Kiedy Wreszcie Zostałam Mamą: Miłość, Strach i Walka o Własne Dziecko

– Iwona, znowu mu na wszystko pozwalasz! – głos Darka przebił się przez szum gotującej się zupy. Stałam przy kuchence, mieszając rosół, a Filip biegał wokół stołu z nową zabawką, którą kupiłam mu rano. – Daj mu spokój, Darek. On tylko się bawi – odpowiedziałam cicho, czując jak napięcie ściska mi gardło. Wiedziałam, że zaraz zacznie się kolejna kłótnia.

Nie tak wyobrażałam sobie macierzyństwo. Przez lata patrzyłam na koleżanki z dziećmi, na ich zmęczone, ale szczęśliwe twarze. Ja miałam tylko puste łóżeczko w kącie sypialni i coraz bardziej bolesną ciszę. Każda kolejna nieudana próba, każda wizyta u lekarza, każde spojrzenie pełne współczucia – to wszystko wbijało się we mnie jak igły. Kiedy w końcu, po tylu latach, zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, świat zawirował. Filip był moim cudem. Moim wszystkim.

Może właśnie dlatego nie potrafię mu odmówić. Może dlatego pozwalam mu na więcej niż powinnam. Ale czy to naprawdę źle? Czy miłość może być przesadą?

– On ci wejdzie na głowę! – Darek nie odpuszczał. – Zobaczysz, jeszcze będziesz tego żałować.

Odwróciłam się do niego gwałtownie. – Ty nie wiesz, przez co przeszłam! Nie wiesz, jak to jest codziennie modlić się o dziecko i bać się, że nigdy go nie będziesz mieć!

Darek westchnął ciężko i wyszedł z kuchni. Filip spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.

– Mamusiu, nie płacz – powiedział cicho i podszedł do mnie, przytulając się mocno.

Pogłaskałam go po głowie i poczułam łzy napływające do oczu. Był taki mały, taki bezbronny. Jak mogłabym go skrzywdzić odmową? Ale gdzieś w środku wiedziałam, że Darek ma rację. Że jeśli nie nauczę Filipa granic, świat zrobi to za mnie – i będzie to o wiele boleśniejsze.

W weekend przyjechała moja mama. Od progu zaczęła swoje: – Iwonko, on już za duży na smoczek! I te bajki… Cały dzień przed telewizorem! Ty go rozpieszczasz!

Zacisnęłam zęby. Mama zawsze wiedziała lepiej. Przez całe życie próbowałam zasłużyć na jej aprobatę i nigdy mi się to nie udało. Teraz czułam się jak dziecko, które znowu zrobiło coś źle.

Wieczorem usiadłam w kuchni z kubkiem herbaty i patrzyłam przez okno na ciemniejące niebo. Darek siedział w salonie, oglądając wiadomości. Filip spał wtulony w swojego misia.

– Może rzeczywiście przesadzam – pomyślałam. – Może powinnam być twardsza.

Ale kiedy próbowałam postawić Filipowi granicę – odmówić kolejnej zabawki czy bajki – jego oczy napełniały się łzami, a serce mi pękało. Czułam się rozdarta między miłością a rozsądkiem.

Pewnego dnia odebrałam telefon od wychowawczyni z przedszkola.

– Pani Iwono, Filip coraz częściej płacze, gdy czegoś mu odmawiamy. Nie potrafi się pogodzić z odmową…

Poczułam wstyd i strach. Czy naprawdę robię mu krzywdę? Czy moja miłość go niszczy?

Wieczorem usiedliśmy z Darkiem przy stole.

– Musimy coś zmienić – powiedział cicho. – Kocham Filipa tak samo jak ty, ale jeśli będziemy mu wszystko dawać, on nie nauczy się radzić sobie w życiu.

Patrzyłam na swoje dłonie. Były zmęczone, popękane od mycia naczyń i prania ubranek. Przez chwilę miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz: „To moje dziecko! Moje!” Ale wiedziałam, że to nieprawda. Filip był naszym wspólnym szczęściem i wspólną odpowiedzialnością.

Zaczęliśmy powoli wprowadzać zasady. Najpierw drobne: jedna bajka dziennie, zabawki tylko w weekendy. Filip płakał, krzyczał, prosił… A ja płakałam razem z nim za zamkniętymi drzwiami łazienki.

Mama dzwoniła codziennie:
– No widzisz? Mówiłam ci! Trzeba było od początku być twardszą!

Czułam się osaczona ze wszystkich stron: przez własne lęki, oczekiwania rodziny i społeczeństwa. W pracy koleżanki opowiadały o swoich dzieciach – jedne były dumne z dyscypliny, inne chwaliły się „partnerskim wychowaniem”. Każda miała swoją rację.

A ja? Ja każdego wieczoru siadałam przy łóżku Filipa i patrzyłam na jego śpiącą buzię. Czasem dotykałam jego włosów i szeptałam:
– Przepraszam… Chcę dla ciebie dobrze…

Któregoś dnia Filip przyszedł do mnie z rysunkiem: ja i on trzymamy się za ręce pod wielkim słońcem.
– Mamusiu, jesteś najlepsza na świecie!

Poczułam ulgę i ból jednocześnie. Czy naprawdę jestem najlepsza? Czy tylko próbuję zagłuszyć własny strach przed stratą?

Czasem myślę o tych wszystkich kobietach, które walczą o dziecko latami. O tym, jak bardzo pragniemy być matkami… A potem boimy się każdej decyzji, każdego błędu.

Dziś wiem jedno: miłość to nie tylko dawanie wszystkiego bez granic. To także odwaga powiedzenia „nie”, nawet jeśli serce krwawi.

Czy jestem złą matką? Czy można kochać za bardzo? A może każda z nas musi znaleźć własną drogę między miłością a rozsądkiem?