivany drżał, a w jej oczach widziałam cień rozczarowania, który wbijał się we mnie jak szpilka. Stałyśmy w kuchni, gdzie jeszcze pachniało kawą i ciastem po weselnych gościach. Zegar na ścianie tykał głośniej niż zwykle, a ja czułam, jak moje serce kurczy się z bólu.
— Ivana, przecież zapłaciliśmy za całe wesele… — wyszeptałam, próbując ukryć łzy. — Za salę, orkiestrę, suknię, nawet za te twoje wymarzone kwiaty z Holandii…
— Ale wszyscy dostali koperty! — przerwała mi ostro. — A my? Dwieście złotych? Mamo, to nawet nie pokryje połowy prezentów dla gości!
Patrzyłam na nią, jakby była kimś obcym. Moja córka, moja mała dziewczynka, dla której przez lata rezygnowałam z nowych butów, żeby mogła mieć podręczniki do szkoły. Dla której odkładałam każdą złotówkę na jej przyszłość. A teraz stała przede mną dorosła kobieta i patrzyła na mnie z wyrzutem.
— Ivana… — zaczęłam cicho. — Nie rozumiesz…
— Właśnie, nie rozumiem! — wybuchła. — Wszyscy mówili, że rodzice dają dzieciom na start. A wy? Wszystko na pokaz, a potem nic!
Wyszła z kuchni trzaskając drzwiami. Zostałam sama, z dłońmi zaciśniętymi na filiżance. Przypomniałam sobie dzień, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Jak bardzo się bałam, czy dam radę być dobrą matką. Jak obiecałam sobie, że dam jej wszystko, nawet jeśli sama będę musiała obejść się smakiem.
Mój mąż Marek wszedł do kuchni i spojrzał na mnie pytająco.
— Znowu o te pieniądze? — westchnął ciężko.
— Tak… Ona myśli, że nic dla niej nie zrobiliśmy…
Marek usiadł naprzeciwko mnie i ujął moją dłoń.
— Daliśmy jej wszystko, co mogliśmy. Nie możemy jej nauczyć wdzięczności.
Ale ja nie chciałam słyszeć tych słów. Chciałam tylko, żeby Ivana przyszła i powiedziała: „Dziękuję, mamo”.
Przez kolejne dni unikałyśmy się w domu. Ivana wracała późno z pracy albo nocowała u swojego męża, Pawła. Ja chodziłam jak cień, sprzątając po weselu i chowając suknię ślubną do szafy. Każda rzecz przypominała mi o tym dniu — o jej uśmiechu przy pierwszym tańcu, o łzach wzruszenia podczas błogosławieństwa.
Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie moja siostra, Teresa.
— Słyszałam, że Ivana ma do ciebie żal o pieniądze…
— Całe życie dla niej poświęciłam… — wyszeptałam do słuchawki.
— Dzieci teraz są inne — powiedziała Teresa. — Myślisz, że mój Tomek dziękował mi za studia? Też miał pretensje, że nie kupiliśmy mu samochodu na osiemnastkę.
Zaczęłam się zastanawiać: czy to ja jestem staroświecka? Czy może świat się zmienił tak bardzo, że miłość matki mierzy się dziś w złotówkach?
Kilka dni później spotkałam Ivanę przypadkiem na rynku. Stała przy warzywniaku z Pawłem. Uśmiechnęłam się niepewnie.
— Cześć…
— Cześć — odpowiedziała chłodno.
Paweł spojrzał na mnie ze współczuciem.
— Dzień dobry pani Aniu.
Chciałam ją przytulić, powiedzieć: „Przepraszam, jeśli cię zawiodłam”. Ale ona odwróciła wzrok i zaczęła wybierać pomidory.
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok i myślałam o tym wszystkim: o swojej mamie, która nigdy nie miała dla mnie czasu ani pieniędzy; o tym, jak obiecałam sobie być inną matką; o tym, jak bardzo boli mnie ten konflikt.
Następnego dnia zebrałam się na odwagę i napisałam do Ivany wiadomość:
„Córeczko, wiem, że jesteś rozczarowana. Chciałam ci dać wszystko, co najlepsze. Może nie potrafię tego wyrazić pieniędzmi, ale kocham cię całym sercem.”
Nie odpisała od razu. Dopiero po kilku godzinach dostałam krótką odpowiedź:
„Wiem mamo. Ale czasem chciałabym poczuć się wyjątkowa.”
Czy naprawdę nie była? Czy przez te wszystkie lata nie pokazałam jej wystarczająco dużo miłości?
Kilka tygodni później przyszli do nas na obiad. Ivana była już spokojniejsza. Podczas deseru spojrzała na mnie i powiedziała:
— Przepraszam za tamto… Byłam zmęczona i zestresowana…
Poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Bo choć padły przeprosiny, coś między nami pękło. Może już nigdy nie będziemy tak blisko jak dawniej?
Czasem patrzę na zdjęcia z wesela i zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy miłość matki zawsze musi boleć? A może to tylko znak czasów — że nawet najpiękniejsze gesty mogą zostać niezrozumiane?
Czy wy też kiedyś poczuliście się niewidzialni dla własnych dzieci? Jak poradzić sobie z bólem niespełnionych oczekiwań?