Awans, który kosztował zbyt wiele: Historia Magdy Nowak
— Magda, musisz to zobaczyć! — głos Kasi, mojej koleżanki z działu, rozbrzmiał w biurze z taką siłą, że aż podskoczyłam na krześle. Właśnie kończyłam raport dla Piotra Bogusława, naszego dyrektora, który miał lada dzień przejść na emeryturę. Przez ostatnie miesiące wszyscy żyliśmy w napięciu, bo każdy wiedział, że jego stanowisko to nie tylko prestiż i pieniądze, ale też realna szansa na zmianę życia. I ja, Magda Nowak, od lat marzyłam o tym awansie.
Podbiegłam do Kasi, która już przeglądała firmową skrzynkę. Na ekranie widniał mail od zarządu: „Z przyjemnością informujemy, że nowym dyrektorem zostaje pan Tomasz Kaczmarek”. Zamarłam. Tomasz? Przecież on nawet nie pracuje w naszej firmie! Słyszałam o nim — podobno był świetnym menadżerem w jednej z konkurencyjnych spółek, ale nikt się nie spodziewał, że zarząd zdecyduje się na kogoś z zewnątrz.
— To jakiś żart? — zapytałam cicho.
— Magda… — Kasia spojrzała na mnie ze współczuciem. — Wszyscy myśleliśmy, że to będziesz ty.
Wróciłam do swojego biurka. W głowie miałam mętlik. Przez ostatnie lata poświęciłam tej firmie wszystko: czas, zdrowie, nawet rodzinę. Mój mąż Michał coraz częściej wyrzucał mi, że nie ma mnie w domu. Córka Zosia przestała opowiadać mi o swoich problemach. Ale ja wierzyłam, że kiedy osiągnę sukces, wszystko się ułoży. Teraz czułam się jak idiotka.
Wieczorem w domu panowała cisza. Michał siedział przy stole z gazetą, Zosia zamknęła się w pokoju. Usiadłam naprzeciwko męża.
— Nie dostałam tego awansu — powiedziałam cicho.
Michał spojrzał na mnie spod byka.
— Może to i lepiej? Może w końcu będziesz miała czas dla nas?
Poczułam ukłucie żalu.
— Michał, to była moja szansa! Pracowałam na to całe życie!
— A my? My się nie liczymy?
Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że nie zrozumie. Dla niego praca to tylko sposób na zarabianie pieniędzy. Dla mnie — sens życia.
Następnego dnia w biurze atmosfera była gęsta. Tomasz Kaczmarek pojawił się punktualnie o ósmej. Wysoki, pewny siebie, z uśmiechem na twarzy. Przedstawił się wszystkim i od razu zaczął wprowadzać zmiany. Nowe procedury, nowe wymagania, nowe cele. Czułam się coraz bardziej zbędna.
Po tygodniu Tomasz poprosił mnie na rozmowę.
— Magda, słyszałem o twoich osiągnięciach. Chciałbym, żebyś została moją prawą ręką.
Zaskoczył mnie. Przez chwilę poczułam dumę — może jednak ktoś docenił moją pracę?
— Dziękuję… To dla mnie ważne — odpowiedziałam.
Praca z Tomaszem była wyzwaniem. Był wymagający, ale sprawiedliwy. Szybko zauważyłam jednak, że nie wszystkim się to podobało. Kasia zaczęła mnie unikać.
— Zdradziłaś nas — powiedziała pewnego dnia w kuchni.
— Co ty mówisz?
— Sprzedałaś się nowemu szefowi! Myślisz tylko o sobie!
Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać. Przecież zawsze byłam lojalna wobec zespołu. Ale czy miałam wybór? Jeśli chciałam utrzymać się na powierzchni, musiałam grać według nowych zasad.
W domu było coraz gorzej. Michał zamykał się w sobie, Zosia prawie ze mną nie rozmawiała. Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez drzwi:
— Mama już nas nie kocha — szepnęła Zosia.
— Nie mów tak — odpowiedział Michał cicho. — Po prostu jest zmęczona.
Poczułam łzy pod powiekami. Czy naprawdę stałam się kimś obcym dla własnej rodziny?
Minęły miesiące. Tomasz coraz bardziej mi ufał. Zaczęliśmy jeździć razem na delegacje, spędzać długie godziny nad projektami. Plotki w firmie narastały.
— Pewnie sypia z szefem — usłyszałam raz za plecami.
Zacisnęłam pięści. Czy naprawdę nikt nie wierzył w moją uczciwość?
Pewnego dnia Tomasz zaprosił mnie do swojego gabinetu.
— Magda… Chciałem ci podziękować za wszystko. Bez ciebie nie dałbym rady.
Spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam dziwne napięcie.
— Tomasz… Ja…
Przerwał mi gestem ręki.
— Wiem, co ludzie mówią. Ale wiem też, kim jesteś naprawdę.
Wróciłam do domu późno tego dnia. Michał czekał na mnie w kuchni.
— Magda… Musimy porozmawiać.
Usiadłam naprzeciwko niego.
— Nie wiem już, kim jesteśmy — powiedział cicho. — Ty żyjesz tylko pracą. Ja… Ja już nie potrafię tak żyć.
Poczułam strach.
— Michał… Proszę…
Ale on tylko pokręcił głową i wyszedł z kuchni.
W pracy zaczęły się kolejne zmiany. Tomasz awansował mnie oficjalnie na stanowisko zastępcy dyrektora. Powinnam być szczęśliwa — przecież o tym marzyłam! Ale zamiast radości czułam pustkę.
Kasia już ze mną nie rozmawiała. Zespół traktował mnie jak zdrajczynię. W domu panowała cisza i chłód. Córka przestała nawet odpowiadać na moje „dzień dobry”.
Któregoś wieczoru usiadłam sama przy stole i spojrzałam na swoje odbicie w oknie. Czy naprawdę warto było poświęcić wszystko dla kariery? Czy sukces ma sens, jeśli nie masz z kim go dzielić?
Może powinnam była wcześniej zatrzymać się i spojrzeć na swoje życie z dystansu? Czy można odzyskać rodzinę i przyjaciół po tym wszystkim? A może już za późno?