Dziedzictwo, które rozdarło moją rodzinę: Historia pieniędzy, miłości i zdrady
– Patrycja, nie udawaj, że nie wiedziałaś! – głos mojej siostry, Magdy, przeszył ciszę w salonie jak nóż. Stała naprzeciwko mnie, z zaciśniętymi pięściami, a jej oczy płonęły gniewem. Mama siedziała skulona na kanapie, wpatrzona w podłogę, jakby chciała zniknąć. Ojciec milczał, zaciskając szczęki tak mocno, że aż drżały mu policzki.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. W głowie miałam mętlik. Jeszcze tydzień temu byłam pewna, że śmierć babci zbliży nas do siebie. Przecież zawsze powtarzała: „Rodzina to największy skarb”. Teraz jej mieszkanie na Żoliborzu stało się polem bitwy.
Wszystko zaczęło się od testamentu. Babcia zostawiła mieszkanie mnie. Tylko mnie. Magda dostała biżuterię i trochę oszczędności. Mama – stare pianino i kilka obrazów. Ojciec nic. „Bo nie był moim wnukiem” – napisała babcia w liście dołączonym do testamentu. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, jak bardzo to zaboli.
– Ty zawsze byłaś jej ulubienicą! – krzyknęła Magda. – Wszystko ci dawała! Nawet kiedy byłam dzieckiem, dostawałam resztki po tobie!
– Magda, przestań… – próbowałam ją uspokoić, ale ona już płakała.
– Nie rozumiesz? Ja też chciałam być dla niej ważna! – łkała, a łzy spływały jej po policzkach.
Mama podniosła głowę. Jej oczy były czerwone od płaczu.
– Może powinniśmy sprzedać mieszkanie i podzielić się pieniędzmi…
– Nie! – przerwał jej ojciec. – Testament to testament. Patrycja dostała mieszkanie i koniec dyskusji.
Zrobiło się cicho. Słyszałam tylko tykanie zegara na ścianie i szum samochodów za oknem. Czułam się winna, choć przecież nie miałam wpływu na decyzję babci.
Wieczorem zadzwonił do mnie Tomek, mój chłopak.
– Jak się trzymasz? – zapytał cicho.
– Źle… Magda mnie nienawidzi. Mama płacze. Ojciec udaje twardziela, ale wiem, że też cierpi.
– Może powinnaś oddać im część pieniędzy? Albo pozwolić Magdzie zamieszkać z tobą?
– To nie takie proste…
Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo babci z ostatnich miesięcy jej życia. Czy naprawdę faworyzowała mnie? Czy byłam ślepa na ból Magdy?
Następnego dnia Magda nie odbierała ode mnie telefonu. Mama wyszła do pracy wcześnie rano, zostawiając mi na stole kartkę: „Nie wiem, co robić. Kocham was obie”.
Poszłam do mieszkania babci. Pachniało tam jeszcze jej perfumami – tymi ciężkimi, kwiatowymi, których używała od lat 60-tych. Usiadłam na jej ulubionym fotelu i zaczęłam płakać.
Wtedy zadzwonił domofon.
– Patrycja? To ja, Magda.
Wpuściłam ją bez słowa. Weszła powoli, jakby bała się przekroczyć próg.
– Przepraszam za wczoraj – powiedziała cicho.
– Ja też przepraszam…
Usiadłyśmy razem na kanapie.
– Wiesz… zawsze czułam się gorsza – zaczęła Magda. – Babcia mówiła miłe rzeczy, ale nigdy nie patrzyła na mnie tak jak na ciebie. A teraz… nawet po śmierci dała ci wszystko.
– To nie moja wina…
– Wiem. Ale boli.
Siedziałyśmy w ciszy przez długą chwilę.
– Może zamieszkamy tu razem? – zaproponowałam nagle.
Magda spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Naprawdę byś tego chciała?
– Tak… To nasze miejsce. Nasze wspomnienia.
