Powrót do byłego, który mnie zdradził… Czy to był błąd?

Wszystko zaczęło się od telefonu, który zadzwonił o 22:17. Siedziałam na kanapie, wpatrzona w cichy telewizor, kiedy zobaczyłam na ekranie imię: „Marek”. Serce mi zamarło. Przez chwilę miałam ochotę rzucić telefon za kanapę, udawać, że nie widzę, nie słyszę, nie czuję. Ale odebrałam. – Cześć, Anka… – jego głos był cichy, jakby się bał, że ktoś podsłuchuje. – Możemy się spotkać? Muszę z tobą porozmawiać.

Nie spałam tej nocy. W głowie kłębiły się obrazy sprzed lat: Marek z walizką w ręku, Marek wychodzący z naszego mieszkania, Marek całujący inną kobietę na parkingu pod Biedronką. To był koniec mojego świata. Zdradził mnie po siedmiu latach małżeństwa, zostawił dla młodszej, a ja zostałam sama z dwójką dzieci i kredytem na mieszkanie w bloku na Winogradach w Poznaniu.

Kiedyś myślałam, że wybaczenie jest dla naiwnych. Ale życie nauczyło mnie pokory. Po rozwodzie długo nie mogłam się pozbierać. Moja mama powtarzała: „Anka, musisz być silna dla dzieci”. Ojciec milczał, ale patrzył na mnie z wyrzutem, jakbym to ja była winna. Brat przestał się odzywać – uważał, że powinnam była przewidzieć, że Marek to nie jest materiał na męża. Nawet sąsiadki z klatki zaczęły unikać mojego wzroku.

Przez dwa lata żyłam jak cień. Praca w urzędzie miasta, dzieci – Ola i Kuba – szkoła, obiady, pranie, rachunki. Wieczorami płakałam w poduszkę, żeby dzieci nie słyszały. Czasem miałam ochotę wyjść na balkon i krzyczeć do całego świata: „Dlaczego ja?!”

A potem pojawił się Paweł. Poznałam go przez przypadek na wywiadówce u Kuby – jego syn chodził do tej samej klasy. Był wdowcem, spokojnym, ciepłym człowiekiem. Zakochałam się powoli, bez fajerwerków. Paweł był jak ciepły koc w zimną noc – dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Dzieci go polubiły. Moja mama odetchnęła z ulgą: „Wreszcie ktoś normalny”.

Ale życie nie jest bajką. Po trzech latach Paweł dostał propozycję pracy w Niemczech i wyjechał. Na początku dzwonił codziennie, potem coraz rzadziej. W końcu przestał odbierać moje telefony. Zostałam sama po raz drugi.

I wtedy zadzwonił Marek.

Spotkaliśmy się w kawiarni przy Starym Rynku. Siedział już przy stoliku, nerwowo obracając filiżankę kawy.
– Dziękuję, że przyszłaś – powiedział cicho.
– Czego chcesz? – zapytałam bez ogródek.
– Chciałem przeprosić… I zapytać… czy moglibyśmy spróbować jeszcze raz.

Zatkało mnie. Przez chwilę miałam ochotę rzucić mu w twarz całą gorycz ostatnich lat.
– Po tym wszystkim? Po tym, jak zostawiłeś mnie samą z dziećmi?
– Wiem… Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę. Ale tamten związek… to była pomyłka. Zrozumiałem to za późno.

Patrzyłam na niego długo. Był starszy, zmęczony życiem. Nie ten sam pewny siebie facet sprzed lat.

Przez kolejne tygodnie Marek próbował odzyskać moje zaufanie. Pisał SMS-y: „Jak się czujesz?”, „Potrzebujesz czegoś?”. Przynosił dzieciom drobne prezenty – książki dla Oli, piłkę dla Kuby. Zaproponował nawet pomoc przy remoncie łazienki.

Moja mama była wściekła:
– Anka! Ty chyba oszalałaś! On cię zdradził! Ludzie będą gadać!
Brat przysłał mi SMS-a: „Jeśli wrócisz do Marka, nie masz już siostry”.
Dzieci były pogubione:
– Mamo… czy tata znowu będzie z nami mieszkał?
Ola płakała nocami, Kuba zamknął się w sobie.

A ja? Sama nie wiedziałam, co czuję. Z jednej strony nienawiść i żal, z drugiej… tęsknota za rodziną. Za tym, żeby ktoś rano zrobił mi kawę i zapytał: „Jak spałaś?”.

Pewnego wieczoru Marek przyszedł do mnie do mieszkania. Dzieci były u babci.
– Anka… ja naprawdę się zmieniłem. Straciłem wszystko – ciebie, dzieci, dom… Tamta kobieta zostawiła mnie dla innego po roku. Zostałem sam jak palec.
– Myślisz, że wystarczy przeprosić?
– Nie… Ale mogę spróbować ci to wynagrodzić.

Nie wiem dlaczego – może przez samotność, może przez zmęczenie walką – pozwoliłam mu zostać na noc. Leżeliśmy obok siebie w ciszy. Nad ranem Marek zapytał:
– Dasz mi jeszcze jedną szansę?
Nie odpowiedziałam wtedy nic.

Zaczęliśmy spotykać się częściej. Dzieci powoli przyzwyczajały się do jego obecności. Kuba zaczął z nim grać w piłkę na boisku pod blokiem. Ola przynosiła mu rysunki do pracy.

Ale rodzina nie odpuszczała.
Pewnego dnia mama przyszła do mnie z płaczem:
– Anka! On cię znowu skrzywdzi! Ludzie już gadają!
– Mamo… to moje życie! – krzyknęłam pierwszy raz od lat.
Brat przestał odbierać moje telefony.

W pracy koleżanki szeptały za moimi plecami:
– Wróciła do byłego…
– Ja bym nie wybaczyła!
Czułam się jak trędowata.

Marek starał się jak mógł: gotował obiady, sprzątał mieszkanie, pomagał dzieciom w lekcjach. Zaczął chodzić na terapię dla osób po rozwodach. Przyniósł mi kiedyś bukiet tulipanów i powiedział:
– Wiem, że nigdy nie naprawię tego, co zrobiłem… Ale chcę być przy tobie do końca życia.

Po roku zamieszkaliśmy razem.
Dzieci zaakceptowały Marka jako ojca – choć Ola długo jeszcze miała żal.
Mama pogodziła się z moim wyborem dopiero wtedy, gdy zachorowałam na zapalenie płuc i Marek przez dwa tygodnie opiekował się mną i dziećmi bez słowa skargi.
Brat… cóż, do dziś nie rozmawiamy.

Czasem budzę się w nocy i patrzę na Marka śpiącego obok mnie. Zastanawiam się: czy zrobiłam dobrze? Czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy miłość jest silniejsza niż ból?

Moje życie nie jest bajką. Ale jest moje.

Czy drugi raz można zaufać tej samej osobie? A może czasem warto postawić wszystko na jedną kartę – nawet jeśli wszyscy wokół mówią ci, że to szaleństwo?