Moja teściowa chce, żebym sprzedała dom i zostawiła wszystko dla jej wygody. Czy naprawdę muszę poświęcić swoje życie?
— Aniu, musisz to zrozumieć. Ja już nie mam siły mieszkać sama na tym zadupiu — głos teściowej, pani Haliny, rozbrzmiewał w mojej głowie jeszcze długo po tej rozmowie. Stałyśmy w kuchni, a ja nerwowo ściskałam kubek z herbatą.
— Ale mamo, przecież zawsze mówiła pani, że dom na wsi to pani azyl… — próbowałam jeszcze raz, choć wiedziałam, że to nie ma sensu.
— To było kiedyś! Teraz chcę być bliżej ludzi, lekarza, sklepu. A wy macie duży dom, możecie sprzedać i kupić coś razem ze mną. Przecież to logiczne! — jej ton nie znosił sprzeciwu.
Patrzyłam na nią i czułam, jak w środku wszystko się we mnie gotuje. Nasz dom w podwarszawskiej Zielonce był moim spełnieniem marzeń. Z Michałem budowaliśmy go przez lata, cegła po cegle, rezygnując z wakacji i nowych samochodów. Każdy kąt miał swoją historię: ślady dziecięcych rączek na ścianie w salonie, pęknięcie w kuchennym blacie po pierwszej wspólnej Wigilii…
A teraz miałabym to wszystko zostawić? Bo teściowa chce wygodniej?
Michał milczał. Widziałam, że jest rozdarty. Jego mama była wdową od pięciu lat. Zawsze była silna, ale ostatnio coraz częściej narzekała na zdrowie i samotność. Rozumiałam ją — naprawdę! Ale czy to znaczyło, że mam poświęcić wszystko?
Wieczorem usiedliśmy z Michałem przy stole. Dzieci już spały.
— Anka… Może mama ma rację? Może powinniśmy pomyśleć o czymś mniejszym? — zaczął ostrożnie.
— Michał! To nasz dom! Nasze życie! — głos mi się załamał. — Przecież tu są nasze wspomnienia…
— Ale mama jest sama. Boję się o nią. Jak coś się stanie…
— A ja? O mnie się nie boisz? O nas?
Wybuchłam płaczem. Michał próbował mnie objąć, ale odsunęłam się. Czułam się zdradzona.
Następne dni były jak koszmar. Teściowa dzwoniła codziennie, wypytywała o decyzję, sugerowała ogłoszenia mieszkań w Warszawie. W pracy nie mogłam się skupić, w domu panowała napięta cisza.
Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Michała z teściową przez telefon:
— Mamo, Anka nie jest przekonana… Tak, wiem… Tak, rozumiem… Ale to nie takie proste…
Zacisnęłam pięści. Dlaczego nikt nie pyta mnie o zdanie? Dlaczego moje uczucia są mniej ważne?
W weekend przyjechała teściowa. Od progu zaczęła oglądać dom jak agent nieruchomości.
— Tu można by zrobić pokój dla mnie… A tu garderobę… O, a ogród można sprzedać sąsiadom na działkę!
Nie wytrzymałam.
— Mamo! To jest NASZ dom! Nie zamierzam go sprzedawać!
Zapadła cisza. Michał patrzył na mnie zaskoczony, dzieci uciekły do swoich pokoi.
Teściowa spojrzała na mnie z wyrzutem:
— Myślałam, że jesteś rozsądna…
Wyszła trzaskając drzwiami.
Przez kolejne dni czułam się jak najgorszy człowiek na świecie. Michał był chłodny i zamknięty w sobie. Dzieci pytały, czy babcia już nas nie lubi.
W pracy koleżanka zapytała:
— Anka, co się dzieje? Wyglądasz jak cień.
Opowiedziałam jej wszystko. Słuchała uważnie.
— Wiesz co? Moja mama też kiedyś próbowała rządzić moim życiem. Musisz postawić granice. Inaczej zwariujesz.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Myśli kłębiły mi się w głowie: czy jestem egoistką? Czy powinnam poświęcić swoje szczęście dla kogoś innego?
Następnego dnia poprosiłam Michała o rozmowę.
— Kocham cię i rozumiem twoją troskę o mamę — zaczęłam spokojnie. — Ale ja też mam prawo do swojego życia. Nie chcę sprzedawać domu. Nie chcę zaczynać wszystkiego od nowa tylko dlatego, że ktoś tego oczekuje.
Michał spuścił wzrok.
— Nie wiem, co robić…
— Może czas porozmawiać z mamą szczerze? Zaproponować jej inne rozwiązanie? Może mieszkanie blisko nas? Albo dom opieki?
Michał milczał długo.
— Spróbuję…
Kilka dni później spotkaliśmy się wszyscy razem. Atmosfera była napięta.
— Mamo — zaczął Michał — rozumiemy twoją sytuację i chcemy ci pomóc. Ale nie możemy sprzedać domu. To dla nas za dużo.
Teściowa patrzyła na nas długo.
— Czyli zostawiacie mnie samą? — zapytała cicho.
— Nie! — odpowiedziałam stanowczo. — Chcemy znaleźć inne rozwiązanie. Może mieszkanie blisko nas? Albo pomoc domowa?
Pani Halina rozpłakała się.
— Ja już nikomu nie jestem potrzebna…
Serce mi pękało, ale wiedziałam, że muszę być silna.
Minęły tygodnie zanim sytuacja się uspokoiła. Teściowa ostatecznie zgodziła się na mieszkanie w bloku niedaleko nas. Często ją odwiedzamy, dzieci pomagają jej w zakupach i sprzątaniu.
Ale ja do dziś czuję żal i zmęczenie tą walką o własne życie.
Czasem patrzę na nasz dom i pytam siebie: czy naprawdę musimy wybierać między własnym szczęściem a oczekiwaniami innych? Czy można być dobrą córką i jednocześnie nie zatracić siebie?