Moja teściowa wpadła w szał, gdy odmówiliśmy przyjęcia jej syna pod nasz dach – czy naprawdę muszę być zawsze tą złą?

– Nie rozumiem, dlaczego nie możecie go przyjąć! – głos teściowej przebił się przez szum rozmów przy stole. Wszyscy zamilkli. Nawet dzieci przestały bawić się klockami na dywanie. Spojrzałam na męża, a on spuścił wzrok. Wiedziałam, że to będzie trudna rozmowa.

Wiedziałam też, że nie mogę się wycofać. Przez ostatnie lata nauczyłam się, że jeśli raz ustąpię mojej teściowej, ona już nigdy nie przestanie przesuwać granic. Ale tym razem chodziło o coś więcej niż tylko o jej kaprysy – chodziło o nasze życie, naszą prywatność i nasze małżeństwo.

Mój mąż, Tomek, ma młodszego brata – Kacpra. Kacper właśnie skończył liceum w Radomiu i dostał się na Politechnikę Warszawską. Teściowa była z niego dumna, ale też przerażona. „To jeszcze dziecko!” powtarzała wszystkim dookoła. „Nie poradzi sobie sam w Warszawie!”. I wtedy wpadła na pomysł: Kacper zamieszka z nami.

Mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu na Ursynowie. Ja, Tomek i nasza sześcioletnia córka, Zosia. Ledwo mieścimy się z naszymi rzeczami, a każda kłótnia o łazienkę to już niemal wojna domowa. Ale dla mojej teściowej to nie był problem.

– Przecież macie kanapę w salonie! – powiedziała z wyrzutem. – Kacperek może tam spać.

Poczułam, jak narasta we mnie złość. „Kacperek” ma metr osiemdziesiąt wzrostu i brodę, ale dla niej zawsze będzie malutkim chłopcem. Spojrzałam na Tomka, czekając aż powie coś stanowczego. Ale on tylko wzruszył ramionami.

– Mamo, to nie jest takie proste… – zaczął niepewnie.

– Co nie jest proste?! – przerwała mu ostro. – To twój brat! Rodzina powinna sobie pomagać!

Zebrałam się na odwagę:

– Pani Anno, naprawdę nie mamy miejsca. Zosia potrzebuje swojego pokoju, a my… no cóż, też potrzebujemy trochę prywatności.

Teściowa spojrzała na mnie tak, jakby zobaczyła obcą osobę.

– Zawsze jesteś przeciwko mojej rodzinie – syknęła cicho. – Od początku wiedziałam, że będziesz problemem.

Zrobiło mi się zimno. Tomek próbował załagodzić sytuację:

– Mamo, to nie tak… Po prostu musimy to przemyśleć.

Ale ona już była w swoim żywiole. Zaczęła opowiadać wszystkim przy stole, jaka jestem samolubna, jak nie szanuję rodziny i jak bardzo jej przykro, że jej syn „dał się omotać” takiej kobiecie jak ja.

Przez kolejne dni atmosfera była gęsta jak śmietana. Tomek chodził przybity, a ja czułam się winna za coś, czego nie zrobiłam. Zosia pytała, dlaczego babcia jest smutna i czy Kacper zamieszka z nami na zawsze.

Kacper zadzwonił do mnie kilka dni później.

– Słuchaj, wiem że to głupie… Nie chcę wam przeszkadzać – powiedział cicho. – Ale mama… ona po prostu się boi.

– Rozumiem ją – odpowiedziałam szczerze. – Ale musisz zrozumieć też nas. To nie jest kwestia niechęci do ciebie.

– Wiem – westchnął. – Może znajdę coś z kolegami z roku.

Myślałam, że sprawa ucichnie. Ale teściowa nie odpuszczała. Wysyłała Tomkowi SMS-y pełne wyrzutów: „Nie poznaję cię!”, „Rodzina jest najważniejsza!”, „Jak możesz być tak bezduszny?”. W końcu zaczęła dzwonić do moich rodziców i opowiadać im swoją wersję wydarzeń.

Moja mama zadzwoniła do mnie wieczorem:

– Może rzeczywiście powinniście pomóc Kacprowi? – zapytała ostrożnie.

– Mamo, my naprawdę nie mamy miejsca! – niemal krzyknęłam do słuchawki.

Czułam się osaczona ze wszystkich stron. Nawet w pracy nie mogłam się skupić – koleżanka zauważyła moje rozkojarzenie i zapytała:

– Coś się stało?

Opowiedziałam jej wszystko przy kawie w kuchni biurowej.

– Wiesz co? – powiedziała Marta. – To twoje życie i twoje mieszkanie. Jeśli raz ustąpisz, nigdy się to nie skończy.

Te słowa dodały mi odwagi. Wieczorem usiadłam z Tomkiem w kuchni.

– Musimy być razem w tej sprawie – powiedziałam stanowczo. – Jeśli teraz się ugniesz przed mamą, ona już zawsze będzie nami rządzić.

Tomek długo milczał.

– Wiem… Ale to moja matka. Nie chcę jej zranić.

– A mnie? Mnie możesz zranić?

Spojrzał na mnie bezradnie.

W końcu podjęliśmy decyzję: nie przyjmiemy Kacpra do siebie. Pomogliśmy mu znaleźć pokój w akademiku i nawet pojechaliśmy razem obejrzeć miejsce. Kacper był wdzięczny i chyba poczuł ulgę.

Ale teściowa… Przestała do nas dzwonić. Przestała odwiedzać Zosię. Na święta wysłała tylko kartkę bez podpisu.

Czasem zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. Czy naprawdę muszę być zawsze tą złą? Czy rodzina to tylko obowiązek i poświęcenie? A może czasem trzeba postawić granice – nawet jeśli boli?