„To koniec” – powiedział. Zgodziłam się, a potem zobaczyłam go z moją najlepszą przyjaciółką. Czy można zdradzić dwa razy jednocześnie?
– To koniec – powiedział Michał, patrząc na mnie chłodnym wzrokiem, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, a nie o naszym trzyletnim związku. Siedzieliśmy w mojej kuchni, przy stole, na którym jeszcze godzinę temu stały dwie filiżanki po kawie i talerz z domowym sernikiem. Teraz wszystko wydawało się obce, jakby należało do kogoś innego.
– Po prostu tak? – zapytałam, czując, jak gardło zaciska mi się ze strachu i niedowierzania. – Jesteś gotów mnie zostawić i nawet nie pytasz dlaczego?
Michał wzruszył ramionami. – Myślę, że oboje wiemy, że to nie ma sensu. Lepiej zakończyć to teraz, zanim zaczniemy się nienawidzić.
Nie odpowiedziałam. W głowie miałam mętlik. Przecież jeszcze wczoraj planowaliśmy wspólny wyjazd nad morze. Jeszcze rano pisał mi „kocham cię” w SMS-ie. A teraz siedzi przede mną i mówi, że to koniec, jakbyśmy byli dwojgiem obcych ludzi.
Nie płakałam. Nie krzyczałam. Po prostu wstałam i wyszłam do łazienki, żeby nie widział mojej twarzy. W lustrze zobaczyłam kogoś innego – bladą dziewczynę z podkrążonymi oczami, która nie wie, co zrobić z własnym życiem.
Kiedy wróciłam do kuchni, Michała już nie było. Zostawił klucz na stole i zamknął za sobą drzwi. Usłyszałam tylko cichy stukot na klatce schodowej. I wtedy poczułam pustkę – tak wielką, że aż zabolało mnie w piersi.
Przez następne dni żyłam jak w transie. Praca w biurze wydawała się jeszcze bardziej bezsensowna niż zwykle. Koleżanki pytały, czy wszystko w porządku, a ja odpowiadałam automatycznie: „Tak, po prostu jestem zmęczona”.
Najbardziej bolało mnie to, że nie miałam z kim o tym porozmawiać. Moja mama zawsze powtarzała: „Nie uzależniaj swojego szczęścia od mężczyzny”. Ale przecież nie chodziło tylko o Michała – chodziło o naszą wspólną codzienność, o plany i marzenia.
Jedyną osobą, która mogła mnie zrozumieć, była Anka – moja najlepsza przyjaciółka od podstawówki. To ona znała wszystkie moje sekrety, to do niej dzwoniłam po każdej kłótni z Michałem. Ale tym razem nie odbierała telefonu. Pisałam do niej na Messengerze:
„Musimy pogadać. Michał mnie zostawił.”
Cisza.
Dopiero po trzech dniach odezwała się krótko: „Jestem zawalona robotą. Odezwę się później.”
Coś mi nie pasowało. Anka zawsze była pierwsza do pocieszania mnie po rozstaniach czy nieudanych randkach. Teraz unikała kontaktu jak ognia.
W piątek wieczorem postanowiłam wyjść z domu. Potrzebowałam świeżego powietrza i odrobiny normalności. Poszłam do naszej ulubionej kawiarni na Mokotowie – tej samej, gdzie Michał oświadczył mi się pół roku temu.
Kiedy weszłam do środka, zobaczyłam ich od razu. Siedzieli przy oknie – Michał i Anka. Śmiali się do siebie, trzymali za ręce. Przez chwilę myślałam, że mam halucynacje.
Podeszłam bliżej. Michał zobaczył mnie pierwszy – zbladł i szybko puścił dłoń Anki.
– Co wy…? – zaczęłam, ale głos mi się załamał.
Anka spuściła wzrok. – Chciałam ci powiedzieć… Naprawdę chciałam…
– Od kiedy? – zapytałam cicho.
Michał milczał. Anka zaczęła mówić szybko:
– To się stało przypadkiem… Po prostu… Byliśmy razem na imprezie u Tomka… Wypiliśmy trochę za dużo… Potem zaczęliśmy pisać… Nie chciałam cię zranić…
– Ale zraniłaś – przerwałam jej ostro. – Oboje mnie zdradziliście.
Wyszłam z kawiarni bez słowa. Czułam się jak w złym filmie – takim, w którym główna bohaterka zawsze przegrywa.
Przez kolejne tygodnie unikałam ich jak ognia. Anka próbowała się tłumaczyć przez SMS-y i maile:
„To nie tak, jak myślisz.”
„Nie chciałam tego.”
„Proszę, odezwij się.”
Nie potrafiłam jej wybaczyć. Straciłam nie tylko chłopaka, ale też najlepszą przyjaciółkę.
Mama zauważyła, że coś jest nie tak.
– Co się dzieje? Wyglądasz jak cień samej siebie.
– Wszystko w porządku – skłamałam.
– Nie wierzę ci – odpowiedziała stanowczo. – Wiem, że coś cię gryzie.
W końcu wybuchłam płaczem i opowiedziałam jej wszystko. Mama przytuliła mnie mocno.
– Ludzie czasem zawodzą najbardziej wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy – powiedziała cicho. – Ale to nie znaczy, że ty jesteś winna.
Przez długi czas nie mogłam sobie poradzić z poczuciem zdrady i upokorzenia. Zaczęłam chodzić na terapię. Tam usłyszałam coś ważnego:
– Zaufanie to najcenniejsza rzecz w relacjach międzyludzkich – powiedziała pani psycholog. – Ale czasem trzeba nauczyć się ufać przede wszystkim sobie.
Zaczęłam powoli odbudowywać swoje życie. Zapisałam się na kurs fotografii, poznałam nowych ludzi. Przestałam śledzić profile Michała i Anki na Facebooku.
Czasem jednak wracały wspomnienia – ich śmiech w kawiarni, spojrzenie Michała pełne wyrzutów sumienia, łzy Anki podczas naszej ostatniej rozmowy.
Dziś wiem jedno: zdrada boli najbardziej wtedy, gdy przychodzi od tych, których kochamy najbardziej. Ale czy można nauczyć się ufać ponownie? Czy warto jeszcze wierzyć w przyjaźń i miłość po takim ciosie?
Może każdy z nas musi przejść przez własny dramat, żeby odnaleźć siebie na nowo? Jak myślicie – czy można wybaczyć taką podwójną zdradę? Czy lepiej zamknąć ten rozdział na zawsze?