Zostawiłem żonę i syna dla innej kobiety. Czy można naprawić to, co się zniszczyło?
— Paweł, wrócisz dziś wcześniej? — zapytała Ania, patrząc na mnie z kuchni, gdzie kroiła marchewkę do zupy. Jej głos był cichy, jakby bała się odpowiedzi.
— Nie wiem, mam spotkanie z klientem — rzuciłem bez entuzjazmu, nie patrząc jej w oczy. Właściwie już wtedy wiedziałem, że nie wrócę na kolację. W kieszeni miałem bilet do kina na wieczorny seans z Magdą.
Miałem 21 lat, kiedy się ożeniłem. Ania była moją pierwszą poważną dziewczyną. Była ładna, ale nie oszałamiająca. Miała w sobie coś ciepłego, co sprawiało, że czułem się przy niej bezpiecznie. Kiedy zaszła w ciążę, nie miałem wątpliwości — to był czas na ślub. Moi rodzice byli dumni, jej rodzina płakała ze wzruszenia. Wszyscy mówili: „Paweł, jesteś odpowiedzialny, dasz radę”.
Na początku byłem szczęśliwy. Syn, Michał, urodził się zdrowy. Pamiętam ten pierwszy raz, gdy trzymałem go na rękach — czułem się jak bohater. Ale z czasem coś zaczęło mnie uwierać. Moi koledzy bawili się na studiach, jeździli na koncerty, imprezowali do rana. Ja wracałem do domu po pracy i słuchałem płaczu dziecka albo narzekań Ani, że jest zmęczona.
Zacząłem coraz częściej wychodzić z domu pod pretekstem pracy. Wtedy poznałem Magdę. Była zupełnie inna niż Ania — pewna siebie, piękna, błyskotliwa. Miała ciemne włosy i spojrzenie, które sprawiało, że czułem się wyjątkowy. Pracowaliśmy razem nad jednym projektem. Z początku to były tylko niewinne rozmowy przy kawie.
— Paweł, ty naprawdę jesteś taki grzeczny? — zapytała któregoś dnia Magda z uśmiechem.
— Może nie do końca — odpowiedziałem i poczułem dreszcz ekscytacji.
Zaczęliśmy spotykać się po pracy. Najpierw kino, potem kolacje. W jej towarzystwie czułem się młody i wolny. Z czasem przestałem wracać do domu na noc. Ania płakała, prosiła mnie o rozmowę.
— Paweł, co się z tobą dzieje? Przecież mamy dziecko! — krzyczała przez łzy.
— Potrzebuję przestrzeni! — wybuchłem któregoś wieczoru. — Nie chcę tak żyć! Mam 24 lata i czuję się jak starzec!
W końcu powiedziałem jej prawdę. Że jest ktoś inny. Że nie kocham jej już tak jak kiedyś. Że chcę odejść.
Ania załamała się. Michał miał wtedy trzy lata i nie rozumiał, dlaczego tata nagle przestał przychodzić do domu. Przez pierwsze miesiące próbowałem utrzymywać kontakt z synem, ale Magda nie była zachwycona tym pomysłem.
— Paweł, musisz wybrać — powiedziała pewnego dnia chłodno. — Albo zaczynamy nowe życie razem, albo wracasz do swojej rodziny.
Wybrałem ją. Przeprowadziłem się do Magdy i zacząłem nowe życie. Było ekscytujące — podróże służbowe, wspólne wyjazdy nad morze, wieczory przy winie. Czułem się młody i wolny jak nigdy wcześniej.
Ale po roku coś zaczęło się psuć. Magda coraz częściej wyjeżdżała sama na konferencje. Zaczęliśmy się kłócić o drobiazgi.
— Paweł, ty chyba nie jesteś gotowy na poważny związek — rzuciła kiedyś z pogardą.
Wtedy pierwszy raz poczułem pustkę. Zacząłem tęsknić za Michałem. Próbowałem dzwonić do Ani, ale ona nie odbierała telefonu.
Któregoś dnia spotkałem ją przypadkiem w sklepie spożywczym. Michał trzymał ją za rękę.
— Cześć… — wyszeptałem niepewnie.
Ania spojrzała na mnie chłodno.
— Michałku, chodźmy już — powiedziała tylko i odwróciła się na pięcie.
Przez kolejne miesiące próbowałem naprawić relację z synem. Pisałem listy, zostawiałem prezenty pod drzwiami Ani. Ona jednak była nieugięta.
— Paweł, Michał cię nie pamięta — powiedziała mi kiedyś przez telefon po wielu próbach kontaktu. — On ma nowego tatę. Kogoś, kto jest przy nim każdego dnia.
Zrozumiałem wtedy, jak bardzo wszystko zepsułem. Straciłem rodzinę dla chwilowej fascynacji. Magda odeszła ode mnie kilka miesięcy później — znalazła kogoś innego.
Dziś mam 32 lata i jestem sam. Pracuję dużo, ale wieczorami wracam do pustego mieszkania i myślę o tym wszystkim, co straciłem przez własną głupotę i egoizm.
Czasem widzę Michała na zdjęciach w mediach społecznościowych Ani. Jest już nastolatkiem. Nie zna mnie i pewnie nigdy nie będzie chciał poznać.
Czy można naprawić to, co się zniszczyło? Czy człowiek zasługuje na drugą szansę po tym wszystkim? Może ktoś z was zna odpowiedź…