„Kiedy miałam wyjechać do pracy do Niemiec, moja córka Marta miała 12 lat. Dziś nie może mi wybaczyć, że zostawiłam ją wtedy samą” – Moja historia o rozstaniu, winie i nadziei na pojednanie
– Mamo, dlaczego wtedy mnie zostawiłaś? – głos Marty drżał, a jej oczy były pełne łez i gniewu. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole, a ja czułam, jak serce ściska mi się z bólu. W powietrzu wisiała cisza, którą przerywał tylko cichy stukot deszczu o parapet.
Marta miała już 32 lata, a ja 59. Minęło tyle lat, a jednak ta rana wciąż była świeża. Cofnęłam się myślami do tamtego dnia, gdy spakowałam walizkę i wyszłam z naszego mieszkania na warszawskim Bródnie. Marta miała wtedy 12 lat. Pamiętam jej drobną sylwetkę w drzwiach, jej wielkie oczy pełne strachu i niezrozumienia.
– Muszę jechać, córeczko – powiedziałam wtedy, próbując ukryć łzy. – Będę dzwonić codziennie. Babcia się tobą zaopiekuje.
Wiedziałam, że nie rozumie. Jak mogła? Jej ojciec, Tomek, odszedł od nas, gdy miała trzy lata. Alkohol i wieczne bezrobocie sprawiły, że nie mogłam na niego liczyć. Sama ciągnęłam wszystko – rachunki, szkołę Marty, jej ubrania, jedzenie. Pracowałam w sklepie spożywczym po godzinach, sprzątałam mieszkania sąsiadów. Ale to nie wystarczało.
Gdy pojawiła się okazja pracy w Niemczech – opieka nad starszą panią w Monachium – wiedziałam, że to jedyna szansa na lepsze życie dla nas obu. Ale cena była ogromna.
– Mamo, ja wtedy tak bardzo cię potrzebowałam…
Marta patrzyła na mnie z wyrzutem. Wiem, że przez te lata próbowała zrozumieć. Ale samotność dziecka nie daje się łatwo zagłuszyć pieniędzmi przesyłanymi z zagranicy.
Babcia była dobra, ale surowa. Nie rozumiała Marty tak jak ja. Gdy wracałam na święta czy wakacje, widziałam w oczach córki coraz większy dystans. Z czasem zaczęła mnie traktować jak gościa.
Pamiętam jeden z telefonów:
– Mamo, dostałam piątkę z matematyki!
– Jestem z ciebie dumna! – odpowiedziałam przez łzy.
Ale wiedziałam, że to nie to samo co przytulenie po powrocie ze szkoły.
W Niemczech pracowałam ciężko. Starsza pani była wymagająca, czasem kapryśna. Tęskniłam za Martą każdej nocy. Liczyłam dni do powrotu. Ale pieniądze pozwoliły nam spłacić długi i kupić komputer dla Marty – jej pierwsze okno na świat.
Po trzech latach wróciłam na stałe do Polski. Marta miała już 15 lat i własny świat. Chodziła na zajęcia pozalekcyjne, miała przyjaciółki, ale mnie w nim nie było.
– Próbowałam do ciebie dotrzeć – powiedziałam cicho przy stole. – Ale ty już wtedy nie chciałaś rozmawiać.
– Bo czułam się zdradzona! – wybuchła Marta. – Wszyscy mieli rodziców na wywiadówkach, tylko mnie zawsze reprezentowała babcia! Nawet nie wiesz, jak to bolało!
Zamilkłyśmy obie. Przez okno widziałam szare bloki i mokre drzewa. Warszawa była taka sama jak wtedy – tylko my się zmieniłyśmy.
Próbowałam naprawić naszą relację przez lata. Zapraszałam Martę na wspólne wyjazdy, gotowałam jej ulubione pierogi ruskie, kupowałam drobiazgi na urodziny. Ale ona zawsze była gdzieś obok – obecna fizycznie, ale nieobecna duchem.
Gdy poszła na studia do Krakowa, kontakt jeszcze bardziej się rozluźnił. Pisała krótkie smsy: „Jest ok”, „Zaliczyłam egzamin”, „Nie mam czasu”.
Czasem dzwoniłam wieczorami:
– Córeczko, jak minął dzień?
– Dobrze, mamo. Muszę kończyć.
Czułam się jak intruz w jej życiu.
Dziś Marta ma własną rodzinę – męża Pawła i małego synka Antosia. Widuję ich rzadko. Czasem zaprasza mnie na niedzielny obiad, ale rozmowy są powierzchowne.
Dopiero teraz odważyła się powiedzieć mi wprost o swoim żalu.
– Wiesz… kiedy Antoś płacze w nocy i jestem zmęczona, czasem myślę o tobie – powiedziała cicho. – Zastanawiam się, czy też tak płakałam wtedy…
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Przepraszam cię, Marto… Chciałam tylko zapewnić ci lepsze życie…
– Może lepsze materialnie… Ale emocjonalnie byłam sama.
Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczy. Czy można naprawić coś tak głęboko pękniętego?
Czasem patrzę na stare zdjęcia Marty z dzieciństwa i pytam siebie: czy mogłam postąpić inaczej? Czy lepiej być biedną razem niż bogatszą osobno? Czy każda matka musi wybierać między chlebem a bliskością?
A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy można odzyskać utracony czas?