Jedno zdanie sąsiadki zniszczyło moje małżeństwo. Czy można wybaczyć zdradę, o której wszyscy wiedzieli oprócz mnie?
— Pani Aniu, a pani to jeszcze z nim mieszka? — zapytała pani Zofia, poprawiając siatkę z ziemniakami na biodrze. Stałyśmy na klatce schodowej, a ja poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. — Z kim? — wydusiłam, choć odpowiedź była oczywista. — No z tym swoim… Wie pani, ja to nie chciałam się wtrącać, ale jak się widzi, to się widzi. — Jej spojrzenie było pełne współczucia i czegoś jeszcze — może satysfakcji? — Wczoraj znowu widziałam go z tą blondynką z trzeciego piętra.
Wtedy świat przestał istnieć. Moje serce waliło jak oszalałe, a w głowie dudniło tylko jedno słowo: „zdrada”. Przez chwilę miałam nadzieję, że to pomyłka, plotka, zwykła sąsiedzka złośliwość. Ale w oczach pani Zofii nie było cienia wątpliwości. Uśmiechnęła się smutno i weszła do windy, zostawiając mnie samą z tym jednym zdaniem, które rozbiło moje życie.
Weszłam do mieszkania jak automat. Michał siedział przy stole, przeglądał jakieś papiery. — Coś się stało? — zapytał, nawet nie podnosząc wzroku. — Musimy porozmawiać — powiedziałam cicho. Drżały mi ręce. — O czym? — O nas. O tobie i tej blondynce z trzeciego piętra.
Zamarł. Przez sekundę widziałam w jego oczach strach, potem pojawiła się złość. — Znowu te plotki! Anka, ile razy mam ci powtarzać, że to bzdury? Ludzie nie mają własnego życia, to wymyślają historie o innych!
Chciałam mu uwierzyć. Naprawdę chciałam. Ale coś we mnie pękło. Przypomniałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy wracał późno, tłumaczył się nadgodzinami albo spotkaniami służbowymi. Te dziwne wiadomości na jego telefonie, które zawsze szybko kasował. Te zapachy perfum na jego koszulach, których nie używałam.
— Michał… — głos mi się załamał. — Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie zdradzasz.
Nie potrafił. Odwrócił wzrok i zaczął nerwowo zbierać papiery ze stołu. — Nie będę się tłumaczył z każdej głupoty! — krzyknął w końcu. — Mam dość tych podejrzeń!
Wtedy już wiedziałam. Nie musiał nic mówić. Prawda była oczywista.
Przez kolejne dni żyłam jak w amoku. Sąsiedzi patrzyli na mnie ze współczuciem albo udawali, że mnie nie widzą. Mama zadzwoniła, wyczuła coś w moim głosie: — Aniu, co się dzieje? — Nic mamo, wszystko w porządku — skłamałam.
Wieczorami płakałam w poduszkę, żeby dzieci nie słyszały. Ola miała dopiero siedem lat, Bartek dziesięć. Nie mogłam im powiedzieć prawdy. Jeszcze nie teraz.
Michał coraz częściej znikał z domu. Wracał późno albo wcale. Czułam się jak cień we własnym życiu. Zaczęłam analizować każdy szczegół naszego małżeństwa: kiedy przestaliśmy ze sobą rozmawiać? Kiedy ostatni raz spojrzał na mnie z czułością? Czy to wszystko była tylko iluzja?
Pewnego dnia spotkałam Kasię z drugiego piętra na placu zabaw. — Anka… słyszałam o wszystkim. Przykro mi… Wiesz, ja widziałam ich razem kilka razy. Ale myślałam, że może to nic takiego… Przepraszam, że ci nie powiedziałam.
Zrozumiałam wtedy, że wszyscy wiedzieli oprócz mnie. Byłam ostatnią osobą w tej kamienicy, która wierzyła w swoje szczęście.
Kiedy w końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam Michałowi, że chcę rozwodu, spojrzał na mnie z ulgą. Jakby czekał na ten moment od dawna.
— Anka… Przepraszam cię. To wszystko wymknęło się spod kontroli… Nie chciałem cię zranić.
— Ale zraniłeś — odpowiedziałam spokojnie. — I nie tylko mnie.
Dzieci długo nie rozumiały, dlaczego tata już z nami nie mieszka. Ola płakała po nocach, Bartek zamknął się w sobie i przestał rozmawiać ze mną o czymkolwiek poza szkołą.
Mama przyjechała do mnie na kilka tygodni. Pomagała mi ogarnąć dom i dzieci, gotowała rosół i powtarzała: — Musisz być silna dla nich i dla siebie.
Ale jak być silną, kiedy wszystko we mnie krzyczało z bólu i upokorzenia?
Najgorsze były te poranki, kiedy budziłam się i przez sekundę wierzyłam, że to tylko zły sen. Potem patrzyłam na puste miejsce obok siebie i docierało do mnie, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej.
Z czasem nauczyłam się żyć sama ze sobą. Zaczęłam chodzić na spacery po parku, zapisałam się na jogę do pobliskiego domu kultury. Poznałam kilka kobiet w podobnej sytuacji — każda miała swoją historię zdrady i rozczarowania.
Pewnego dnia Ola zapytała: — Mamo, czy tata nas już nie kocha?
Zatkało mnie. Jak odpowiedzieć dziecku na takie pytanie?
— Tata was kocha bardzo mocno — powiedziałam cicho. — Ale czasem dorośli robią rzeczy, których dzieci nie rozumieją.
Ola przytuliła się do mnie mocno i wtedy poczułam pierwszy raz od miesięcy coś na kształt spokoju.
Dziś minął już rok od tamtej rozmowy na klatce schodowej. Michał mieszka z tą blondynką z trzeciego piętra. Dzieci widują go co drugi weekend.
Ja? Nadal uczę się ufać ludziom i sobie samej. Czasem myślę o tym jednym zdaniu pani Zofii i zastanawiam się: czy gdyby nie ona, żyłabym dalej w kłamstwie? Czy lepiej znać bolesną prawdę czy tkwić w słodkiej iluzji?
Czy można odbudować siebie po takim upokorzeniu? Czy wy potrafilibyście wybaczyć zdradę, o której wszyscy wiedzieli oprócz was?