„Był też moim tatą” – historia, która rozdarła moją rodzinę na zawsze

Stałam przy trumnie ojca, patrząc, jak białe lilie powoli więdną pod ciężarem grudek ziemi. Było zimno, wilgotno, pachniało błotem i mokrym mchem. Wszyscy już rozchodzili się w milczeniu, a ja wciąż stałam, nie mogąc oderwać wzroku od drewnianej skrzyni, w której leżał człowiek, którego kochałam i którego – jak mi się wydawało – znałam najlepiej na świecie.

Nagle poczułam czyjąś obecność. Ktoś stanął tuż obok mnie. Odwróciłam głowę. Młoda kobieta, może kilka lat młodsza ode mnie, ubrana w czarny płaszcz i zaciśnięte na torebce dłonie. Miała ciemne włosy i oczy tak podobne do moich, że aż mnie zmroziło.

– Przepraszam… – zaczęła cicho. – Muszę ci coś powiedzieć. Był też moim tatą.

Zamarłam. Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam. Spojrzałam na nią pytająco, a ona spuściła wzrok.

– Jak to? – wyszeptałam. – Kim jesteś?

– Mam na imię Marta – odpowiedziała. – Twoja… siostra.

W głowie mi się zakręciło. Poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Ojciec? Miał drugą rodzinę? Przez całe życie był dla mnie wzorem – ciepły, troskliwy, zawsze obecny. Przynajmniej tak mi się wydawało.

– To jakiś żart? – zapytałam drżącym głosem.

Marta pokręciła głową.

– Nie. Mama powiedziała mi prawdę dopiero kilka dni temu, kiedy dowiedziałyśmy się o pogrzebie. Przepraszam, że przyszłam… Musiałam go pożegnać.

Patrzyłam na nią w osłupieniu. W mojej głowie kłębiły się pytania: Jak długo o tym wiedziała? Czy mama coś przeczuwała? Czy wszyscy wokół mnie kłamali?

Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. W mieszkaniu panowała cisza, którą przerywał tylko szum lodówki i odgłos deszczu uderzającego o parapet. Mama siedziała przy stole z kubkiem herbaty w dłoniach. Jej oczy były czerwone od płaczu.

– Mamo… – zaczęłam niepewnie. – Kim jest Marta?

Spojrzała na mnie ze zmęczeniem i bólem.

– Wiedziałam, że kiedyś będziesz pytać – westchnęła ciężko. – Twój ojciec… miał romans wiele lat temu. Myślałam, że to przeszłość. Że wybaczyłam mu dla ciebie. Ale on… on miał z tamtą kobietą dziecko.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

– Chciałam cię chronić – odpowiedziała cicho. – Nie chciałam, żebyś patrzyła na ojca inaczej.

Wybiegłam z domu. Musiałam oddychać, musiałam zrozumieć. Przez całą noc chodziłam po mieście, patrząc na światła bloków i zastanawiając się, ile jeszcze tajemnic kryje się za zamkniętymi drzwiami mieszkań.

Następnego dnia zadzwoniła Marta.

– Przepraszam, jeśli cię zraniłam – powiedziała przez telefon. – Chciałam tylko wiedzieć, kim był mój ojciec. Czy był dobrym człowiekiem?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czy mogę jej opowiedzieć o tym samym człowieku, który mnie tulił do snu i uczył jeździć na rowerze? Czy powinnam jej powiedzieć o zdradzie?

Spotkałyśmy się w kawiarni na Nowym Świecie. Marta była spięta i wyraźnie zagubiona.

– Mama nigdy nie mówiła o nim źle – zaczęła niepewnie. – Ale zawsze czułam się… gorsza. Jakbyśmy były tylko dodatkiem do jego prawdziwego życia.

Słuchałam jej i czułam narastający gniew na ojca. Jak mógł nas tak oszukać? Jak mógł żyć w dwóch światach?

– On był dobrym ojcem… dla mnie – powiedziałam w końcu. – Ale teraz już nie wiem, kim naprawdę był.

Marta spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

– Chciałabym cię poznać – wyszeptała. – Może… mogłybyśmy spróbować być siostrami?

Wróciłam do domu rozbita. Mama siedziała w salonie i patrzyła przez okno na szare niebo.

– Spotkałam się z Martą – powiedziałam cicho.

Mama skinęła głową.

– I co teraz zrobisz?

Nie wiedziałam. Czułam się zdradzona przez ojca, oszukana przez matkę i zagubiona wobec Marty.

Przez kolejne tygodnie próbowałyśmy z Martą budować jakąś relację. Było trudno – każda rozmowa była jak chodzenie po cienkim lodzie. Mama nie chciała o niej słyszeć; twierdziła, że to zamknięty rozdział i że powinnam myśleć o przyszłości.

Ale ja nie umiałam udawać, że nic się nie stało. Zaczęłyśmy z Martą spotykać się regularnie: kawa, spacer po Łazienkach, czasem kino. Odkrywałyśmy wspólne cechy: podobny śmiech, gesty, nawet upodobania kulinarne.

Pewnego dnia Marta przyniosła stare zdjęcie ojca z czasów studenckich.

– Mama mówiła, że wtedy go poznała – powiedziała cicho. – Był taki szczęśliwy…

Patrzyłyśmy na zdjęcie długo w milczeniu.

W końcu zapytałam:

– Chciałabyś poznać mamę?

Marta skinęła głową z wahaniem.

Zorganizowałyśmy spotkanie w neutralnym miejscu – w małej kawiarni na Mokotowie. Mama była spięta i chłodna.

– Nie wiem, czego ode mnie oczekujecie – powiedziała ostrożnie.

Marta spuściła wzrok.

– Chciałam tylko podziękować za to, że pozwoliła mi pani pożegnać się z tatą…

Mama milczała długo, po czym westchnęła ciężko:

– To wszystko było bardzo trudne dla nas wszystkich…

Po tym spotkaniu mama zamknęła się jeszcze bardziej w sobie. Przestałyśmy rozmawiać o ojcu; temat Marty był tabu.

Ale ja nie chciałam już żyć w kłamstwie. Zaczęłam zadawać pytania: o przeszłość rodziców, o ich relację przed moim narodzeniem, o to, jak wyglądało ich małżeństwo naprawdę.

Odkrywałam kolejne warstwy bólu i zdrady; widziałam matkę jako kobietę skrzywdzoną i zagubioną; widziałam siebie jako dziecko złudzeń; widziałam Martę jako ofiarę cudzych decyzji.

Dziś minął rok od pogrzebu ojca. Z Martą jesteśmy sobie coraz bliższe; mama powoli zaczyna akceptować jej obecność w moim życiu, choć wiem, że nigdy jej nie wybaczy tego romansu.

Często wracam myślami do tamtego dnia na cmentarzu i zastanawiam się: czy lepiej żyć w błogiej nieświadomości czy znać całą prawdę? Czy można kochać kogoś mimo jego błędów? A może rodzina to coś więcej niż tylko wspólna krew?