Między obowiązkiem a wolnością: Moja walka z oczekiwaniami mamy

– Znowu nie masz dla mnie czasu? – głos mamy przeszył ciszę mojego mieszkania, zanim jeszcze zdążyłam zdjąć płaszcz.

Zamarłam w progu, z kluczami w dłoni. W słuchawce słyszałam jej ciężki oddech i czułam, jak narasta we mnie znajome uczucie winy. Przez chwilę chciałam się rozłączyć, udawać, że bateria padła. Ale wiedziałam, że to niemożliwe. Mama zawsze znajdowała sposób, by mnie dosięgnąć.

– Mamo, miałam ciężki dzień w pracy… – zaczęłam ostrożnie.

– A ja miałam ciężki dzień w życiu! – przerwała mi natychmiast. – Wiesz, ile kosztuje teraz prąd? A leki? Nie każdy ma luksus siedzenia w biurze i picia kawy!

Zacisnęłam powieki. Znowu to samo. Od kiedy dostałam stałą pracę w urzędzie miasta w Radomiu, mama coraz częściej dzwoniła z prośbami o pieniądze. Najpierw na rachunki, potem na leki, potem na „coś do garnka”. Zawsze miała powód. A ja… ja nie umiałam odmówić.

Pamiętam, jak dorastałam w naszym dwupokojowym mieszkaniu na osiedlu Gołębiów. Tata odszedł, gdy miałam dziewięć lat. Mama pracowała na dwie zmiany w piekarni, a ja opiekowałam się młodszym bratem, Maćkiem. Często nie było nas stać na nowe buty czy wycieczkę szkolną. Mama powtarzała: „Rodzina to najważniejsze. Musimy trzymać się razem”.

Ale teraz… Teraz miałam trzydzieści dwa lata i własne życie. Przynajmniej teoretycznie.

– Mamo, przelałam ci już w tym miesiącu pięćset złotych…

– I co z tego? Myślisz, że to wystarczy? Ty masz wszystko: mieszkanie, pracę, chłopaka… A ja? Siedzę tu sama jak palec! Nawet Maciek nie dzwoni!

Maciek wyjechał do Anglii dwa lata temu. Od tamtej pory kontaktował się z nami rzadko. Mama mówiła o nim z żalem i wyrzutem, ale nigdy nie prosiła go o pomoc finansową tak jak mnie.

– Może powinnaś zadzwonić do Maćka… – zaczęłam nieśmiało.

– On ma swoje życie! Ty jesteś moją córką! – usłyszałam trzask słuchawki.

Usiadłam na podłodze, opierając głowę o ścianę. Czułam się jak dziecko przyłapane na czymś złym. Czy naprawdę byłam złą córką?

Mój chłopak, Tomek, wszedł do przedpokoju.

– Znowu twoja mama? – zapytał cicho.

Pokiwałam głową. Tomek od dawna próbował mnie przekonać, żebym postawiła granice. Ale jak miałam to zrobić? Przecież mama tyle dla mnie poświęciła…

– Musisz pomyśleć o sobie – powiedział kiedyś. – Ile jeszcze będziesz jej wysyłać pieniędzy? Nie możesz tak żyć.

Ale ja nie umiałam inaczej. Każda odmowa bolała mnie bardziej niż ją.

Kilka dni później pojechałam do mamy. W mieszkaniu pachniało starym tłuszczem i lekami. Mama siedziała przy stole, patrząc przez okno na szare podwórko.

– Dzień dobry – powiedziałam cicho.

Nie odpowiedziała. Dopiero po chwili spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Myślisz, że jak przyjedziesz raz na miesiąc, to wszystko załatwione?

Usiadłam naprzeciwko niej.

– Mamo… Ja też mam swoje życie. Pracuję, mam zobowiązania…

– Twoje życie? – prychnęła. – Gdyby nie ja, nie miałabyś niczego! Wszystko ci dałam! Nawet siebie!

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Wiem… I jestem ci wdzięczna. Ale nie mogę ciągle rezygnować ze swoich planów…

Mama spojrzała na mnie tak, jakby zobaczyła obcą osobę.

– Więc już mnie nie kochasz? – zapytała cicho.

To pytanie rozdarło mnie na pół. Czy miłość naprawdę musi oznaczać poświęcenie siebie?

Wróciłam do domu rozbita. Tomek czekał z kolacją.

– Musisz coś postanowić – powiedział spokojnie. – Albo będziesz żyć dla niej, albo dla siebie.

Nie spałam całą noc. W głowie słyszałam głos mamy: „Wszystko ci dałam!”. I głos Tomka: „Musisz pomyśleć o sobie”.

Następnego dnia zadzwoniłam do Maćka.

– Słuchaj – powiedziałam bez ogródek – mama potrzebuje pomocy. Nie mogę wszystkiego brać na siebie.

Zamilkł na chwilę.

– Wiem… Przepraszam cię, siostra. Postaram się coś wysłać.

To był pierwszy raz od lat, kiedy poczułam ulgę. Może nie muszę być jedyną osobą odpowiedzialną za wszystko?

Zaczęłam powoli stawiać granice. Przelewałam mamie tyle, ile mogłam, ale nie więcej. Dzwoniłam rzadziej. Skupiałam się na sobie i Tomku. Było mi ciężko – każda rozmowa kończyła się wyrzutami sumienia i łzami mamy. Ale wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, nigdy nie będę szczęśliwa.

Czasem zastanawiam się: czy jestem egoistką? Czy można kochać rodzica i jednocześnie dbać o siebie?

Może wy też macie podobne doświadczenia? Jak znaleźć równowagę między obowiązkiem a wolnością?