Mama słyszy obcy głos w elektronicznej niani – prawda, która rozdziera rodzinę
– Mamo, pan mówi! – usłyszałam głos mojego synka, Stasia, zanim jeszcze weszłam do jego pokoju. Staś siedział na dywanie, machając rączką w stronę elektronicznej niani stojącej na komodzie. Zatrzymałam się w progu, czując jak serce zaczyna mi bić szybciej.
– Jaki pan, kochanie? – zapytałam, starając się nie zdradzić niepokoju.
– Ten z radia! – odpowiedział z uśmiechem, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
Zignorowałam to wtedy. Przecież dzieci mają bujną wyobraźnię. Ale kiedy wieczorem, już po kąpieli, usiadłam na kanapie i przeglądałam wiadomości na telefonie, coś mnie tknęło. Przypomniałam sobie słowa Stasia i postanowiłam sprawdzić nagrania z niani. Odtworzyłam plik z poprzedniego popołudnia.
Najpierw słyszałam tylko szuranie zabawek i cichy śmiech mojego synka. Potem jednak…
– Staś, Staś… – rozległ się cichy, męski głos. Zamarłam. To nie był głos mojego męża, Piotra. Nie był to też żaden sąsiad ani znajomy głos z rodziny.
– Chodź do okna…
Poczułam zimny pot na plecach. Przewinęłam nagranie jeszcze raz. Głos był wyraźny, spokojny, wręcz łagodny. Ale przecież nikogo nie było wtedy w domu poza mną i Stasiem! Piotr wrócił dopiero wieczorem.
Przez całą noc nie mogłam spać. Każdy szmer wydawał mi się podejrzany. Rano zadzwoniłam do Piotra do pracy.
– Piotrze, musisz wrócić do domu. Coś się dzieje…
– Co się stało? – zapytał zniecierpliwiony.
– Ktoś mówił do Stasia przez nianię! To nie był żaden z nas!
Piotr westchnął ciężko.
– Może jakieś zakłócenia? Sąsiad ma nową nianię, może się sprzęty nakładają…
Ale ja wiedziałam, że to nie to. Ten głos był zbyt wyraźny, zbyt… osobisty.
Przez kolejne dni obserwowałam Stasia jak sokół. Każde jego spojrzenie w stronę niani sprawiało, że miałam ochotę ją wyrzucić przez okno. Ale ciekawość była silniejsza od strachu. Wieczorem znów przejrzałam nagrania.
Tym razem głos pojawił się wcześniej.
– Staś, pamiętasz mnie? – zapytał mężczyzna.
– Tak! – odpowiedział mój synek radośnie.
– Nie mów mamie…
Zamarłam. Przez chwilę miałam ochotę pobiec do pokoju Stasia i wyrwać mu nianię z rąk. Ale on już spał spokojnie.
Następnego dnia pojechałam do pracy jak zwykle, ale nie mogłam się skupić. W końcu zadzwoniłam do mojej mamy.
– Mamo, czy ktoś z rodziny mógłby przyjść do nas bez mojej wiedzy? – zapytałam drżącym głosem.
– Kochanie, przecież masz klucz tylko ty i Piotr…
Wtedy zaczęłam podejrzewać najgorsze. Czy Piotr coś przede mną ukrywał?
Wieczorem postanowiłam porozmawiać z nim szczerze.
– Piotrze, powiedz mi prawdę. Czy ktoś jeszcze ma klucz do naszego mieszkania?
Piotr spojrzał na mnie dziwnie.
– O co ci chodzi? Przecież mówiłem ci już…
– Słyszałam ten głos jeszcze raz! On mówi do Stasia rzeczy, których nie powinien wiedzieć! – krzyknęłam przez łzy.
Piotr milczał przez chwilę, po czym spuścił wzrok.
– Muszę ci coś powiedzieć…
Serce mi stanęło.
– Pamiętasz mojego brata Marka? – zaczął cicho. – On… od jakiegoś czasu ma problemy psychiczne. Wyszedł ze szpitala bez naszej wiedzy. Dałem mu kiedyś klucz na wszelki wypadek…
Zatkało mnie.
– Chcesz powiedzieć, że twój brat przychodzi do naszego syna pod moją nieobecność?!
Piotr pokiwał głową ze łzami w oczach.
– Myślałem, że tylko chce zobaczyć Stasia… Nie wiedziałem, że to pójdzie tak daleko…
Wybuchłam płaczem. Wszystko zaczęło się układać w całość: dziwne przesunięcia zabawek, otwarte okno w pokoju Stasia mimo zamknięcia wieczorem, ciche kroki na korytarzu.
Następnego dnia zadzwoniłam na policję i zmieniłam zamki w drzwiach. Piotr wyprowadził się na kilka tygodni do matki – nie potrafiłam mu wybaczyć tej tajemnicy i zagrożenia dla naszego dziecka.
Staś długo pytał o „pana Marka”, a ja musiałam tłumaczyć mu rzeczy, których żadne dziecko nie powinno rozumieć.
Dziś minął rok od tamtych wydarzeń. Nadal boję się zostawiać Stasia samego choćby na chwilę. Z Piotrem próbujemy odbudować nasze małżeństwo, ale zaufanie już nigdy nie będzie takie samo.
Czasem patrzę na elektroniczną nianię i zastanawiam się: czy kiedykolwiek naprawdę znamy tych, których wpuszczamy do swojego życia? Czy można wybaczyć zdradę bezpieczeństwa własnego dziecka?