„Tato, dlaczego odchodzisz?” – Historia rodziny rozbitej przez decyzję ojca

– Tato, powiedz mi wprost: dlaczego chcesz odejść? – zapytałem, patrząc mu prosto w oczy. W jego spojrzeniu nie było już tej stanowczości, którą znałem z dzieciństwa. Był zmęczony, jakby nagle postarzał się o dziesięć lat.

Siedzieliśmy w kuchni mojego rodzinnego domu w Krakowie. Mama krzątała się przy zlewie, udając, że nie słyszy naszej rozmowy, ale widziałem, jak jej ręce drżą, gdy wycierała talerz. Ojciec milczał przez dłuższą chwilę. W końcu westchnął ciężko.

– Mateusz… Ja już nie mogę tak żyć. Mam wrażenie, że od lat jestem tylko dodatkiem do tego domu. Przestałem być szczęśliwy.

Zamurowało mnie. Przecież jeszcze niedawno świętowaliśmy jego urodziny, śmiał się z wnuczką, moją córką Zosią. Czy to wszystko było udawane?

Mama odwróciła się nagle i rzuciła ścierkę na blat.

– Andrzej, co ty wygadujesz? Po tylu latach? Teraz chcesz wszystko zniszczyć?

Ojciec spuścił wzrok. – Nie chcę niszczyć… Po prostu chcę jeszcze coś przeżyć. Może nawet… zakochałem się.

W tej chwili świat mi się zawalił. Mama pobladła, a ja poczułem, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Przez chwilę nikt się nie odzywał.

– Z kim? – zapytała mama cicho.

Ojciec nie odpowiedział od razu. W końcu wyznał: – Z Martą z pracy. Jest młodsza ode mnie o piętnaście lat. Rozumie mnie…

Mama zaczęła płakać. Nigdy nie widziałem jej takiej bezradnej. Zawsze była silna, nawet gdy ojciec stracił pracę w hucie i przez pół roku żyliśmy z jej pensji nauczycielki. Teraz wyglądała na złamaną.

– I co teraz? – zapytałem drżącym głosem.

Ojciec spojrzał na mnie błagalnie. – Chciałbym odejść… Ale nie chcę was skrzywdzić.

Mama otarła łzy i powiedziała stanowczo:

– Daję ci pół roku. Możesz się wyprowadzić, przemyśleć wszystko. Ale jeśli po tym czasie nie wrócisz… zamykam ten rozdział na zawsze.

Ojciec skinął głową. Spakował walizkę jeszcze tego samego wieczoru. Pamiętam ciszę, jaka zapadła po jego wyjściu. Mama siedziała przy stole i patrzyła w okno. Ja wróciłem do swojego mieszkania na Ruczaju, ale czułem się jak intruz we własnym życiu.

Przez kolejne tygodnie próbowałem zrozumieć ojca. Spotykałem się z nim na kawie w centrum miasta. Był inny – jakby lżejszy, ale też bardziej zagubiony.

– Mateusz, ja naprawdę nie chciałem was ranić – powtarzał.

– To po co to wszystko? – pytałem.

– Boję się starości. Boję się, że już nic mnie nie czeka…

W pracy wszyscy wiedzieli o jego romansie. Ludzie szeptali za plecami mamy w szkole. Moja żona, Kasia, próbowała mnie wspierać, ale sam nie wiedziałem, jak mam rozmawiać z własną córką o tym, dlaczego dziadek już do nas nie przychodzi.

Mama zamknęła się w sobie. Przestała chodzić na spotkania z koleżankami, wieczorami płakała po cichu w kuchni. Raz znalazłem ją siedzącą po ciemku przy stole z kubkiem zimnej herbaty.

– Mamo…

– Nie martw się o mnie – powiedziała cicho. – Muszę to przeżyć sama.

Minęły trzy miesiące. Ojciec coraz rzadziej dzwonił. W końcu przestał odbierać telefony od mamy. Pewnego dnia przyszedł do mnie do pracy.

– Mateusz… Marta jest w ciąży.

Zamarłem.

– Co zamierzasz zrobić?

– Nie wiem… Boję się. Ale chyba muszę być z nią.

Wróciłem do domu i powiedziałem o wszystkim mamie. Z początku nie chciała wierzyć, potem zaczęła krzyczeć:

– Po tylu latach! Po wszystkim! Jak on mógł?!

Zaczęły się rodzinne kłótnie. Babcia ze strony mamy przestała rozmawiać z ojcem. Wujek Jarek napisał mu obraźliwego SMS-a. Zosia pytała: „Dlaczego dziadek już nas nie kocha?”

Czułem się rozdarty między lojalnością wobec mamy a potrzebą zrozumienia ojca. Kasia mówiła:

– Musisz zadbać o siebie i Zosię. Nie możesz brać odpowiedzialności za ich decyzje.

Ale jak miałem nie brać? Przecież to moja rodzina!

Po pięciu miesiącach ojciec zadzwonił do mamy:

– Przepraszam cię za wszystko… Ale nie wrócę już.

Mama zamknęła się w łazience i długo nie wychodziła.

Po pół roku ojciec oficjalnie zamieszkał z Martą i ich nowo narodzoną córką, Amelią. Ja próbowałem ułożyć sobie relacje z nim na nowo, ale każde spotkanie było pełne napięcia i niedopowiedzeń.

Pewnego dnia zaprosiłem go na obiad do siebie.

– Tato… Czy żałujesz?

Spojrzał na mnie długo i powiedział:

– Czasem tak… Ale wiem, że już nie mogłem inaczej.

Mama powoli zaczęła wracać do życia. Zapisała się na jogę, zaczęła spotykać się z koleżankami z liceum. Nadal bolało ją serce, ale przynajmniej przestała płakać co noc.

A ja? Nadal nie wiem, czy potrafię wybaczyć ojcu. Czy można odbudować rodzinę po czymś takim? Czy zdrada jednego człowieka musi przekreślić wszystko?

Czasem patrzę na Zosię i zastanawiam się: czy kiedyś będę musiał jej tłumaczyć własne błędy? Czy można kochać rodzica mimo wszystkiego?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?