Moja mama pomogła mojej byłej żonie, ale odmawia wsparcia mojej obecnej. Czy naprawdę zasłużyłem na taki los?

— Mamo, proszę cię, nie mamy już gdzie pójść — głos mi się łamał, a w oczach mojej żony, Magdy, widziałem rozpacz i wstyd. Stałem na progu mieszkania, w którym dorastałem, z walizkami w rękach i sercem ściśniętym jak nigdy dotąd.

Mama patrzyła na mnie chłodno. — Ethan… — zaczęła, używając mojego imienia z nutą goryczy. — Już raz ci pomagałam. I widzisz, jak się to skończyło.

Nie mogłem uwierzyć. Jeszcze dwa lata temu przyjęła pod swój dach moją byłą żonę, Kasię, gdy ta została sama z naszym synem po mojej zdradzie. Wtedy nie pytała o nic, nie oceniała. Po prostu była. Teraz jednak, gdy ja i Magda straciliśmy pracę i mieszkanie przez długi, mama zamknęła przed nami drzwi.

W głowie miałem mętlik. Przecież to ja byłem jej synem! To mnie powinna wspierać, nawet jeśli popełniłem błędy. Ale czy naprawdę zasłużyłem na jej pomoc?

— Mamo, wiem, że zawiodłem… Ale Magda nie ma nic wspólnego z tym wszystkim. Ona też cierpi — próbowałem jeszcze raz.

Mama spojrzała na Magdę z wyraźną niechęcią. — Wiesz dobrze, że nie chodzi tylko o ciebie. Po tym wszystkim, co zrobiłeś Kasi… Po tym, jak zostawiłeś własne dziecko… — urwała i odwróciła wzrok.

Magda ścisnęła mnie za rękę. Czułem jej drżenie. — Pani Aniu… Ja naprawdę kocham Ethana. Chcemy zacząć od nowa… — wyszeptała.

Mama westchnęła ciężko. — Nie mogę wam pomóc. Przykro mi.

Zamknęła drzwi powoli, niemal z żalem. Zostaliśmy na klatce schodowej z walizkami i poczuciem totalnej klęski.

Wróciły do mnie wspomnienia sprzed lat. Kiedyś byłem wzorowym synem — dobrym uczniem, sportowcem, chłopakiem z sąsiedztwa. Mama była ze mnie dumna. Potem poznałem Kasię na studiach w Warszawie. Szybko się zakochaliśmy, ślub był spontaniczny, a syn — Kuba — pojawił się rok później.

Ale życie w wielkim mieście mnie przerosło. Praca w korporacji, stres, pokusy… Zdradziłem Kasię z koleżanką z pracy. Wtedy wszystko się posypało. Kasia zabrała Kubę i wróciła do mojego rodzinnego miasta. Mama przyjęła ją jak własną córkę.

Przez dwa lata próbowałem naprawić swoje życie. Poznałem Magdę — czułą, wyrozumiałą kobietę po przejściach. Myślałem, że razem damy radę zacząć od nowa. Ale długi po rozwodzie i utrata pracy sprawiły, że zostaliśmy bez dachu nad głową.

Przez ostatnie tygodnie spałem u znajomych albo w tanich hostelach. Magda płakała nocami. W końcu zdecydowaliśmy się poprosić mamę o pomoc.

— Ethan… co teraz? — zapytała cicho Magda, kiedy szliśmy przez opustoszałe miasto.

Nie wiedziałem. Czułem się jak dziecko we mgle.

Kilka dni później zadzwoniła do mnie Kasia.

— Słyszałam od twojej mamy, że masz kłopoty — powiedziała bez cienia złośliwości.

— Nie chcę cię obciążać… — zacząłem niepewnie.

— Kuba tęskni za tobą — przerwała mi nagle. — Może… może chcesz go zobaczyć?

Zgodziłem się od razu. Spotkaliśmy się w parku. Kuba podbiegł do mnie z uśmiechem i rzucił mi się na szyję.

— Tato! — krzyknął radośnie.

Poczułem łzy pod powiekami. Kasia patrzyła na nas z dystansem, ale bez wrogości.

— Ethan… wiem, że nie jesteś idealny — powiedziała cicho. — Ale może czas przestać uciekać przed przeszłością? Może powinieneś pogodzić się z mamą?

— Próbowałem… Ona nie chce mnie znać — odpowiedziałem gorzko.

Kasia westchnęła. — Może boi się kolejnego rozczarowania? Wiesz… ona bardzo przeżyła twój rozwód i to wszystko z Magdą.

Wieczorem długo rozmawiałem z Magdą o tym wszystkim.

— Może twoja mama ma rację? Może powinniśmy spróbować sami stanąć na nogi? — zapytała cicho.

Poczułem wstyd i żal do samego siebie. Zawsze liczyłem na to, że ktoś mnie uratuje: mama, Kasia, teraz Magda. A może czas dorosnąć?

Zacząłem szukać pracy gdziekolwiek się dało: magazynier, dostawca pizzy, pomocnik budowlany. Magda zatrudniła się jako kasjerka w Biedronce. Wynajęliśmy pokój u starszej pani na obrzeżach miasta.

Minęły miesiące. Powoli zaczynało nam się układać. Czasem spotykałem Kubę w parku; Kasia pozwalała mi go zabierać na lody czy rower.

Pewnego dnia zadzwoniła mama.

— Ethan… czy możemy się spotkać? — zapytała niepewnie.

Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni co zawsze. Mama wyglądała starzej niż pamiętałem.

— Przepraszam cię — powiedziała nagle przez łzy. — Bałam się ci pomóc… Bałam się znów cierpieć przez twoje decyzje.

Objąłem ją bez słowa.

Dziś wiem jedno: rodzina to nie tylko wsparcie bez granic, ale też trudne wybory i konsekwencje naszych czynów. Czy naprawdę można naprawić wszystko? A może są rany, które nigdy się nie zabliźnią?