Moja rodzina to prawdziwi wyjadacze: Z Martinem daliśmy im lekcję, której długo nie zapomną
– Klara, a czy mogłabym wpaść dziś wieczorem z dziećmi? – usłyszałam w słuchawce głos mojej siostry, Magdy. – Dawno nie korzystaliśmy z waszej sauny, a dzieciaki tak to lubią…
Spojrzałam na Marcina, który właśnie wrócił z pracy. Zmęczony, z siatką zakupów w ręku, rzucił mi wymowne spojrzenie. Wiedziałam, co myśli – od tygodni nasz dom był oblężony przez rodzinę. Odkąd kupiliśmy saunę, nie było dnia bez gości. Najpierw mama z tatą, potem brat z żoną i trójką dzieci, teraz Magda. Każdy chciał „odpocząć”, „zrelaksować się”, „na chwilę wpaść”.
– Magda… – zaczęłam niepewnie. – Dziś naprawdę jesteśmy zmęczeni. Może innym razem?
– Oj Klara, nie bądź taka! Przecież zawsze mówiłaś, że rodzina jest najważniejsza! – usłyszałam wyrzut w jej głosie.
Odłożyłam telefon i poczułam, jak narasta we mnie frustracja. Marcin podszedł i objął mnie ramieniem.
– Musimy coś z tym zrobić – powiedział cicho. – To już nie jest normalne.
Przez chwilę milczeliśmy. Przypomniałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy zamiast odpocząć po pracy, sprzątałam po kolejnych gościach. Zamiast cieszyć się własnym domem, czułam się jak gospodyni w pensjonacie.
– Może przesadzam? – zapytałam sama siebie na głos. – Może powinnam być bardziej wyrozumiała?
Marcin spojrzał mi prosto w oczy.
– Klara, twoja mama ostatnio przyszła z własnym ręcznikiem i szlafrokiem. Twój brat zostawił u nas kapcie „na stałe”. To już nie jest gościnność. To wykorzystywanie.
Miał rację. Ale jak powiedzieć rodzinie „dość”, nie raniąc ich uczuć? Przecież zawsze byłam tą, która wszystkich godziła, zapraszała na święta, dbała o atmosferę.
Następnego dnia zadzwoniła mama.
– Klarciu, wpadniemy dziś z tatą na godzinkę do sauny. Tylko przygotuj coś do przegryzienia, bo tata po pracy głodny…
Zacisnęłam pięści.
– Mamo, nie mogę dziś. Jesteśmy zmęczeni i chcemy pobyć sami.
– Ależ Klarciu! Przecież zawsze mówiłaś…
– Mamo! – przerwałam jej stanowczo. – To nasz dom i nasza sauna. Potrzebujemy trochę prywatności.
W słuchawce zapadła cisza. Poczułam wyrzuty sumienia.
Wieczorem usiedliśmy z Marcinem przy stole.
– Musimy wymyślić coś radykalnego – powiedział. – Inaczej nigdy się to nie skończy.
Zaczęliśmy żartować o tym, żeby wprowadzić opłaty za korzystanie z sauny albo ustalić grafik wizyt. W końcu Marcin rzucił:
– A gdybyśmy udali, że sauna się zepsuła?
Zaśmiałam się nerwowo.
– Myślisz, że to przejdzie?
– Spróbujmy. Najwyżej się obrażą…
Następnego dnia rozesłałam rodzinie wiadomość: „Kochani, niestety sauna się popsuła i czekamy na serwisanta. Dam znać, jak będzie naprawiona.”
Cisza. Przez tydzień nikt nie dzwonił, nikt nie przychodził. Po raz pierwszy od miesięcy mieliśmy dom tylko dla siebie. Wieczorami siedzieliśmy z Marcinem na kanapie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czułam ulgę… ale też dziwną pustkę.
Po tygodniu zadzwoniła Magda.
– Klara, słyszałam od mamy, że sauna już działa? Bo tata widział przez okno parę…
Zamarłam.
– Eee… Tak, ale jeszcze nie do końca. Lepiej poczekać na serwisanta…
– Klara! Przecież widzę po twoim głosie, że coś jest nie tak! O co chodzi?
Wybuchłam płaczem.
– Magda… Ja już nie daję rady! Czuję się jak służąca we własnym domu! Chciałam być dobrą siostrą, córką… Ale wy wszyscy tylko bierzecie i bierzecie!
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Nie wiedziałam… – powiedziała cicho Magda. – Myślałam, że ci to nie przeszkadza…
– Przeszkadza! Chcę mieć dom dla siebie! Chcę odpocząć!
Wieczorem zadzwoniła mama.
– Klarciu… Przepraszam. Nie zauważyliśmy, że cię to męczy. Zawsze byłaś taka silna…
Poczułam ulgę i żal jednocześnie. Czy naprawdę musiałam udawać awarię sauny i wybuchnąć płaczem, żeby ktoś mnie usłyszał?
Od tamtej pory rodzina rzadziej nas odwiedzała. Zaczęliśmy spotykać się poza domem albo umawiać na wspólne wyjścia do parku czy kawiarni. Nasz dom znów stał się naszym azylem.
Czasem patrzę na saunę i myślę: ile trzeba wytrzymać, żeby postawić granice? Czy naprawdę trzeba aż takiej awarii – prawdziwej lub udawanej – żeby rodzina zaczęła widzieć nasze potrzeby?
A wy? Czy też czasem czujecie się wykorzystywani przez najbliższych? Jak postawić granice bez poczucia winy?