Druga szansa – Historia Joanny, która musiała nauczyć się ufać sobie na nowo

– Joanno, idziesz do domu? – głos Kingi rozbrzmiał w pustym już niemal biurze. Jej paznokcie nerwowo stukały o blat mojego biurka, jakby chciała mnie pogonić. Spojrzałam na nią z wymuszonym uśmiechem.

– Nie, jeszcze zostanę. Mąż ma po mnie wpaść – odpowiedziałam bez wahania, choć czułam, jak kłamstwo pali mnie w gardło.

Kinga wzruszyła ramionami i wyszła, zostawiając za sobą zapach drogiej perfumy i echo stukotu obcasów. Pracownicy jeden po drugim opuszczali biuro. Za drzwiami słychać było pośpieszne kroki i ciche rozmowy. W końcu zostałam sama. Znowu.

Zegar na ścianie wskazywał 18:37. W oknach odbijały się światła Warszawy, a ja siedziałam przy komputerze, udając, że coś robię. W rzeczywistości nie miałam siły nawet otworzyć kolejnego maila. Mój dom od miesięcy przestał być miejscem, do którego chciałam wracać. Adam… Mój mąż. Jeszcze mąż? Nawet nie wiem, kiedy przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Kiedy ostatni raz spojrzał na mnie tak, jak kiedyś? Zamiast tego były tylko krótkie wiadomości na Messengerze: „Kup mleko”, „Nie zapomnij o wywiadówce”, „Wracam późno”.

Oparłam głowę o dłonie i zamknęłam oczy. Przed oczami stanęła mi scena sprzed tygodnia. Adam wrócił późno, zbyt późno jak na spotkanie służbowe. Pachniał damskimi perfumami. Nie pytałam. Bałam się odpowiedzi. Zamiast tego poszłam do łazienki i płakałam pod prysznicem, żeby dzieci nie słyszały.

Telefon zawibrował na biurku. Wiadomość od Adama: „Nie czekaj z kolacją”. Tyle. Nawet nie zapytał, kiedy wrócę.

Wstałam powoli i podeszłam do okna. Na dole ludzie spieszyli się do domów, do rodzin, do ciepła i bezpieczeństwa. Ja miałam tylko puste mieszkanie i dwójkę dzieci, które coraz częściej patrzyły na mnie z wyrzutem.

Nagle usłyszałam szelest za plecami. To był Michał z działu IT.

– Joanna? Wszystko w porządku? – zapytał cicho.

– Tak… Tak, wszystko dobrze – skłamałam po raz kolejny tego dnia.

Michał spojrzał na mnie uważnie.

– Jeśli chcesz pogadać… – zaczął, ale przerwałam mu gestem ręki.

– Dziękuję, Michał. Naprawdę wszystko jest okej.

Uśmiechnął się smutno i wyszedł, zostawiając mnie samą z moimi myślami.

Wróciłam do domu po dwudziestej pierwszej. Dzieci już spały. Adam siedział w salonie przed telewizorem, nawet nie podnosząc wzroku znad ekranu.

– Cześć – powiedziałam cicho.

– Cześć – odpowiedział bez emocji.

Chciałam coś powiedzieć, zapytać go, czy jeszcze mnie kocha, czy jeszcze jesteśmy rodziną. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Zamiast tego poszłam do kuchni i zaczęłam zmywać naczynia po kolacji, której nie jadłam.

Następnego dnia w pracy Kinga zaprosiła mnie na kawę.

– Co się dzieje, Asia? – zapytała bez ogródek. – Ostatnio jesteś jakaś inna.

Spojrzałam na nią i poczułam łzy pod powiekami.

– Adam mnie zdradza – wyszeptałam tak cicho, że ledwo sama siebie usłyszałam.

Kinga przytuliła mnie mocno.

– Musisz coś z tym zrobić. Nie możesz tak żyć – powiedziała stanowczo.

Ale ja nie wiedziałam, co robić. Bałam się zmian bardziej niż samotności.

Wieczorem Adam wrócił jeszcze później niż zwykle. Tym razem nie próbowałam nawet udawać, że śpię.

– Adam… Musimy porozmawiać – zaczęłam drżącym głosem.

Spojrzał na mnie z irytacją.

– O czym?

– O nas… O tym wszystkim…

Westchnął ciężko i usiadł naprzeciwko mnie przy stole.

– Joanna, ja… Ja już nie wiem, czy to ma sens – powiedział w końcu.

Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg.

– Jest ktoś inny? – zapytałam wprost.

Nie odpowiedział od razu. Milczenie było gorsze niż najgorsza prawda.

– Tak – powiedział w końcu cicho. – Przepraszam.

Nie pamiętam, co działo się potem. Pamiętam tylko łzy i ciszę. Następnego dnia spakował walizkę i wyszedł. Dzieci płakały, a ja musiałam być silna dla nich obu.

Przez kolejne tygodnie żyłam jak automat. Praca-dom-praca-dom. Kinga była przy mnie cały czas, Michał coraz częściej zaglądał do mojego pokoju z kawą i dobrym słowem. Ale ja nie potrafiłam zaufać nikomu. Bałam się kolejnego rozczarowania.

Pewnego dnia wracając z pracy zobaczyłam Adama z nową partnerką na ulicy. Śmiali się razem, trzymali za ręce. Poczułam ukłucie zazdrości i żalu, ale też ulgę – to już nie mój problem.

Wieczorem usiadłam przy stole z dziećmi.

– Kochani… Tata już z nami nie mieszka, ale bardzo was kocha – powiedziałam drżącym głosem.

Starszy syn spojrzał na mnie poważnie:

– Mamo, czy ty też będziesz szczęśliwa?

Nie umiałam odpowiedzieć od razu. Czy będę szczęśliwa? Czy potrafię jeszcze zaufać sobie i światu?

Minęło kilka miesięcy. Powoli zaczęłam wracać do życia. Zaczęłam biegać rano po parku Skaryszewskim, zapisałam się na kurs fotografii. Michał zaprosił mnie na kawę poza pracą – zgodziłam się pierwszy raz od dawna bez lęku.

Czasem myślę o Adamie i o tym wszystkim, co straciłam… Ale czy naprawdę coś straciłam? Może właśnie dostałam drugą szansę?

Czy można nauczyć się ufać sobie na nowo po tylu rozczarowaniach? Czy warto ryzykować jeszcze raz? Może szczęście to nie jest coś oczywistego – może trzeba je wywalczyć dla siebie samemu?