„Podpisz wszystko na mnie! Dlaczego jej uwierzyłaś? Ona cię oszukuje!” – Moja walka o dom, córkę i własną godność po zdradzie męża

– Podpisz wszystko na mnie! – krzyczał Michał, trzaskając drzwiami salonu. Stałam przy kuchennym blacie, ściskając w dłoni kubek z zimną już herbatą. Moje serce waliło jak oszalałe. W głowie wciąż dudniły słowa, które usłyszałam godzinę wcześniej: „On cię zdradza. Widziałam ich razem. Nie pozwól mu wszystkiego zabrać.”

To była moja siostra, Kasia. Przyszła do mnie wieczorem, kiedy Zosia już spała. Szeptała, jakby bała się, że ściany mają uszy. „On od miesięcy spotyka się z tą swoją koleżanką z pracy, Anetą. Wszyscy już o tym mówią. Ty ostatnia się dowiadujesz.”

Nie chciałam wierzyć. Przecież Michał był moim mężem od dwunastu lat. Przeszliśmy razem przez tyle – kredyt na mieszkanie w bloku na Pradze, narodziny Zosi, jego zwolnienie z pracy i moją depresję po porodzie. Byliśmy rodziną. Tak mi się wydawało.

Kiedy Kasia wyszła, usiadłam na kanapie i patrzyłam w pustkę. Czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce. Michał wrócił późno, jak zwykle ostatnio. Pachniał obcymi perfumami. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, rzucił mi na stół plik papierów.

– Musimy to podpisać. Przepisz mieszkanie na mnie, to tylko formalność – powiedział chłodno.

– Dlaczego? – zapytałam drżącym głosem.

– Bo tak będzie lepiej dla wszystkich. Ty nie dasz rady sama tego utrzymać.

– Michał… czy ty masz kogoś? – wyszeptałam.

Zamilkł na chwilę, a potem wzruszył ramionami.

– Nie rób scen. To nie twoja sprawa.

Wtedy poczułam pierwszy raz w życiu prawdziwy strach. Strach przed tym, że mogę wszystko stracić: dom, córkę, siebie samą.

Następne dni były jak koszmar na jawie. Michał coraz częściej znikał na całe noce. Zosia pytała: „Mamo, kiedy tata wróci?” Kłamałam jej w żywe oczy: „Tata pracuje.”

Kasia dzwoniła codziennie:
– Nie podpisuj niczego! On chce cię wykiwać!

Ale Michał był coraz bardziej natarczywy. Przychodził z Anetą pod blok, nie kryli się już z niczym. Sąsiedzi patrzyli na mnie ze współczuciem albo złośliwą satysfakcją.

Pewnego wieczoru, kiedy Zosia zasnęła wtulona we mnie po kolejnej awanturze, usiadłam przy stole i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam, co robić. Bałam się sądu, bałam się samotności, bałam się przyszłości.

Następnego dnia poszłam do pracy z podkrążonymi oczami. Moja szefowa, pani Ewa, spojrzała na mnie uważnie:
– Coś się stało?

Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się przy niej jak dziecko.
– On mnie zostawia… Chce mi zabrać wszystko…

Pani Ewa przytuliła mnie mocno.
– Nie pozwól mu na to. Masz prawo walczyć o siebie i o Zosię.

To był moment przełomowy. Postanowiłam nie być już ofiarą.

Zadzwoniłam do prawniczki poleconej przez Kasię. Umówiłam się na spotkanie i pierwszy raz od miesięcy poczułam cień nadziei.

Michał dowiedział się o tym i wpadł w furię.
– Po co ci to? Przecież mówiłem, że zaopiekuję się wami! Ona cię oszukuje! – wrzeszczał, wskazując na Kasię.

– To ty mnie oszukujesz! – krzyknęłam pierwszy raz w życiu tak głośno.

Zosia obudziła się ze snu i zaczęła płakać. Michał wybiegł trzaskając drzwiami.

Rozpoczęła się wojna o dom i dziecko. Michał próbował przekupić mnie pieniędzmi, groził sądem, szantażował emocjonalnie:
– Jeśli nie podpiszesz, powiem wszystkim, że jesteś złą matką!

Każdego dnia walczyłam ze strachem i bezsilnością. Kasia była moją opoką:
– Nie jesteś sama. Przejdziemy przez to razem.

W sądzie Michał próbował udawać troskliwego ojca i skrzywdzonego męża. Jego matka – teściowa, pani Halina – patrzyła na mnie z pogardą:
– To przez ciebie mój syn cierpi! Zawsze byłaś niewdzięczna!

Chciało mi się krzyczeć: „To przez niego moje dziecko płacze po nocach!” Ale milczałam. Wiedziałam, że muszę być silna dla Zosi.

Po miesiącach walki sąd przyznał mi opiekę nad córką i pozwolił nam zostać w mieszkaniu. Michał wyprowadził się do Anety.

Zostałyśmy same – ja i Zosia – w pustym mieszkaniu pełnym wspomnień i bólu.

Pierwsze tygodnie były najtrudniejsze. Każdy kąt przypominał mi o dawnym życiu. Ale powoli zaczęłyśmy budować nowy świat: tylko nasz, spokojny, bez krzyków i strachu.

Czasem Zosia pyta:
– Mamo, czy tata jeszcze nas kocha?

Odpowiadam jej wtedy:
– Tata zawsze będzie twoim tatą. Ale my mamy siebie i damy radę.

Dziś wiem jedno: nie jestem już tą samą kobietą co kiedyś. Przeszłam przez piekło zdrady i upokorzenia, ale odzyskałam siebie i swoją godność.

Czy można zaufać jeszcze kiedyś drugiemu człowiekowi? Czy warto walczyć o dom za wszelką cenę? Może ktoś z was zna odpowiedź…