„Odebrałam telefon przyjaciółki i usłyszałam głos mojego męża” – Historia zdrady, która zmieniła wszystko
– Halo? – usłyszałam w słuchawce głos, który znałam na pamięć. Głos, który przez lata był dla mnie synonimem bezpieczeństwa i miłości. Głos mojego męża.
Zamarłam. Stałam w kuchni Marty, mojej najlepszej przyjaciółki, z jej telefonem przy uchu. Marta była w łazience, a telefon zadzwonił już trzeci raz z rzędu. Myślałam, że to coś pilnego – może jej mama, może praca. Ale nie. To był Adam.
– Marta? – powtórzył niepewnie. – Jesteś tam?
Nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Przez chwilę miałam nadzieję, że to przypadek, pomyłka. Ale przecież Adam i Marta znali się tylko przez mnie. Nigdy nie rozmawiali ze sobą bezpośrednio, przynajmniej tak mi się wydawało.
Odłożyłam telefon na blat, jakby parzył mnie w dłoń. Serce waliło mi jak oszalałe. Marta wróciła z łazienki i spojrzała na mnie pytająco.
– Kto dzwonił? – zapytała beztrosko, wycierając ręce w ręcznik.
– Adam – odpowiedziałam cicho.
Zobaczyłam, jak jej twarz blednie. Przez sekundę próbowała się uśmiechnąć, ale uśmiech zgasł szybciej niż się pojawił.
– Twój Adam? – zapytała, jakby nie była pewna.
– Tak. Mój mąż. – Z trudem przełknęłam ślinę. – Dlaczego dzwoni do ciebie?
Marta spuściła wzrok. W kuchni zapadła cisza tak gęsta, że aż dzwoniło mi w uszach.
– Musimy porozmawiać – powiedziała w końcu.
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy stole. Czułam się jak w złym śnie. Przez chwilę miałam nadzieję, że to wszystko zaraz się wyjaśni, że to jakieś nieporozumienie. Ale Marta zaczęła mówić.
– To nie jest łatwe… – zaczęła drżącym głosem. – Nie chciałam cię skrzywdzić. Przysięgam, nie planowałam tego…
– Czego nie planowałaś? – przerwałam jej ostro.
– Spotykam się z Adamem od kilku miesięcy – wyszeptała.
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Nie mogłam oddychać. Wszystko zaczęło wirować.
– Co ty mówisz? – wykrztusiłam.
– To się po prostu stało… Byłam samotna po rozwodzie, on też miał swoje problemy… Spotkaliśmy się przypadkiem na mieście… Najpierw tylko rozmawialiśmy… Potem…
Nie słuchałam już dalej. Wstałam gwałtownie od stołu i wybiegłam z mieszkania Marty, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż zadźwięczały szyby.
Biegłam przez ciemne ulice Warszawy, nie czując zimna ani zmęczenia. W głowie miałam tylko jedno pytanie: dlaczego? Dlaczego mój mąż i moja najlepsza przyjaciółka? Dlaczego ja?
Wróciłam do domu późno w nocy. Adam siedział w salonie z laptopem na kolanach. Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Gdzie byłaś? Martwiłem się!
Zaśmiałam się gorzko.
– U Marty – odpowiedziałam lodowatym tonem. – A raczej u twojej kochanki.
Adam pobladł. Zamknął laptopa i odłożył go na stolik.
– To nie tak… – zaczął.
– To dokładnie tak! – krzyknęłam. – Jak mogłeś mi to zrobić? Po tylu latach? Po tym wszystkim?
Adam spuścił głowę.
– Przepraszam… Nie chciałem cię zranić…
– Ale zraniłeś! Zraniłeś mnie najbardziej, jak tylko mogłeś!
Wybiegłam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Przez całą noc płakałam w poduszkę, próbując zrozumieć, gdzie popełniłam błąd. Czy byłam zbyt zajęta pracą? Czy za mało go kochałam? Czy powinnam była zauważyć wcześniej?
Następnego dnia zadzwoniła mama.
– Kochanie, słyszałam, że coś się stało… Adam dzwonił do twojego taty… Co się dzieje?
Nie potrafiłam odpowiedzieć. Mama zawsze była dla mnie opoką, ale teraz czułam się tak bardzo samotna.
Przez kolejne dni unikałam Adama jak ognia. On próbował rozmawiać, tłumaczyć się, ale każde jego słowo bolało coraz bardziej.
W pracy też nie było lepiej. Szefowa zwróciła mi uwagę na spadek efektywności.
– Aniu, co się dzieje? Zawsze byłaś wzorem pracownika…
Nie mogłam powiedzieć prawdy. Wstydziłam się tego wszystkiego. Wstydziłam się własnej naiwności.
Wieczorami dzwoniła do mnie siostra, Kasia.
– Musisz być silna – powtarzała. – Nie pozwól im wejść ci na głowę!
Ale jak być silną, kiedy świat wali ci się na głowę?
Po tygodniu Adam spakował walizkę i wyprowadził się do swojej matki.
– Daj mi czas – powiedział na pożegnanie. – Muszę wszystko przemyśleć.
Zostałam sama w pustym mieszkaniu pełnym wspomnień. Każdy kąt przypominał mi o nim: kubek z jego ulubionym napisem „Najlepszy mąż”, zdjęcia z wakacji nad Bałtykiem, jego stara koszula rzucona na fotel…
Próbowałam poukładać sobie życie na nowo. Chodziłam na długie spacery po Łazienkach, zapisałam się na jogę, zaczęłam czytać książki o samorozwoju. Ale ból nie mijał.
Któregoś dnia spotkałam Martę przypadkiem w sklepie spożywczym. Stałyśmy naprzeciwko siebie między półkami z makaronami.
– Aniu… – zaczęła niepewnie.
– Nie chcę cię znać – przerwałam jej zimno i odeszłam bez słowa.
Wieczorem długo patrzyłam w sufit, zastanawiając się, czy kiedykolwiek będę jeszcze potrafiła zaufać drugiemu człowiekowi.
Minęły miesiące. Adam próbował wrócić, pisał listy, dzwonił, prosił o drugą szansę. Ale ja już nie byłam tą samą Anią co kiedyś.
Pewnego dnia usiadłam przy kuchennym stole i napisałam do niego krótką wiadomość:
„Nie wracaj. Muszę nauczyć się żyć bez ciebie.”
Dziś wiem jedno: zdrada boli najbardziej wtedy, gdy przychodzi od tych, których kochaliśmy najmocniej. Ale czy można wybaczyć i zacząć od nowa? Czy warto jeszcze wierzyć ludziom?