„A jeśli mąż chce się rozstać, to też w porządku. Sama zajmę się wnukiem”: Historia o miłości, poświęceniu i rodzinnych dramatach

Siedziałam w kuchni, patrząc na parujący kubek herbaty, kiedy Matylda weszła do pokoju z oczami pełnymi łez. „Mamo, on chce odejść,” powiedziała drżącym głosem. Moje serce zamarło na chwilę, ale wiedziałam, że muszę być silna dla niej. „Kochanie, usiądź, porozmawiajmy,” odpowiedziałam spokojnie, choć wewnątrz czułam się jak roztrzęsiona gałązka na wietrze.

Matylda była moim jedynym dzieckiem. Urodziła się późno, kiedy już prawie straciłam nadzieję na macierzyństwo. Mój mąż i ja zdaliśmy sobie sprawę niemal jednocześnie, że musimy dać jej wszystko co najlepsze. Nawet leżąc na oddziale w dość niestabilnym stanie po porodzie, wciąż powtarzałam to samo: kup drogie pieluchy i najlepsze mleko. Chciałam dla niej świata bez trosk i zmartwień.

Teraz, kiedy jej małżeństwo się rozpadało, czułam się bezradna. „Mamo, co ja zrobię? Jak sobie poradzę sama z dzieckiem?” zapytała Matylda, a ja widziałam w jej oczach strach i zagubienie. „Nie jesteś sama,” odpowiedziałam stanowczo. „Jestem tutaj dla ciebie i dla małego Antosia. Jeśli mąż chce się rozstać, to też w porządku. Sama zajmę się wnukiem, a ty będziesz miała cały rok, by znów stać się piękną kobietą.”

Matylda spojrzała na mnie z niedowierzaniem. „Naprawdę byś to zrobiła?” zapytała cicho. „Oczywiście,” odpowiedziałam bez wahania. „Rodzina jest najważniejsza. Zawsze była i zawsze będzie.” Wiedziałam, że muszę być dla niej wsparciem, jakiego sama nigdy nie miałam.

Kiedy Matylda była mała, mój mąż często wyjeżdżał w delegacje. Byłam sama z dzieckiem przez większość czasu. Pamiętam te noce, kiedy siedziałam przy jej łóżeczku, śpiewając kołysanki i modląc się o jej zdrowie i szczęście. Teraz nadszedł czas, bym znów była przy niej.

„Mamo, ale co z tobą? Przecież masz swoje życie,” powiedziała Matylda z troską w głosie. „Moje życie to wy,” odpowiedziałam z uśmiechem. „Nie martw się o mnie. Poradzimy sobie razem.” Wiedziałam, że to będzie trudne, ale byłam gotowa na to wyzwanie.

Przez kolejne tygodnie starałam się być dla Matyldy jak najlepszym wsparciem. Pomagałam jej w codziennych obowiązkach i opiece nad Antosiem. Czasem czułam się zmęczona i przytłoczona, ale widok uśmiechu mojego wnuka wynagradzał wszystko.

Pewnego wieczoru siedziałyśmy z Matyldą przy stole, pijąc herbatę i rozmawiając o przyszłości. „Mamo, dziękuję ci za wszystko,” powiedziała nagle Matylda. „Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.” Poczułam ciepło w sercu i łzy napłynęły mi do oczu. „Nie musisz mi dziękować,” odpowiedziałam cicho. „To naturalne, że chcę ci pomóc. Jesteś moją córką i zawsze będziesz mogła na mnie liczyć.”

Z czasem Matylda zaczęła odzyskiwać pewność siebie. Zaczęła chodzić na zajęcia jogi i spotykać się z przyjaciółmi. Widziałam, jak powoli wraca do życia i to dawało mi ogromną satysfakcję.

Jednak pewnego dnia Matylda przyszła do mnie z nowiną, która mnie zaskoczyła. „Mamo, spotkałam kogoś,” powiedziała nieśmiało. „Jest inny niż wszyscy mężczyźni, których znałam.” Byłam szczęśliwa widząc jej radość, ale jednocześnie czułam niepokój. Czy ten nowy mężczyzna będzie dla niej dobry? Czy nie zrani jej tak jak poprzedni?

„Cieszę się twoim szczęściem,” powiedziałam szczerze. „Ale pamiętaj, żeby zawsze stawiać siebie na pierwszym miejscu.” Matylda przytuliła mnie mocno i obiecała być ostrożna.

Czas mijał, a ja obserwowałam jak moja córka kwitnie na nowo. Byłam dumna z tego, jak silną kobietą się stała mimo przeciwności losu.

Teraz siedzę przy oknie z kubkiem herbaty i patrzę na bawiącego się Antosia w ogrodzie. Myślę o tym wszystkim, co przeszliśmy jako rodzina i zastanawiam się: czy naprawdę jesteśmy gotowi na wszystko dla tych, których kochamy? Czy miłość matki jest naprawdę bezwarunkowa? Wiem jedno – dla mojej córki i wnuka jestem gotowa na wszystko.