Trzecie dziecko, trzecia kłótnia: Kiedy miłość staje się ciężarem
— Znowu nie zapłaciłaś rachunku za prąd, Magda! — głos Ivana przeszył ciszę kuchni, w której próbowałam uspokoić płaczącą Zosię. Moje ręce drżały, a serce waliło jak oszalałe. Trzecia kłótnia tego tygodnia. Trzecie dziecko. Trzeci raz, kiedy czułam, że grunt usuwa mi się spod nóg.
Jeszcze dwa lata temu śmialiśmy się z Ivanem, planując naszą wielką rodzinę. On — syn nauczycielki z Krakowa, ja — pielęgniarka z Nowej Huty. Poznaliśmy się na weselu wspólnych znajomych i od razu wiedzieliśmy, że chcemy razem budować przyszłość. Nasza pierwsza córka, Hania, była spełnieniem marzeń. Potem przyszła Lena, a z nią pierwsze nieprzespane noce i zmęczenie. Ale to dopiero narodziny Zosi wszystko zmieniły.
Ivan wracał z pracy coraz bardziej zmęczony i rozdrażniony. Ja rzuciłam etat w szpitalu, bo nie było nas stać na opiekunkę. Zamiast tego próbowałam dorabiać szyciem ubranek dla dzieci sąsiadek. Pieniądze topniały szybciej niż śnieg w marcu. Każdy dzień był walką o przetrwanie — rachunki, pieluchy, mleko modyfikowane, leki dla dzieci. Czułam się jak w pułapce.
— Może gdybyś wróciła do pracy, nie musielibyśmy liczyć każdego grosza! — Ivan rzucił mi w twarz podczas jednej z naszych kłótni.
— A kto zajmie się dziećmi? Ty? — odpowiedziałam z goryczą.
— Przestań mnie obwiniać za wszystko! — krzyknął i trzasnął drzwiami.
Zostałam sama w kuchni z trzema córkami i poczuciem winy. Czy naprawdę to moja wina? Czy powinnam była wrócić do pracy wcześniej? Czy powinnam była nie zgadzać się na trzecie dziecko?
Wieczorami leżałam obok śpiącej Zosi i słuchałam cichych łkań Hani przez ścianę. Lena budziła się z koszmarami i wołała mnie do siebie. Ivan spał na kanapie w salonie, udając, że nie słyszy płaczu dzieci ani moich łez.
Pewnej nocy usłyszałam jego rozmowę przez telefon. Myślał, że śpię.
— Nie wiem już, co robić, Tomek… Magda jest nie do wytrzymania. Wszystko na mojej głowie. Nie tak miało być… — jego głos był pełen rozpaczy.
Zacisnęłam pięści pod kołdrą. Chciałam krzyczeć, ale nie miałam już siły. Czułam się niewidzialna — dla niego, dla świata, nawet dla siebie samej.
Następnego dnia próbowałam porozmawiać z Ivanem.
— Musimy coś zmienić — zaczęłam niepewnie.
— Ty musisz się zmienić — przerwał mi ostro. — Ja robię wszystko, co mogę.
— Ja też! — wybuchłam. — Poświęciłam pracę, marzenia… Wszystko dla tej rodziny!
— Nikt cię o to nie prosił! — jego słowa były jak policzek.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W jego oczach widziałam zmęczenie i żal. W moich — strach i rozczarowanie.
Zaczęliśmy unikać siebie nawzajem. Rozmawialiśmy tylko o dzieciach albo rachunkach. Każdy dzień był taki sam: śniadanie w ciszy, szybkie pożegnanie przed wyjściem Ivana do pracy, potem samotność i chaos domowych obowiązków.
Pewnego popołudnia Hania zapytała:
— Mamo, dlaczego tata już się nie śmieje?
Nie umiałam odpowiedzieć. Jak powiedzieć siedmiolatce, że dorosłość to czasem ból i rozczarowanie?
Zaczęłam szukać pomocy w internecie: fora dla matek, artykuły o kryzysach małżeńskich, porady psychologów. Wszędzie czytałam to samo: rozmawiajcie ze sobą, szukajcie kompromisów, dbajcie o siebie nawzajem. Ale jak rozmawiać, kiedy każde słowo boli?
Moja mama próbowała mnie pocieszać:
— Magda, życie to nie bajka. Każdy ma swoje problemy. Musicie być razem dla dzieci.
Ale czy bycie razem za wszelką cenę to naprawdę najlepsze rozwiązanie?
Któregoś dnia Ivan wrócił wcześniej do domu. Zastał mnie płaczącą przy stole kuchennym.
— Magda… — zaczął cicho.
Nie odpowiedziałam. Po prostu siedziałam z głową opartą na dłoniach.
— Przepraszam — powiedział po chwili ciszy. — Nie wiem już, jak to naprawić.
Spojrzałam na niego przez łzy.
— Ja też nie wiem… Może powinniśmy poprosić o pomoc? Może terapia?
Westchnął ciężko.
— Spróbujmy… dla dziewczynek.
To był pierwszy raz od miesięcy, kiedy poczułam cień nadziei. Ale wiedziałam też, że nic nie będzie już takie jak dawniej.
Czasem patrzę na moje córki i zastanawiam się: czy będą szczęśliwe? Czy będą pamiętać nasze kłótnie czy może miłość, którą mimo wszystko im dajemy?
Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? Czy miłość naprawdę może przetrwać wszystko? A może czasem trzeba pozwolić jej odejść?