Zdrada męża – to nie jest coś, co się po prostu zapomina
– Naprawdę myślisz, że nie wiem? – Wyszeptałam przez zaciśnięte zęby, patrząc na Andrzeja, który właśnie wrócił z pracy. W jego oczach zobaczyłam cień strachu, ale i tę znajomą nutę zniecierpliwienia. – O czym ty znowu mówisz, Anka? – rzucił, odkładając klucze na komodę.
Wiedziałam. Wiedziałam od tygodnia. Telefon, który zostawił na stole, wiadomość od niej: „Tęsknię. Kiedy znów się zobaczymy?” Dwa zdania, które roztrzaskały moje życie na kawałki. Przez kilka dni chodziłam jak w transie. Próbowałam sobie wmówić, że to może pomyłka, może głupi żart. Ale przecież znałam ten numer. To była Magda – ta sama Magda, z którą kiedyś pracował w urzędzie miasta.
Przez lata myślałam, że jesteśmy szczęśliwi. Mieliśmy dom na przedmieściach Warszawy, dwójkę dzieci – Olę i Michała – i kredyt hipoteczny, który spłacaliśmy razem od dziesięciu lat. Wieczorami siadaliśmy przed telewizorem, oglądaliśmy „Fakty”, czasem śmialiśmy się z polityków. Były kłótnie o drobiazgi: o to, kto nie wyniósł śmieci, kto zapomniał kupić mleko. Ale nigdy nie sądziłam, że Andrzej mógłby mnie zdradzić.
– Nie rób sceny – powiedział cicho. – To nie tak, jak myślisz.
– A jak? – głos mi się załamał. – Powiedz mi, Andrzej, jak to jest?
Nie odpowiedział. Wyszedł do kuchni, zostawiając mnie samą z tym wszystkim. Siedziałam na kanapie i czułam się tak, jakbym nagle znalazła się w innym świecie. Wszystko było znajome, a jednak obce.
Przez kolejne dni próbowałam żyć normalnie. Dzieci niczego nie zauważyły – Ola miała wtedy maturę na głowie, Michał był w drugiej klasie liceum i przeżywał swoją pierwszą miłość. Nie chciałam im dokładać problemów. Udawałam przed nimi i przed sobą samą.
Ale nocami nie spałam. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym, kiedy to się zaczęło. Czy już wtedy, gdy Andrzej coraz częściej zostawał dłużej w pracy? Czy wtedy, gdy przestał mnie przytulać na dobranoc?
W końcu nie wytrzymałam.
– Chcę wiedzieć wszystko – powiedziałam mu pewnego wieczoru. – Nie będę żyć w kłamstwie.
Andrzej spuścił wzrok.
– To już koniec – wyszeptał. – Przysięgam. To był błąd.
– Ile razy? Jak długo?
– Kilka miesięcy… To był trudny czas w pracy… Magda… Ona mnie rozumiała…
Zacisnęłam pięści tak mocno, że aż zabolały mnie palce.
– A ja? Ja cię nie rozumiałam?
Nie odpowiedział. Widziałam łzy w jego oczach i przez chwilę poczułam coś na kształt współczucia. Ale zaraz potem przyszła fala gniewu.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak współlokatorzy. Dzieci zaczęły coś podejrzewać – Ola zapytała mnie pewnego dnia:
– Mamo, czy wy z tatą się rozwiedziecie?
Zamarłam. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Nie wiem, kochanie… Naprawdę nie wiem.
Andrzej próbował się starać. Przynosił kwiaty, gotował kolacje, proponował wspólne wyjścia do kina. Ale ja nie potrafiłam już mu zaufać. Każdy jego gest wydawał mi się fałszywy.
Minęły dwa lata. Dzieci dorosły, Ola wyjechała na studia do Krakowa, Michał zaczął pracować w firmie informatycznej w Warszawie. Z Andrzejem byliśmy razem – a raczej obok siebie – tylko ze względu na rodzinę i wspólny dom.
Pewnego dnia spotkałam Magdę przypadkiem w sklepie spożywczym na Ursynowie. Stała przede mną w kolejce do kasy, trzymając w ręku siatkę z warzywami. Poznała mnie od razu.
– Anka…
Zamarłam. Chciałam uciec, ale nogi miałam jak z waty.
– Musimy porozmawiać – powiedziała cicho.
Wyszłyśmy przed sklep i usiadłyśmy na ławce pod blokiem.
– Wiem, że mnie nienawidzisz – zaczęła Magda. – I masz do tego prawo.
Milczałam.
– Chciałam ci tylko powiedzieć… To nie było tak, jak myślisz. Ja… Ja byłam wtedy bardzo samotna. Mój mąż odszedł do młodszej kobiety… Andrzej był dla mnie wsparciem…
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
– Myślisz, że to mnie uspokoi? Że to coś zmienia?
Magda pokręciła głową.
– Nie… Ale chciałam ci powiedzieć prawdę. On cię kochał. Cały czas mówił o tobie i dzieciach…
Poczułam łzy napływające do oczu.
– To dlaczego?
Magda wzruszyła ramionami.
– Czasem ludzie robią głupie rzeczy z rozpaczy… Ja też żałuję.
Siedziałyśmy tak przez chwilę w milczeniu. Potem Magda wstała i odeszła bez słowa.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Andrzej siedział przy stole i czytał gazetę.
– Spotkałam dziś Magdę – powiedziałam cicho.
Podniósł wzrok i zobaczyłam w jego oczach strach.
– O czym rozmawiałyście?
– O wszystkim…
Nie powiedział nic więcej. Tego wieczoru długo siedzieliśmy razem przy stole w ciszy.
Minęło kilka miesięcy zanim zaczęliśmy ze sobą naprawdę rozmawiać. O bólu, o zdradzie, o tym wszystkim, co nas podzieliło. Poszliśmy nawet na terapię małżeńską do pani psycholog na Kabatach. Było ciężko – każde spotkanie otwierało stare rany.
Ale powoli zaczynałam rozumieć jedno: zdrada to nie tylko koniec zaufania, ale też szansa na nowe początki – jeśli obie strony tego chcą.
Dziś jesteśmy razem. Inni niż kiedyś – bardziej ostrożni w słowach i gestach, ale też bardziej szczerzy wobec siebie.
Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy naprawdę można wybaczyć zdradę? Czy można zapomnieć? A może najważniejsze jest to, żeby nauczyć się żyć z blizną?
A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś taką ranę? Czy warto próbować naprawiać coś, co zostało złamane?