Między dwoma światami: Opowieść kobiety, która poświęciła wszystko dla rodziny, a została sama
— Mamo, dlaczego zawsze muszę wybierać? — zapytałam, stojąc w kuchni z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, zmywając talerze po niedzielnym obiedzie. Mama spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek, jakby nie rozumiała pytania, a może nie chciała go zrozumieć.
— Bo taka jest rola kobiety, Aniu. Ty musisz dbać o wszystkich — odpowiedziała cicho, wycierając ręce w fartuch. — Najpierw o rodziców, potem o męża i dzieci. Tak było zawsze.
Miałam wtedy dwadzieścia dwa lata i właśnie wyszłam za Michała. Był czuły, ambitny, miał plany na przyszłość. Ale moi rodzice nie akceptowali go — ojciec uważał, że Michał jest za biedny, mama twierdziła, że nie potrafi zadbać o rodzinę. Każda wizyta u nich kończyła się kłótnią.
— Aniu, on cię do niczego nie doprowadzi! — powtarzał ojciec. — Zobaczysz, jeszcze będziesz żałować.
Ale ja kochałam Michała. Chciałam z nim budować dom, mieć dzieci, żyć po swojemu. Tylko że życie nie pytało mnie o zdanie. Po ślubie zamieszkaliśmy w małym mieszkaniu na obrzeżach Krakowa. Michał pracował po dwanaście godzin dziennie na budowie, ja dorabiałam jako kasjerka w sklepie spożywczym. Było ciężko, ale byliśmy razem.
Rodzice nie odpuszczali. Mama dzwoniła codziennie:
— Aniu, przyjedź do nas, tata źle się czuje. Potrzebujemy cię.
Zostawiałam więc wszystko i jechałam do nich przez pół miasta. Michał patrzył na mnie z wyrzutem:
— Znowu ich wybierasz? A co ze mną?
Nie umiałam odpowiedzieć. Czułam się rozdarta na pół. Chciałam być dobrą córką i dobrą żoną. Ale im bardziej się starałam, tym bardziej czułam się niewidzialna.
Kiedy urodził się nasz syn, Kuba, myślałam, że wszystko się zmieni. Że rodzice zaakceptują Michała, że będziemy rodziną. Ale mama tylko wzruszyła ramionami:
— Dziecko to nie powód do dumy, jeśli nie masz porządnego męża.
Michał zamknął się w sobie. Coraz częściej wracał późno do domu, unikał rozmów. Ja próbowałam łatać dziury — gotowałam obiady dla wszystkich, sprzątałam mieszkanie rodziców, opiekowałam się Kubą i jeszcze pracowałam na pół etatu.
Pewnego wieczoru Michał wybuchł:
— Aniu! Ja już nie mogę tak żyć! Twoi rodzice są ważniejsi ode mnie? Zawsze jesteś tam, nigdy tu!
Zaczęłam płakać. Próbowałam mu tłumaczyć:
— Oni są starzy, potrzebują mnie…
— A ja? Ja też cię potrzebuję! — krzyczał.
Wtedy po raz pierwszy poczułam prawdziwy strach. Że mogę stracić wszystko — męża, syna, siebie samą.
Ale nie umiałam przestać być tą „grzeczną córką”. Kiedy tata zachorował na raka, rzuciłam pracę i przez rok opiekowałam się nim dzień i noc. Michał coraz częściej spał na kanapie. Kuba dorastał w cieniu mojej nieobecności.
Po śmierci taty mama całkowicie się załamała. Wprowadziła się do nas „na chwilę”, która trwała trzy lata. Michał coraz częściej znikał z domu — tłumaczył się pracą, ale wiedziałam, że to ucieczka przed nami wszystkimi.
Kuba miał wtedy dwanaście lat i zaczął sprawiać problemy w szkole. Wychowawczyni wezwała mnie na rozmowę:
— Pani Aniu, Kuba jest bardzo zamknięty w sobie. Czy coś się dzieje w domu?
Nie umiałam odpowiedzieć. Wróciłam do pustego mieszkania — mama była u koleżanki, Michał nie odbierał telefonu. Usiadłam na podłodze w kuchni i płakałam jak dziecko.
W końcu Michał odszedł. Zostawił mi tylko kartkę: „Przepraszam, nie potrafię już walczyć o nas”.
Mama obwiniała mnie za wszystko:
— Gdybyś była lepszą żoną…
Kuba zamknął się w swoim pokoju i przestał ze mną rozmawiać.
Zostałam sama z matką i synem, których nie umiałam już do siebie zbliżyć.
Dziś mam czterdzieści pięć lat. Mama jest schorowana i wymaga całodobowej opieki. Kuba studiuje w Warszawie i rzadko dzwoni. Michała widuję tylko przy okazji spraw urzędowych.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: kim jestem? Czy jestem jeszcze kobietą z marzeniami? Czy tylko cieniem osoby, którą kiedyś byłam?
Czy naprawdę warto było poświęcić swoje życie dla innych? Czy ktoś docenił moje poświęcenie?
A może powinnam była kiedyś wybrać siebie?
Czy wy też czasem czujecie się rozdarte między oczekiwaniami bliskich a własnym szczęściem?