Zdrada, której się nie spodziewałam: Historia córki i matki

– Mamo, gdzie są te pieniądze, które ci ostatnio dałam? – zapytałam, patrząc na nią z niepokojem. W jej oczach pojawił się cień, którego wcześniej nie dostrzegałam. Przez chwilę milczała, jakby szukała odpowiedzi gdzieś daleko poza naszym małym mieszkaniem na warszawskim Mokotowie.

– Na leki, Aniu. Przecież wiesz, jak bardzo boli mnie kręgosłup – odpowiedziała cicho, unikając mojego wzroku.

Od miesięcy żyłam w przekonaniu, że robię wszystko, by pomóc mamie. Po śmierci taty zostałyśmy same. Ja – studentka psychologii na UW, ona – emerytowana nauczycielka z coraz większymi problemami zdrowotnymi. Każda złotówka była na wagę złota. Pracowałam wieczorami w kawiarni, żeby dorzucić się do rachunków i leków. Czułam się odpowiedzialna za nas obie.

Ale coś zaczęło mi nie pasować. Coraz częściej znajdowałam puste butelki po alkoholu schowane za książkami w regale. Mama była rozkojarzona, zapominała o ważnych sprawach, czasem nie wracała na noc do domu. Zaczęłam się bać.

Pewnego wieczoru wróciłam wcześniej z pracy. W mieszkaniu panowała cisza. Weszłam do kuchni i zobaczyłam mamę siedzącą przy stole z kieliszkiem wódki w ręku. Jej twarz była czerwona, oczy szkliste.

– Mamo… – wyszeptałam.

Spojrzała na mnie z wyrzutem i nagle wybuchła płaczem.

– Przepraszam, Aniu… Ja już nie daję rady…

Podbiegłam do niej i objęłam ją mocno. Czułam zapach alkoholu i rozpaczy. Wtedy wszystko zrozumiałam. Moje pieniądze nie szły na leki. Szły na alkohol.

Przez następne dni czułam się jak w złym śnie. Chodziłam na zajęcia jak automat, w pracy popełniałam błędy. W głowie miałam tylko jedno pytanie: jak mogła mi to zrobić? Przecież ufałam jej bezgranicznie.

Wieczorem usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.

– Mamo, musimy porozmawiać – zaczęłam drżącym głosem. – Wiem o wszystkim. O butelkach, o pieniądzach…

Mama spuściła głowę.

– Nie chciałam cię skrzywdzić… Po śmierci taty wszystko się posypało. Nie umiem sobie poradzić z bólem…

– Ale dlaczego mnie okłamywałaś? Myślałam, że walczysz o zdrowie, a ty…

– Bałam się twojej reakcji. Bałam się, że mnie zostawisz.

Poczułam gniew i żal jednocześnie.

– Nie zostawiłabym cię nigdy! Ale musisz przestać pić! Musisz się leczyć!

Mama rozpłakała się jeszcze bardziej. Przez godzinę siedziałyśmy w milczeniu, trzymając się za ręce.

Następnego dnia zadzwoniłam do cioci Basi – siostry mamy. Opowiedziałam jej wszystko.

– Aniu, twoja mama zawsze była silna, ale po śmierci twojego taty coś w niej pękło – powiedziała ciocia przez telefon. – Musimy jej pomóc.

Zorganizowałyśmy rodzinne spotkanie. Przyszedł też mój starszy brat Michał, który od lat mieszkał w Gdańsku i rzadko nas odwiedzał. Atmosfera była napięta.

– Mama potrzebuje terapii – powiedział stanowczo Michał. – Nie możemy udawać, że nic się nie dzieje.

Mama siedziała cicho, skulona na kanapie.

– Nie chcę iść do żadnego psychologa! – wykrzyknęła nagle. – Nie jestem wariatem!

– To nie o to chodzi! – odpowiedziałam łamiącym się głosem. – Chcemy ci pomóc!

Wybuchła awantura. Mama krzyczała, że ją zdradziliśmy, że nie rozumiemy jej bólu. Michał wyszedł trzaskając drzwiami. Ciocia próbowała ją uspokoić, ale bez skutku.

Przez kolejne tygodnie żyłyśmy jak obce sobie osoby. Mama zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Ja chodziłam do pracy i na uczelnię z poczuciem winy i bezsilności.

Pewnego dnia wróciłam do domu i zobaczyłam mamę leżącą nieprzytomną na podłodze w łazience. Serce mi stanęło. Wezwałam karetkę.

W szpitalu lekarz powiedział mi wprost:

– Pani mama miała zatrucie alkoholowe. Jeśli nie zacznie leczenia, może być tylko gorzej.

Siedziałam przy jej łóżku całą noc. Gdy się obudziła, spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

– Przepraszam cię, Aniu… Chcę spróbować jeszcze raz…

Zaczęłyśmy razem chodzić na spotkania grupy wsparcia dla rodzin osób uzależnionych. Było ciężko. Mama często płakała, czasem miała napady agresji. Ale powoli zaczynała mówić o swoich uczuciach, o żalu po tacie, o samotności.

Michał przyjeżdżał częściej, pomagał finansowo i wspierał nas psychicznie. Ciocia Basia gotowała dla nas obiady i pilnowała mamy, gdy ja byłam na uczelni lub w pracy.

Po kilku miesiącach mama zaczęła się zmieniać. Przestała pić. Zaczęła wychodzić na spacery, czytać książki, nawet zapisała się na zajęcia plastyczne w domu kultury.

Ale ja długo nie mogłam jej wybaczyć kłamstw i zdrady zaufania. Czułam się oszukana i wykorzystana. Często budziłam się w nocy z płaczem.

Pewnego wieczoru mama przyszła do mojego pokoju i usiadła obok mnie na łóżku.

– Wiem, że cię zawiodłam – powiedziała cicho. – Ale bardzo cię kocham i chcę to naprawić.

Objęłyśmy się mocno i obie płakałyśmy długo.

Dziś minął już rok od tamtych wydarzeń. Nasza relacja jest inna – bardziej ostrożna, ale też prawdziwsza. Uczę się ufać mamie na nowo, a ona codziennie walczy o siebie i o naszą rodzinę.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć zdradę najbliższej osoby? Czy zaufanie da się odbudować? Co wy byście zrobili na moim miejscu?