Moja sąsiadka myśli, że zawsze będę niańczyć jej dziecko. Dziś muszę powiedzieć: dość!
— Aniu, mogłabyś jeszcze dziś popilnować Zuzi? — głos Magdy, mojej sąsiadki z naprzeciwka, rozbrzmiewał w słuchawce z tą samą nutą niecierpliwej oczywistości, którą słyszałam już tyle razy.
Zamarłam z kubkiem herbaty w dłoni. Była sobota, godzina dziewiąta rano. Miałam plany — pierwszy raz od miesięcy chciałam pójść do kina, spotkać się z przyjaciółką, po prostu pobyć sama ze sobą. Ale Magda nawet nie zapytała, czy mam czas. Po prostu założyła, że jak zawsze powiem „tak”.
— Wiesz, Magdo… — zaczęłam niepewnie, czując jak serce wali mi w piersi. — Dzisiaj naprawdę nie mogę. Mam swoje sprawy.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszałam tylko ciche westchnienie i szelest papierów.
— Ale Aniu, przecież zawsze możesz! Co się stało? — jej głos był już mniej uprzejmy, bardziej zirytowany.
W tej chwili poczułam, jak narasta we mnie fala gniewu i żalu. Przez ostatnie miesiące byłam dla niej jak darmowa opiekunka. Odbierałam Zuzę z przedszkola, karmiłam ją obiadem, czytałam bajki, gdy Magda pracowała po godzinach albo szła na zakupy. Nigdy nie usłyszałam „dziękuję”. Zawsze tylko „musisz”, „możesz”, „zrobisz”.
Pamiętam pierwszy raz, gdy poprosiła mnie o pomoc. Było miło — czułam się potrzebna, doceniona. Sama nie mam dzieci, więc opieka nad Zuzią była dla mnie czymś nowym i nawet przyjemnym. Ale z czasem prośby zamieniły się w oczekiwania. A potem w żądania.
— Magdo, naprawdę dziś nie mogę — powtórzyłam stanowczo, choć głos mi drżał.
— No dobrze… — mruknęła chłodno. — To muszę coś wymyślić.
Rozłączyła się bez słowa pożegnania.
Usiadłam ciężko na krześle i poczułam łzy pod powiekami. Dlaczego tak trudno mi było powiedzieć „nie”? Dlaczego czułam się winna, choć to przecież ona powinna być wdzięczna za każdą godzinę, którą poświęciłam jej córce?
Wspomnienia ostatnich miesięcy przewijały mi się przed oczami jak film: Magda zostawiająca Zuzę na pięć minut, które zamieniały się w dwie godziny; jej sms-y „będę później”, „dasz radę?”; jej uśmiech, gdy odbierała córkę i od razu pytała o następny raz.
Moja mama zawsze powtarzała: „Pomagaj ludziom, ale nie pozwól wejść sobie na głowę”. A ja? Zawsze chciałam być miła. Bałam się konfliktów. Bałam się, że jeśli odmówię, zostanę sama.
Tego dnia postanowiłam wyjść z domu wcześniej niż planowałam. Przechodząc obok drzwi Magdy usłyszałam podniesione głosy:
— Mamo, a gdzie Ania? — pytała Zuzia.
— Ania dziś nie może — odpowiedziała Magda z wyraźną irytacją. — Muszę sobie radzić sama.
Zatrzymałam się na chwilę na klatce schodowej. Poczułam ukłucie żalu — do siebie i do niej. Czy naprawdę byłam dla niej tylko wygodnym rozwiązaniem? Czy przez te miesiące nie stałyśmy się choć trochę przyjaciółkami?
W kinie nie mogłam się skupić na filmie. W głowie kłębiły mi się myśli: Czy zrobiłam źle? Czy powinnam była jednak pomóc? A może Magda naprawdę nie ma nikogo innego?
Po powrocie do domu znalazłam w skrzynce kartkę: „Ania, musimy porozmawiać. Magda”.
Wieczorem usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Magdę — zmęczoną, z podkrążonymi oczami.
— Możemy wejść? — zapytała cicho, trzymając Zuzę za rękę.
Skinęłam głową i zaprosiłam je do środka.
— Aniu… — zaczęła Magda, siadając na kanapie. — Przepraszam, jeśli byłam niemiła rano. Po prostu… jestem zmęczona. Sama wiesz, jak to jest być samotną matką.
Patrzyła na mnie błagalnie. Zuzia bawiła się moim kotem na dywanie.
— Rozumiem cię, Magdo — powiedziałam spokojnie. — Ale ja też mam swoje życie. Potrzebuję czasu dla siebie. Nie mogę być zawsze dostępna.
Magda spuściła wzrok.
— Wiem… Chyba za bardzo się przyzwyczaiłam do twojej pomocy. Czasem zapominam, że ty też masz swoje sprawy.
Zapadła cisza. Słyszałam tylko cichy śmiech Zuzi.
— Może… może ustalmy jakieś zasady? — zaproponowałam nieśmiało. — Jeśli będziesz potrzebować pomocy, pytaj wcześniej. I nie obrażaj się, jeśli odmówię.
Magda skinęła głową.
— Masz rację. Przepraszam cię jeszcze raz.
Wyszły po chwili. Zamknęłam drzwi i poczułam ulgę — pierwszy raz od dawna miałam poczucie, że postawiłam granicę.
Ale wciąż miałam w sobie niepokój: Czy dobrze zrobiłam? Czy asertywność zawsze musi oznaczać konflikt? Czy można pomagać innym i jednocześnie dbać o siebie?
Może wy też mieliście podobne sytuacje? Jak radzicie sobie z wyznaczaniem granic bliskim lub sąsiadom? Czy można być dobrym człowiekiem i jednocześnie umieć powiedzieć „nie”?