Zawsze mówił, że zdrada to koniec. A kiedy sam mnie zdradził, oczekiwał wybaczenia

– Co to jest? – zapytałam, patrząc na ekran komputera Michała. Moje serce waliło jak oszalałe, dłonie drżały, a w gardle czułam suchość. Na monitorze widniała rozmowa z kobietą podpisaną „Anka z pracy”. Słowa były jednoznaczne: „Tęsknię za tobą. Wczoraj było cudownie. Kiedy znowu się zobaczymy?”

Michał zamarł w progu, trzymając kubek z kawą. Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa, a potem odwrócił wzrok.

– To nie tak, jak myślisz – powiedział cicho.

– To dokładnie tak, jak myślę – odpowiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

Miałam trzydzieści pięć lat, dziesięć lat małżeństwa za sobą i przekonanie, że jeśli czegoś w naszym związku mogę być pewna, to właśnie wierności. Michał od zawsze powtarzał, że zdrada to granica, której się nie przekracza. Że jeśli się zdradza, to znaczy, że już się nie kocha. Że wtedy wszystko się kończy. To właśnie jego pryncypialność mnie do niego przyciągnęła. W świecie pełnym niepewności Michał był moją skałą.

A jednak któregoś dnia, gdy zostawił komputer otwarty, coś mnie tknęło. Może intuicja? Może zmęczenie jego ostatnimi wymówkami: „Zostaję dłużej w pracy”, „Muszę odebrać ważny telefon”, „Nie czekaj z kolacją”. Przez kilka tygodni czułam się jak cień w naszym własnym domu. Nasze rozmowy były coraz krótsze, dotyk coraz rzadszy. Ale przecież to tylko stres w pracy – tłumaczyłam sobie. Przecież Michał nigdy by mnie nie zdradził.

A jednak zdradził.

Pamiętam, jak siedziałam na kanapie, ściskając poduszkę i próbując powstrzymać łzy. Michał usiadł naprzeciwko mnie i przez długi czas milczał.

– To był błąd – powiedział w końcu. – To nic nie znaczyło.

– Nic nie znaczyło? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Michał, przez dziesięć lat powtarzałeś mi, że zdrada to koniec wszystkiego. Że nie ma od tego odwrotu.

– Wiem… Ale…

– Ale co?

Nie potrafił odpowiedzieć. Patrzył na swoje dłonie, jakby szukał na nich odpowiedzi.

Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Michał próbował rozmawiać, tłumaczyć się, przepraszać. Ja zamknęłam się w sobie. W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku. W domu unikałam jego wzroku. Nasza córka Zosia miała wtedy siedem lat i wyczuwała napięcie. Pewnego wieczoru zapytała:

– Mamo, dlaczego tata śpi na kanapie?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć dziecku zdradę? Jak powiedzieć jej, że tata złamał obietnicę?

Moja mama przyjechała do nas po kilku dniach. Zawsze była twardą kobietą – wychowała mnie sama po tym, jak ojciec odszedł do innej kobiety. Pamiętam jej słowa:

– Nie pozwól mu się traktować jak ścierkę. Jeśli raz zdradził, zrobi to znowu.

Ale ja nie byłam taka jak ona. Chciałam wierzyć, że można naprawić to, co się zepsuło.

Michał zaczął chodzić na terapię. Zaproponował wspólne spotkania u psychologa. Próbował wszystkiego: kwiaty, listy, drobne gesty. Ale ja nie potrafiłam mu zaufać. Każde jego wyjście z domu budziło we mnie lęk i podejrzliwość.

Pewnego dnia spotkałam Ankę na parkingu pod firmą Michała. Była młodsza ode mnie o kilka lat, uśmiechnięta i pewna siebie. Spojrzała na mnie z wyższością i powiedziała:

– On i tak wróci do mnie.

To był cios prosto w serce. Poczułam się upokorzona i bezsilna.

Wieczorem wybuchłam:

– Michał! Ona twierdzi, że do niej wrócisz! Że to tylko kwestia czasu!

– To nieprawda! – krzyczał Michał. – To była pomyłka! Kocham tylko ciebie!

Ale ja już nie wierzyłam w żadne słowa.

Zaczęły się kłótnie o wszystko: o pieniądze, o wychowanie Zosi, o podział obowiązków domowych. Michał zarzucał mi chłód i obojętność. Ja wypominałam mu zdradę przy każdej okazji.

Pewnej nocy usiadłam przy oknie i patrzyłam na światła miasta. Przypomniałam sobie nasze początki: pierwsze randki nad Wisłą, wspólne wyjazdy w góry, śmiech przy niedzielnym śniadaniu. Gdzie to wszystko się podziało? Czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone?

W pracy zaczęłam rozmawiać z koleżanką, Kasią. Miała za sobą rozwód i wiedziała, co przeżywam.

– Musisz pomyśleć o sobie – powiedziała pewnego dnia. – O tym, czego ty chcesz. Nie o tym, czego oczekuje Michał czy twoja mama.

Zaczęłam chodzić na terapię indywidualną. Z każdym tygodniem coraz bardziej rozumiałam swoje emocje: gniew, żal, rozczarowanie… ale też strach przed samotnością i zmianą.

Michał coraz częściej wracał późno do domu. Czułam się niewidzialna. Zosia zamknęła się w sobie – przestała rozmawiać z nami o szkole i koleżankach.

W końcu podjęłam decyzję.

Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole.

– Michał… Chcę rozwodu.

Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

– Ale… przecież próbujemy…

– Próbujemy tylko dlatego, że ty tego chcesz – powiedziałam spokojnie. – Ja już nie potrafię ci zaufać. Nie chcę żyć w ciągłym strachu i podejrzliwości.

Przez chwilę milczał.

– A Zosia?

– Poradzimy sobie – odpowiedziałam drżącym głosem.

Rozwód był trudny i bolesny. Rodzina Michała oskarżała mnie o rozbicie rodziny. Moja mama mówiła: „Wiedziałam! Mężczyźni są tacy sami!”

Ale ja wiedziałam jedno: muszę zadbać o siebie i o Zosię.

Minął rok od tamtych wydarzeń. Nadal boli mnie wspomnienie zdrady i upokorzenia. Ale nauczyłam się żyć na nowo – sama ze sobą i dla siebie. Zosia powoli odzyskuje radość życia. Czasem pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była wybaczyć?

A może są rzeczy, których wybaczyć po prostu się nie da?

Czy naprawdę można odbudować zaufanie po zdradzie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?