Przez chwilę wydawało mi się, że wszystko wróci do normy. Ale wtedy pojawił się ojciec z nowym pomysłem: wynająć mieszkanie i podzielić się pieniędzmi na trzy części.
– To byłoby sprawiedliwe – powiedział stanowczo. – Każdy dostanie coś dla siebie.
Mama poparła go bez słowa sprzeciwu. Magda milczała. Ja czułam się rozdarta.
Wieczorem Tomek przyszedł do mnie z butelką wina.
– Musisz podjąć decyzję – powiedział spokojnie. – Ale pamiętaj: cokolwiek zrobisz, ktoś będzie cierpiał.
Piliśmy wino w milczeniu. W końcu powiedziałam:
– Boję się ich stracić…
Tomek objął mnie mocno.
Następne tygodnie były koszmarem. Każda rozmowa kończyła się kłótnią albo łzami. Mama przestała gotować obiady dla wszystkich – każdy jadł osobno. Ojciec coraz częściej wychodził z domu bez słowa wyjaśnienia. Magda zamknęła się w sobie i przestała ze mną rozmawiać.
W pracy nie mogłam się skupić. Szefowa zwróciła mi uwagę:
– Patrycja, co się z tobą dzieje? Zawsze byłaś sumienna…
Nie umiałam odpowiedzieć.
Pewnego dnia znalazłam w skrzynce list od prawnika rodziny:
„Szanowna Pani,
Zgłosiła się do nas Pani Magdalena Nowak z prośbą o ponowne rozpatrzenie testamentu śp. Anny Nowak…”
Ręce mi zadrżały. Magda chciała podważyć testament babci!
Zadzwoniłam do niej natychmiast.
– Dlaczego to robisz?!
– Bo nie mam wyjścia! Nie stać mnie na własne mieszkanie! Ty masz wszystko!
– Myślałam, że jesteśmy rodziną…
– Rodzina? Rodzina kończy się tam, gdzie zaczynają się pieniądze!
Rozłączyła się pierwsza.
Byłam wściekła i załamana jednocześnie. Przez kilka dni nie wychodziłam z domu. Tomek próbował mnie pocieszać:
– Może czasem trzeba pozwolić ludziom odejść…
Ale ja nie chciałam nikogo tracić.
Sprawa trafiła do sądu. Siedziałyśmy z Magdą po przeciwnych stronach sali rozpraw, unikając swojego wzroku. Mama płakała cicho w kącie. Ojciec patrzył na nas z pogardą.
Sędzia był bezlitosny:
– Testament jest ważny. Mieszkanie należy do Patrycji Nowak.
Wyszłam z sądu ze ściśniętym gardłem i poczuciem pustki większym niż kiedykolwiek wcześniej.
Magda przestała się do mnie odzywać na dobre. Mama próbowała nas pogodzić, ale bez skutku. Ojciec wyprowadził się do swojej siostry na Ursynowie.
Mieszkanie babci stało się dla mnie przeklętym miejscem – pełnym wspomnień i żalu.
Minęły miesiące. Próbowałam żyć normalnie: chodzić do pracy, spotykać się z Tomkiem, udawać przed znajomymi, że wszystko jest w porządku. Ale każda noc była walką z samotnością i poczuciem winy.
Pewnego dnia spotkałam Magdę przypadkiem na ulicy. Była blada i wychudzona.
– Cześć… – powiedziałam niepewnie.
Spojrzała na mnie chłodno.
– Czego chcesz?
– Tęsknię za tobą…
Wzruszyła ramionami i odeszła bez słowa.
Wróciłam do pustego mieszkania babci i rozpłakałam się jak dziecko.
Dziś siedzę przy jej starym pianinie i zastanawiam się: czy naprawdę warto było walczyć o te cztery ściany? Czy pieniądze są warte tego bólu?
Może powinnam była oddać wszystko Magdzie? Może wtedy byłabym mniej samotna?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy dziedzictwo może być przekleństwem?