Mój ojciec, który odszedł zanim się urodziłem, zostawił mi mieszkanie. Teraz mama żąda połowy
– To nie jest sprawiedliwe, Mikołaj! – krzyknęła mama, trzaskając drzwiami do mojego pokoju. Stałem przy oknie, patrząc na szare bloki za szybą, i czułem, jak coś we mnie pęka. Jeszcze rok temu nie wiedziałem nawet, kim był mój ojciec. Teraz miałem jego mieszkanie – i matkę, która domagała się połowy.
Wszystko zaczęło się od tej rozmowy przy kuchennym stole. Mama siedziała naprzeciwko mnie, dłonie miała splecione tak mocno, że aż pobielały jej knykcie. – Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła cicho. – Twój ojciec… on żył. I właśnie zmarł.
Pamiętam, jak wtedy zamarłem. Przez całe dzieciństwo słyszałem tylko: „Nie masz ojca”, „Nie pytaj o niego”. W szkole wymyślałem historie, żeby nie czuć się gorszy. A teraz nagle miałem go mieć – choćby tylko na papierze.
– Zostawił ci mieszkanie – powiedziała mama, nie patrząc mi w oczy. – W testamencie. W Warszawie.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przez kilka dni chodziłem jak we śnie. W końcu pojechałem zobaczyć to mieszkanie – stare M3 na Ochocie, z meblościanką i zapachem stęchlizny. W szufladzie znalazłem list: „Mikołaju, przepraszam, że mnie nie było. Może to ci trochę wynagrodzi.”
Wróciłem do domu z głową pełną pytań. Dlaczego mnie zostawił? Dlaczego mama przez tyle lat milczała? Kiedy próbowałem z nią rozmawiać, zamykała się w sobie.
A potem zaczęły się rozmowy o mieszkaniu. Najpierw delikatne sugestie: „Może powinniśmy je sprzedać i podzielić się pieniędzmi?” Potem coraz bardziej natarczywe: „To ja cię wychowałam! To mi się należy połowa!”
– Mamo, to jest spadek po ojcu. Nigdy go nie znałem…
– Ale ja byłam sama! On uciekł! Ty wiesz, jak ciężko było mi ciebie utrzymać? – jej głos drżał od gniewu i żalu.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Oczywiście, że wiem. Pamiętam te wszystkie lata: samotne święta, skromne prezenty, jej zmęczone oczy po nocnych zmianach w szpitalu. Ale czy to znaczy, że powinna dostać połowę mieszkania po człowieku, którego sama wyrzuciła ze swojego życia?
Zacząłem pytać rodzinę. Babcia tylko wzdychała: – Twoja mama zawsze była dumna… Ale miała powody. Twój ojciec nie był święty.
Ciocia Basia powiedziała mi więcej:
– On chciał wrócić. Pisał listy. Ale twoja mama była nieugięta. Bała się kolejnego rozczarowania.
Coraz bardziej czułem się rozdarty. Z jednej strony wdzięczność wobec mamy – za wszystko, co dla mnie zrobiła. Z drugiej – gniew i żal za lata kłamstw i za to, że teraz próbuje odebrać mi coś, co dostałem od ojca.
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem w kuchni. Mama płakała.
– Nie rozumiesz… Ja po prostu nie chcę być już sama. Boję się, że teraz odejdziesz i zostawisz mnie tak samo jak on.
Patrzyłem na nią i widziałem kobietę zmęczoną życiem, która całe swoje szczęście złożyła na moich barkach. Ale ja też miałem prawo do własnych uczuć.
– Mamo… Ja cię kocham. Ale to mieszkanie jest moją jedyną pamiątką po ojcu. Chcę je zachować. Może kiedyś tam zamieszkam…
– A ja? Co ze mną? – jej głos był cichy jak szept.
Nie umiałem odpowiedzieć.
Od tamtej pory nasze relacje są napięte jak nigdy wcześniej. Mama coraz częściej milczy lub rzuca kąśliwe uwagi: „Może twój tata by ci doradził…”
Znajomi mówią: „Masz prawo do tego mieszkania! Nie daj się!” Ale czy naprawdę wszystko jest takie proste?
Czasem siadam wieczorem w pustym mieszkaniu na Ochocie i myślę o tym wszystkim. O ojcu, którego nigdy nie poznałem. O matce, która kochała mnie po swojemu – czasem zbyt mocno, czasem zbyt egoistycznie.
Czy można być wdzięcznym i jednocześnie mieć żal? Czy mam prawo zatrzymać to mieszkanie tylko dla siebie? A może powinienem podzielić się z mamą – choćby po to, żeby odzyskać spokój?
Czasami myślę: czy to mieszkanie naprawdę jest warte tego wszystkiego? Czy można wycenić lata samotności i tęsknoty?
Może wy też mieliście podobne dylematy? Jak byście postąpili na moim miejscu? Czy można pogodzić lojalność wobec rodzica z własnymi potrzebami?