Mój mąż ma dziecko z inną – czy można jeszcze uratować rodzinę?

– Co ty powiedziałeś? – mój głos drżał, a w gardle czułam gulę, która nie pozwalała mi oddychać. Stałam w kuchni, oparta o blat, patrząc na Marka, mojego męża od piętnastu lat. On nie patrzył mi w oczy. Wpatrywał się w podłogę, jakby tam szukał odpowiedzi.

– Magda… Ja… Przepraszam. To był tylko jeden raz. Nie chciałem tego. To był błąd – wydukał cicho.

W jednej chwili poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Wszystko wokół przestało istnieć – dzieci bawiące się w pokoju obok, zapach świeżo zaparzonej kawy, nawet cichy szum lodówki. Byliśmy tylko my i ta jedna, brutalna prawda.

– Ona jest w ciąży, Magda. Będzie miała dziecko – dodał po chwili ciszy, która wydawała się trwać wieczność.

Nie wiem, jak długo stałam w bezruchu. W głowie miałam mętlik: obrazy z naszego ślubu, narodziny naszych dzieci, wspólne wakacje nad Bałtykiem, śmiech przy niedzielnym obiedzie. Wszystko to nagle straciło sens. Jak on mógł mi to zrobić? Jak mógł zniszczyć naszą rodzinę przez jeden moment słabości?

Wybiegłam z kuchni, nie chcąc słyszeć więcej tłumaczeń. Zamknęłam się w łazience i pozwoliłam sobie na łzy. Płakałam długo, aż zabrakło mi sił. W głowie kłębiły się pytania: Czy to moja wina? Czy czegoś mu brakowało? Czy mogłam temu zapobiec?

Wieczorem, gdy dzieci już spały, Marek próbował ze mną rozmawiać. Usiadł na skraju łóżka, skulony jak winowajca.

– Magda, błagam cię… Wiem, że zawaliłem. Ale kocham cię. Kocham nasze dzieci. Nie chcę tego stracić – mówił łamiącym się głosem.

– A ona? Co z nią? Co z tym dzieckiem? – zapytałam przez łzy.

– Nie wiem… Muszę być odpowiedzialny. Ale nie chcę jej. To ty jesteś moją rodziną – odpowiedział.

Wtedy poczułam gniew. Jak on śmie mówić o odpowiedzialności? Przecież to on nas zdradził! To on zniszczył wszystko, co budowaliśmy przez lata.

Następne dni były jak koszmar na jawie. Musiałam udawać przed dziećmi, że wszystko jest w porządku. W pracy ledwo dawałam sobie radę – szefowa zauważyła moje rozkojarzenie i zapytała, czy wszystko u mnie dobrze. Skłamałam.

Wieczorami płakałam do poduszki. Rozmawiałam z mamą przez telefon, ale nie potrafiłam jej powiedzieć prawdy. Bałam się jej rozczarowania i współczucia.

W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do rodziców na wieś. Mama od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

– Magda, co się dzieje? – zapytała cicho.

Zaczęłam płakać i opowiedziałam jej wszystko. Mama przytuliła mnie mocno.

– Dziecko… To nie twoja wina. Marek musi ponieść konsekwencje swoich czynów. Ale pamiętaj – masz prawo być szczęśliwa. Nie musisz trwać w tym dla pozorów – powiedziała stanowczo.

Tata milczał przez dłuższą chwilę, a potem powiedział tylko:

– Jeśli będziesz potrzebować pomocy, zawsze możesz na nas liczyć.

Po powrocie do domu Marek próbował mnie przekonać do terapii małżeńskiej. Zgodziłam się – chciałam spróbować wszystkiego dla naszych dzieci. Ale każda sesja była dla mnie jak rozdrapywanie świeżej rany.

Psycholog pytała o moje uczucia, o zaufanie, o przyszłość. A ja nie potrafiłam odpowiedzieć na żadne z tych pytań bez łez.

Najgorsze były rozmowy z dziećmi. Nasza córka Zosia zaczęła zadawać pytania:

– Mamo, dlaczego jesteś smutna?

Nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Syn Kuba zaczął mieć problemy w szkole – nauczycielka zadzwoniła do mnie zaniepokojona jego zachowaniem.

Wtedy dotarło do mnie, że ta sytuacja niszczy nie tylko mnie, ale całą naszą rodzinę.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie ta kobieta – Aneta. Jej głos był spokojny, ale wyczuwałam w nim napięcie.

– Magda… Przepraszam za wszystko. Nie chciałam tego. Marek powiedział mi, że wasz związek się kończy… Nie wiedziałam, że to nieprawda – powiedziała cicho.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Było mi jej żal i jednocześnie czułam do niej gniew.

– Teraz musimy jakoś żyć z tym wszystkim – powiedziałam tylko i odłożyłam słuchawkę.

Minęły miesiące. Marek regularnie jeździł do Anety na badania i pomagał jej finansowo. Ja próbowałam poukładać swoje życie na nowo. Zaczęłam spotykać się z przyjaciółkami, wróciłam do biegania po parku wieczorami.

Ale wciąż nie potrafiłam mu wybaczyć.

Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole po kolacji.

– Magda… Czy jest jeszcze dla nas jakaś szansa? – zapytał cicho Marek.

Spojrzałam mu prosto w oczy i poczułam łzy napływające do oczu.

– Nie wiem… Chciałabym wierzyć, że można naprawić wszystko. Ale czy da się odbudować zaufanie po czymś takim?

Czasem zastanawiam się: czy lepiej walczyć o rodzinę za wszelką cenę, czy pozwolić sobie na nowe życie? Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć taką zdradę?