Zdrada wśród najbliższych: Jak przypadkowe spotkanie w sklepie zmieniło moje życie
– Marta, poczekaj! – usłyszałam za sobą znajomy głos, gdy już miałam wyjść ze sklepu spożywczego na rogu naszej ulicy. Odwróciłam się i zobaczyłam Kasię, moją najlepszą przyjaciółkę od liceum. Uśmiechnęła się szeroko, ale jej oczy były jakieś inne – jakby przestraszone, jakby coś ukrywała. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to spotkanie będzie początkiem końca mojego dotychczasowego życia.
– Cześć, Kasiu – odpowiedziałam, próbując ukryć zmęczenie po ciężkim dniu w pracy. – Co u ciebie?
– Wszystko dobrze! – powiedziała zbyt szybko. – A u ciebie?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, kątem oka zobaczyłam Pawła, mojego męża, jak wychodzi z alejki z pieczywem. Zamarłam. Nie dlatego, że był w sklepie – przecież to nic dziwnego. Ale dlatego, że na jego twarzy pojawił się ten sam wyraz przerażenia, który widziałam przed chwilą u Kasi. Przez sekundę spojrzeli na siebie i odwrócili wzrok. Coś we mnie pękło.
Wyszłam ze sklepu bez słowa. Czułam się jakbym była w środku złego snu. Przez kolejne dni nie mogłam wyrzucić z głowy tego spojrzenia. Paweł był dziwnie milczący, Kasia przestała dzwonić. Zaczęłam łączyć fakty: ich wspólne żarty na imprezach, nagłe wyjścia Pawła „do pracy”, wiadomości od Kasi o „nagłych sprawach”.
Pewnego wieczoru, kiedy Paweł wyszedł „na siłownię”, postanowiłam sprawdzić jego komputer. Zawsze ufałam mu bezgranicznie, ale teraz coś kazało mi szukać odpowiedzi. Znalazłam folder ze zdjęciami z ostatniego weekendu – tego, który spędziłam u mamy w Krakowie. Na jednym zdjęciu Paweł i Kasia siedzieli razem na naszej kanapie, śmiali się, trzymali za ręce. Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
Nie spałam całą noc. Rano zadzwoniłam do Kasi.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam bez zbędnych słów.
Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni na Starym Mieście. Kasia przyszła spóźniona, blada jak ściana.
– Marta… ja…
– Od kiedy to trwa? – przerwałam jej zimno.
Zaczęła płakać. – Nie chciałam… To było przypadkiem… Byliśmy pijani po twoich urodzinach… Potem już nie umieliśmy przestać…
Siedziałam w milczeniu, patrząc na nią jak na obcą osobę. W jednej chwili straciłam męża i przyjaciółkę. Wszystko, co było dla mnie ważne, rozpadło się na kawałki.
Wróciłam do domu i czekałam na Pawła. Kiedy wszedł do mieszkania, spojrzał na mnie i od razu wiedział.
– Marta… przepraszam…
– Nie chcę słuchać przeprosin – powiedziałam drżącym głosem. – Chcę wiedzieć dlaczego.
Paweł spuścił głowę. – Sam nie wiem… Byłem samotny… Ty ciągle pracowałaś… Kasia była blisko…
– Więc to moja wina? – zapytałam z niedowierzaniem.
– Nie! To nie tak… Po prostu… wszystko się pogmatwało.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Mama dzwoniła codziennie, wyczuwała w moim głosie rozpacz, ale nie chciałam jej martwić. W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku, ale w środku byłam wrakiem człowieka.
Najgorsze były wieczory. Siedziałam sama w sypialni i zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd. Czy naprawdę byłam tak zajęta pracą? Czy można było temu zapobiec? Czy powinnam była zaufać bardziej swojej intuicji?
Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i powiedziałam Pawłowi, że chcę rozwodu. Nie protestował. Spakował rzeczy i wyprowadził się do matki. Kasia próbowała dzwonić, pisała wiadomości pełne przeprosin i błagań o wybaczenie. Przez chwilę myślałam nawet, żeby jej wybaczyć – przecież znałyśmy się tyle lat! Ale potem przypomniałam sobie jej spojrzenie w sklepie i poczułam tylko pustkę.
Rodzina była podzielona. Mama mówiła: „Dobrze zrobiłaś, nie można żyć w kłamstwie”. Siostra uważała, że powinnam spróbować ratować małżeństwo: „Każdy popełnia błędy”. Ojciec milczał przez długie tygodnie, aż w końcu przyszedł i po prostu mnie przytulił.
Minęły miesiące. Nauczyłam się żyć sama. Odkryłam na nowo swoje pasje: zaczęłam biegać po parku Skaryszewskim, zapisałam się na kurs fotografii. Powoli wracała mi wiara w siebie i ludzi. Ale czasem budzę się w nocy i pytam samą siebie: czy można jeszcze komuś zaufać? Czy po takim ciosie serce potrafi jeszcze kochać?
Może ktoś z was zna odpowiedź? Może ktoś przeszedł przez podobne piekło? Jak odbudować siebie po zdradzie najbliższych?