Mąż nie rozumie, dlaczego nie chcę dać mamie klucza do naszego mieszkania. Gdyby tylko wiedział, jaka ona naprawdę jest…
– Naprawdę nie rozumiem, co ci szkodzi – Michał patrzył na mnie z niedowierzaniem, kręcąc kluczami w dłoni. – To tylko twoja mama. Przecież i tak wpada tu co drugi dzień.
Zacisnęłam dłonie na kubku z herbatą. W kuchni pachniało jeszcze świeżym ciastem, które upiekłam rano, żeby choć na chwilę poczuć się jak normalna żona i matka. Ale normalność była dla mnie luksusem – czymś, czego nigdy nie miałam na własność.
– Michał, proszę cię… – głos mi zadrżał. – Nie rozumiesz. Jeśli damy jej klucz, ona będzie tu codziennie. Zjawi się bez zapowiedzi, będzie przestawiać rzeczy, zaglądać do szafek…
– Przesadzasz – przerwał mi. – Twoja mama jest po prostu troskliwa. Chce pomóc.
Zamknęłam oczy na moment. W głowie miałam obrazy z dzieciństwa: mama stojąca nade mną, kiedy odrabiałam lekcje; mama poprawiająca mi ubranie przed wyjściem do szkoły; mama przeszukująca moją szafkę nocną w poszukiwaniu „czegoś podejrzanego”.
Mój ojciec był wiecznie nieobecny – pracował jako kierownik w dużej firmie budowlanej, wracał późno, czasem wyjeżdżał na tygodnie. Mama nigdy nie narzekała. Dom był zawsze czysty, obiad na stole punktualnie o siedemnastej. Ale za zamkniętymi drzwiami panowała atmosfera napięcia i kontroli.
– Pamiętasz, jak przyszła tu bez zapowiedzi w zeszłym miesiącu? – spytałam cicho. – Znalazła twoje skarpetki w łazience i zrobiła mi wykład o tym, jak powinnam dbać o porządek.
Michał wzruszył ramionami.
– Przecież to nic takiego…
– Dla ciebie może nie – przerwałam mu ostro. – Ale dla mnie to powrót do dzieciństwa. Do tego uczucia, że nigdy nie jestem wystarczająco dobra.
Wiedziałam, że nie zrozumie. On miał inną rodzinę – ciepłą, otwartą, gdzie każdy miał swoje miejsce i nikt nikomu nie zaglądał do szuflad.
Kiedy byłam mała, marzyłam o tym, żeby choć raz usłyszeć od mamy: „Jestem z ciebie dumna”. Zamiast tego słyszałam: „Mogłaś się bardziej postarać”, „Dlaczego dostałaś tylko czwórkę?”, „Nie rozumiem, po kim masz takie lenistwo”.
Moja siostra, Kasia, wyprowadziła się do Wrocławia zaraz po maturze i od tamtej pory widuje mamę tylko na święta. Ja zostałam w Warszawie – bo mama powiedziała, że ktoś musi być blisko „na wszelki wypadek”.
Kiedy poznałam Michała, wydawało mi się, że wreszcie będę mogła oddychać pełną piersią. On był inny niż wszyscy mężczyźni w mojej rodzinie – czuły, uważny, potrafił słuchać. Ale nawet on nie rozumiał tej niewidzialnej nici, która ciągnęła mnie z powrotem do matki.
– Może powinnaś z nią porozmawiać? – zaproponował Michał pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy na balkonie z lampką wina.
– Próbowałam setki razy – westchnęłam. – Ona zawsze mówi to samo: „Robię to dla twojego dobra”.
Pewnego dnia wróciłam z pracy wcześniej niż zwykle. Zastałam mamę w naszym mieszkaniu – siedziała przy stole i przeglądała moje rachunki.
– Mamo! Co ty tu robisz? Skąd masz klucz?
Spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Michał mi dał. Powiedziałam mu, że muszę podlewać kwiaty.
Poczułam, jak coś we mnie pęka.
– To jest mój dom! – krzyknęłam. – Nie masz prawa tu być bez mojej zgody!
Mama spojrzała na mnie tak, jakby zobaczyła obcą osobę.
– Nie poznaję cię – powiedziała chłodno. – Kiedyś byłaś taka grzeczna…
Wybiegłam z mieszkania i długo chodziłam po parku. Dzwonił Michał, ale nie odbierałam. Czułam się zdradzona przez wszystkich: przez niego, przez mamę, przez siebie samą.
Wieczorem wróciłam do domu. Michał czekał na mnie w kuchni.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Nie wiedziałem… Myślałem, że to ci pomoże.
Usiadłam naprzeciwko niego i rozpłakałam się jak dziecko.
– Ja już nie mogę… Całe życie ktoś decyduje za mnie. Najpierw mama, teraz ty…
Michał objął mnie ostrożnie.
– Powiedz mi, czego chcesz. Naprawdę chcesz zerwać kontakt z mamą?
Pokręciłam głową.
– Nie chcę jej tracić… Chcę tylko mieć własne życie. Chcę mieć dom, do którego nikt nie wejdzie bez pukania.
Następnego dnia zadzwoniłam do mamy.
– Musimy ustalić granice – powiedziałam stanowczo. – Nie chcę, żebyś miała klucz do mojego mieszkania.
Milczała długo.
– Myślałam, że robisz to z wdzięczności…
– Robię to z miłości do siebie samej – odpowiedziałam drżącym głosem.
Od tamtej pory widujemy się rzadziej. Mama długo miała do mnie żal. Michał zaczął mnie lepiej rozumieć – choć czasem widzę w jego oczach cień niezrozumienia.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę uwolnić się od przeszłości? Czy kiedykolwiek będę umiała być córką i żoną na własnych zasadach?
A wy? Czy potrafilibyście postawić granicę własnej matce? Czy to zawsze musi boleć?