Zatracona lojalność: notatka, która odmieniła wszystko
— Jutro jadę w delegację — powiedziałem sucho, ledwo przekraczając próg mieszkania. Rzuciłem teczkę przy drzwiach, a zapach smażonych kotletów uderzył mnie w nozdrza. Kinga stała przy kuchence, odwróciła się powoli, marszcząc brwi z niedowierzaniem.
— Nikogo innego nie mogli wysłać? Dziwne… — mruknęła, patrząc na mnie z ukosa. Przez chwilę miałem ochotę rzucić jakąś złośliwość, ale byłem zbyt zmęczony. W pracy atmosfera była napięta od tygodni, szef rzucał podejrzenia na lewo i prawo, a ja czułem się jak pionek w grze, której zasad nie rozumiałem.
— Tak wyszło — odpowiedziałem tylko i usiadłem przy stole. Kinga wróciła do smażenia, ale widziałem, jak jej ramiona drżą lekko ze złości albo… niepewności? Od miesięcy coś wisiało między nami. Odkąd dostałem awans i coraz częściej zostawałem po godzinach, nasza rozmowa ograniczała się do krótkich komunikatów. „Kup mleko.” „Zawieź Olę do przedszkola.” „Nie zapomnij o rachunkach.”
Tego wieczoru nie rozmawialiśmy już więcej. Zjadłem kolację w milczeniu, a potem zamknąłem się w sypialni pod pretekstem pakowania torby. W rzeczywistości siedziałem na łóżku i gapiłem się w ścianę. Czułem się jak intruz we własnym domu.
Następnego dnia wyjechałem wcześnie rano. Kinga nawet nie wstała, żeby mnie pożegnać. Ola spała jeszcze głęboko. Pojechałem na dworzec z poczuciem ulgi i winy jednocześnie. Delegacja miała potrwać dwa dni — spotkanie z klientem w Katowicach, potem szybki powrót do Warszawy.
W hotelu czekał już na mnie Michał — kolega z pracy, z którym miałem prowadzić prezentację. Był dziwnie spięty.
— Słuchaj, Tomek… — zaczął niepewnie — Widziałeś może tę notatkę od szefa?
— Jaką notatkę?
Wyciągnął z teczki kartkę papieru. Przeczytałem kilka zdań i poczułem, jak robi mi się gorąco. Szef podejrzewał kogoś z naszego działu o przekazywanie poufnych informacji konkurencji. W notatce padło moje nazwisko.
— To jakiś żart? — zapytałem przez zaciśnięte zęby.
Michał wzruszył ramionami.
— Nie wiem. Ale lepiej uważaj na siebie. Słyszałem, że szef rozmawiał dziś długo z Kingą przez telefon…
Zamarłem. Kinga? Co ona ma wspólnego z moją pracą?
Wieczorem długo nie mogłem zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę ktoś mnie podejrzewa? Czy Kinga mogła powiedzieć coś szefowi? Przecież ledwo ze sobą rozmawiamy…
Po powrocie do domu atmosfera była jeszcze gorsza niż przed wyjazdem. Kinga patrzyła na mnie chłodno, Ola trzymała się blisko niej, jakby wyczuwała napięcie.
— Musimy porozmawiać — powiedziała Kinga pewnego wieczoru, kiedy Ola już spała.
— O czym?
— O nas. O tym wszystkim… — westchnęła ciężko i usiadła naprzeciwko mnie przy stole.
— Co powiedziałaś mojemu szefowi? — przerwałem jej nagle, nie wytrzymując dłużej.
Spojrzała na mnie zaskoczona i przez chwilę widziałem w jej oczach lęk.
— Zadzwonił do mnie sam. Pytał o ciebie… czy wszystko w porządku w domu, czy nie masz problemów finansowych…
— I co mu powiedziałaś?
— Że ostatnio jesteś nieobecny, że się oddaliłeś… — głos jej się załamał. — Nie wiedziałam, że to może mieć jakieś konsekwencje!
Poczułem narastającą złość i bezsilność jednocześnie.
— Przez ciebie mogą mnie wyrzucić z pracy! — krzyknąłem.
Kinga zaczęła płakać.
— Nie chciałam… Po prostu jestem zmęczona tym wszystkim! Ty ciągle w pracy, ja sama z Olą… Czułam się niewidzialna!
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Wtedy zauważyłem na stole kartkę — tę samą notatkę od szefa. Kinga musiała ją znaleźć w mojej torbie.
— Czytasz moje rzeczy? — spytałem ostro.
— Bałam się… Myślałam, że coś przede mną ukrywasz.
Wtedy dotarło do mnie, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Każde z nas żyło we własnym świecie podejrzeń i pretensji.
Następne dni były jeszcze trudniejsze. W pracy atmosfera gęstniała z dnia na dzień. Szef patrzył na mnie spod byka, koledzy unikali rozmów. W domu Kinga chodziła jak cień, Ola coraz częściej płakała bez powodu.
Pewnego wieczoru wróciłem późno niż zwykle. Zastałem Kingę siedzącą przy stole z walizką obok nóg.
— Wyjeżdżam do mamy na kilka dni — powiedziała cicho. — Muszę odpocząć…
Nie protestowałem. Może to była jedyna szansa, żeby przemyśleć wszystko od nowa.
Zostałem sam w pustym mieszkaniu. Cisza była ogłuszająca. Przeglądałem stare zdjęcia — uśmiechnięta Kinga, mała Ola na placu zabaw… Gdzie popełniłem błąd? Czy naprawdę można zatracić lojalność tak łatwo? Czy wystarczy jedna notatka, jedno nieporozumienie, żeby rozpadło się wszystko, co budowało się latami?
Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy inaczej porozmawiał z Kingą, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy można odbudować zaufanie po zdradzie — nawet tej nieoczywistej? Może lojalność to nie tylko kwestia słów i czynów, ale codziennych wyborów… Co wy o tym myślicie?