Nieznajoma z łzami w oczach wyznała mi miłość do mojego męża: Prawda, która rozbiła moją rodzinę
– Pani Anno, muszę z panią porozmawiać. Proszę, to bardzo ważne… – głos nieznajomej drżał, a jej oczy były zaczerwienione od łez. Stała w progu mojego mieszkania, ściskając w dłoniach zmiętą chusteczkę. Był szary, deszczowy poniedziałek, a ja właśnie wróciłam z pracy. Nie spodziewałam się gości, tym bardziej takiej rozmowy.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, kobieta weszła do środka. Miała może trzydzieści kilka lat, jasne włosy związane w niedbały kucyk i twarz, na której malowało się cierpienie. Zamknęłam za nią drzwi i zaprosiłam do kuchni. Zaparzyłam herbatę, choć ręce mi się trzęsły. Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Czułam, jak narasta we mnie niepokój.
– Nazywam się Marta – powiedziała w końcu cicho. – Przepraszam, że tak wpadłam… Ale nie mogę już dłużej żyć z tym ciężarem.
Patrzyłam na nią pytająco. W głowie miałam tysiąc myśli: czy coś się stało Edkowi? Czy to jakaś znajoma z pracy? Może pomyliła adres?
– Chodzi o pani męża… o Edka – wyszeptała i wtedy poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
– Co z nim? – zapytałam ostrożnie, choć już przeczuwałam, że zaraz usłyszę coś, czego nie chcę wiedzieć.
Marta spuściła wzrok. – Ja… ja go kocham. Przepraszam… Wiem, że to okropne. Ale musiałam pani powiedzieć. Nie mogę już udawać.
Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Słowa zawisły w powietrzu jak ciężka mgła. Czułam się, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Trzydzieści lat małżeństwa z Edkiem – trzy dekady wspólnych świąt, wakacji nad Bałtykiem, kłótni o drobiazgi i pojednań przy herbacie – nagle wydały mi się kruche jak szkło.
– Skąd go znasz? – zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
– Poznaliśmy się w pracy… – Marta zaczęła opowiadać, a ja słuchałam jak przez mgłę. Okazało się, że od kilku miesięcy pracują razem nad projektem dla dużej firmy budowlanej. Spotykali się po godzinach, najpierw służbowo, potem coraz częściej prywatnie. Ona była samotna po rozwodzie, on – jak mówiła – wydawał się jej ciepły i troskliwy.
– Przysięgam, nigdy nie chciałam nikomu zrobić krzywdy – płakała Marta. – Ale zakochałam się w nim… On mówił, że jest mu ciężko w domu, że czuje się niezrozumiany…
Poczułam ukłucie w sercu. Czy naprawdę Edkowi było ze mną źle? Czy przez te wszystkie lata przestałam go słuchać? Przypomniałam sobie nasze ostatnie rozmowy: krótkie, rzeczowe wymiany zdań o rachunkach i zakupach. Kiedy ostatni raz spojrzeliśmy sobie w oczy bez pośpiechu?
– Co on ci obiecał? – zapytałam gorzko.
Marta otarła łzy. – Niczego nie obiecywał… Ale wiem, że mnie kocha. I ja jego. Chciałam tylko być szczera…
Wstałam gwałtownie od stołu. Zaparło mi dech ze złości i rozpaczy jednocześnie.
– Proszę wyjść – powiedziałam cicho. – Muszę być sama.
Marta wyszła bez słowa. Zostałam sama w kuchni, patrząc na parującą herbatę. W głowie miałam mętlik: gniew na Martę, żal do Edka i do siebie samej. Jak mogłam nie zauważyć? Czy naprawdę byłam aż tak ślepa?
Wieczorem Edek wrócił do domu jak zwykle: zmęczony, z reklamówką zakupów i gazetą pod pachą. Spojrzał na mnie zdziwiony moim milczeniem.
– Coś się stało? – zapytał.
– Była u mnie Marta – powiedziałam bez ogródek.
Zbladł momentalnie. Odłożył zakupy na stół i usiadł ciężko na krześle.
– Anna… Ja…
– Ile to trwa? – przerwałam mu zimno.
Milczał długo. W końcu westchnął i spuścił głowę.
– Kilka miesięcy… Nie chciałem cię ranić… To wszystko wymknęło się spod kontroli.
Zacisnęłam pięści ze złości.
– A ja? Nasze życie? Nasza córka? Czy to wszystko nic dla ciebie nie znaczy?
Edek podszedł do mnie i próbował mnie objąć, ale odepchnęłam go gwałtownie.
– Nie wiem już nic – powiedziałam drżącym głosem. – Nie wiem nawet, kim jesteś.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Córka Ola zauważyła napiętą atmosferę i zaczęła zadawać pytania. Nie miałam siły jej tłumaczyć. W pracy byłam rozkojarzona, po nocach płakałam w poduszkę. Zastanawiałam się: czy powinnam walczyć o ten związek? Czy można odbudować zaufanie po czymś takim?
Pewnego wieczoru Edek przyszedł do mnie do sypialni.
– Anna… Przepraszam za wszystko. Wiem, że zawiodłem ciebie i naszą rodzinę. Ale chcę to naprawić… Proszę cię tylko o jedną szansę.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu. Widziałam w jego oczach strach i żal, ale też coś jeszcze – może cień dawnej miłości?
Nie wiem jeszcze, co zrobię. Może czas uleczy rany? Może nigdy już nie będziemy tacy sami? Jedno jest pewne: życie potrafi złamać człowieka w jednej chwili i zmusić go do zadania sobie najtrudniejszych pytań.
Czy można wybaczyć zdradę? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? A może czasem trzeba pozwolić odejść temu, co było kiedyś piękne?