Zostawił mnie w dziewiątym miesiącu ciąży. Po trzech latach wrócił i błagał o wybaczenie…
– Nie możesz mi tego zrobić, Piotr! – krzyknęłam, czując jak łzy spływają mi po policzkach. Stałam w kuchni, opierając się o blat, z ogromnym brzuchem, który ledwo mieścił się pod moją ulubioną sukienką. Piotr stał naprzeciwko mnie, z walizką w ręku, wzrok wbity w podłogę.
– Przepraszam, Magda. Ja… ja nie daję rady. To wszystko mnie przerasta – jego głos był cichy, prawie niesłyszalny. – Potrzebuję czasu. Muszę odejść.
Wtedy świat się zatrzymał. W jednej chwili wszystko, co budowaliśmy przez siedem lat małżeństwa, rozpadło się na kawałki. Czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Byłam w dziewiątym miesiącu ciąży, a mój mąż właśnie postanowił mnie zostawić.
Nie pamiętam, jak długo stałam w tej kuchni. W głowie miałam tylko jedno pytanie: „Dlaczego?”. Przecież byliśmy szczęśliwi. Tak mi się wydawało. Owszem, kłóciliśmy się czasem o pieniądze, o teściową, o to, że Piotr za dużo pracuje. Ale kto się nie kłóci? Myślałam, że to normalne.
Kiedy wyszedł, usiadłam na podłodze i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez. Potem przyszła złość. Jak mógł mnie zostawić? Jak mógł zostawić nasze dziecko? Przecież jeszcze kilka dni temu głaskał mój brzuch i mówił do synka: „Już niedługo będziemy razem”.
Poród przyszedł szybciej niż się spodziewałam. Byłam sama. Mama przyjechała dopiero następnego dnia, bo mieszkała 300 kilometrów ode mnie. W szpitalu patrzyli na mnie ze współczuciem – młoda kobieta sama na porodówce, bez męża, bez wsparcia. Pielęgniarka zapytała:
– Ojciec dziecka nie mógł przyjechać?
Nie odpowiedziałam. Nie chciałam tłumaczyć się obcym ludziom z własnej porażki.
Kiedy trzymałam Kubusia po raz pierwszy na rękach, obiecałam sobie jedno: nigdy nie pozwolę mu poczuć się niekochanym. Nawet jeśli miałby mieć tylko jednego rodzica.
Pierwsze miesiące były koszmarem. Kubuś płakał całe noce, miał kolki i alergię na mleko. Ja byłam wykończona – fizycznie i psychicznie. Często siadałam na łóżku i patrzyłam w ścianę, zastanawiając się, jak długo jeszcze dam radę.
Mama pomagała jak mogła, ale musiała wrócić do pracy. Teściowa zadzwoniła raz – zapytała tylko, czy Piotr przysyła pieniądze na dziecko. Nie przysyłał.
Przez trzy lata budowałam życie od nowa. Znalazłam pracę w przedszkolu – nie było łatwo pogodzić opiekę nad Kubusiem z obowiązkami nauczycielki, ale dawałam radę. Wynajęłam małe mieszkanie na obrzeżach Warszawy. Każdego dnia walczyłam o to, żeby Kubuś miał normalne dzieciństwo.
Czasem patrzyłam na inne rodziny na placu zabaw i czułam ukłucie zazdrości. Tatusiowie pchali huśtawki, śmiali się z dziećmi. Kubuś pytał:
– Mamo, a gdzie jest mój tata?
Zawsze odpowiadałam wymijająco:
– Tata jest daleko i nie może teraz być z nami.
Ale w środku czułam wściekłość i żal.
W pracy bywało różnie – dyrektorka była wymagająca, pensja marna, a koleżanki czasem szeptały za moimi plecami:
– To ta Magda, co ją mąż zostawił…
Nauczyłam się nie zwracać na to uwagi. Skupiłam się na Kubusiu i na tym, żeby jakoś przeżyć od pierwszego do pierwszego.
Aż pewnego dnia wszystko się zmieniło.
Była sobota rano. Kubuś bawił się klockami w salonie, ja robiłam śniadanie. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i zamarłam.
Na progu stał Piotr.
Wyglądał inaczej – schudł, miał siwe pasma we włosach i zmęczone oczy. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
– Magda… – zaczął cicho. – Muszę z tobą porozmawiać.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Kubuś podbiegł do drzwi.
– Mamo, kto to?
Piotr spojrzał na niego i łzy napłynęły mu do oczu.
– To… to twój tata – powiedziałam drżącym głosem.
Kubuś patrzył na niego z ciekawością i nieufnością jednocześnie.
Usiedliśmy w kuchni. Piotr próbował mówić spokojnie:
– Wiem, że nie zasługuję na wybaczenie. Wiem też, że skrzywdziłem was oboje bardziej niż ktokolwiek inny mógłby to zrobić… Ale przez te trzy lata nie było dnia, żebym nie myślał o was. Popełniłem błąd… uciekłem jak tchórz. Bałem się odpowiedzialności, bałem się być ojcem… Ale teraz wiem, że chcę spróbować to naprawić.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
– Myślisz, że możesz po prostu wrócić po trzech latach i udawać, że nic się nie stało? Że ja przez ten czas nie płakałam po nocach? Że Kubuś nie pytał o ciebie każdego dnia? – głos mi drżał ze złości.
Piotr spuścił głowę.
– Nie oczekuję, że mi wybaczysz od razu… Ale chciałbym być częścią życia Kubusia. Chciałbym być jego ojcem… Jeśli mi pozwolisz.
Przez kolejne dni Piotr próbował odzyskać nasze zaufanie. Przynosił prezenty dla Kubusia – samochodziki, książeczki. Zabierał go na spacery do parku. Kubuś był zachwycony – w końcu miał tatę jak inne dzieci.
Ale ja nie potrafiłam tak łatwo zapomnieć tego wszystkiego, co przeszliśmy.
Wieczorami leżałam w łóżku i rozmyślałam: czy powinnam pozwolić Piotrowi wrócić do naszego życia? Czy powinnam dać mu drugą szansę dla dobra syna? A co jeśli znowu nas zostawi?
Mama była sceptyczna:
– Uważaj na niego, Magda. Ludzie rzadko się zmieniają.
Z kolei koleżanka z pracy mówiła:
– Każdy zasługuje na drugą szansę… Może naprawdę się zmienił?
A ja byłam rozdarta między sercem a rozumem.
Pewnego wieczoru Piotr przyszedł do mnie po tym, jak uśpił Kubusia.
– Magda… wiem, że nie mogę cofnąć czasu. Ale chcę być przy was. Chcę naprawić wszystko… Proszę cię tylko o jedną rzecz: pozwól mi być ojcem dla naszego syna.
Patrzyłam mu prosto w oczy i widziałam w nich szczerość… ale też strach i żal za stracony czas.
Nie wiem jeszcze, jaką decyzję podejmę. Wiem tylko jedno: życie potrafi być okrutne i nieprzewidywalne. Ale czy można wybaczyć zdradę i tchórzostwo dla dobra dziecka?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy potrafilibyście zaufać komuś drugi raz po takim bólu?