Wróciłam do domu bez zapowiedzi. To, co zobaczyłam w naszym mieszkaniu, rozdarło mnie na pół…
– Co ty tu robisz?! – głos mojego męża, Adama, odbił się echem od ścian naszego salonu. Stał w samych bokserkach, a obok niego, z rozmazanym makijażem i potarganymi włosami, stała moja najlepsza przyjaciółka, Kasia. Przez chwilę miałam wrażenie, że to jakiś koszmarny żart, że zaraz ktoś wyskoczy zza kanapy z kamerą i powie: „To tylko ukryta kamera!”
Ale nikt nie wyskoczył. Stałam w progu z walizką w ręku, czując jak wszystko we mnie pęka.
– Anka… – Kasia próbowała coś powiedzieć, ale jej głos ugrzązł w gardle. Adam patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzył, że naprawdę stoję przed nim.
Wróciłam z delegacji dzień wcześniej. Chciałam zrobić Adamowi niespodziankę. Przez całą drogę z Warszawy do Krakowa wyobrażałam sobie jego uśmiech, kiedy mnie zobaczy. Zawsze mówił, że bez mnie mieszkanie wydaje się puste. A teraz…
– Wyjdźcie. Oboje. – Mój głos był cichy, ale stanowczy. Nawet nie wiedziałam, skąd we mnie tyle siły.
Kasia spuściła wzrok i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Adam próbował coś tłumaczyć:
– Anka, to nie tak… To był błąd… Ja…
– Wyjdźcie – powtórzyłam, a łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać jak dziecko. W głowie miałam tysiące pytań: Jak długo to trwało? Dlaczego właśnie ona? Czy coś ze mną jest nie tak?
Przez kolejne dni Adam dzwonił, pisał SMS-y, próbował się dostać do mieszkania. Kasia też próbowała się ze mną skontaktować. Nie odbierałam. Nie miałam siły na rozmowy. Moja mama przyjechała do mnie po kilku dniach.
– Aniu, musisz coś z tym zrobić. Nie możesz tak po prostu siedzieć i płakać – powiedziała, nalewając mi herbaty.
– Mamo, ja nie wiem, co mam zrobić. On był dla mnie wszystkim. A Kasia… była jak siostra.
Mama westchnęła ciężko.
– Ludzie popełniają błędy. Ale ty musisz pomyśleć o sobie. O tym, czego chcesz.
Ale ja nie wiedziałam, czego chcę. Każda rzecz w mieszkaniu przypominała mi o Adamie. O nas. O tym, jak planowaliśmy wspólne wakacje nad morzem, jak śmialiśmy się z głupich filmów w niedzielne wieczory. Nawet zapach jego perfum unosił się jeszcze w powietrzu.
Po tygodniu zdecydowałam się spotkać z Adamem. Przyszedł z podkrążonymi oczami, wyglądał na starszego o kilka lat.
– Anka, przepraszam. Nie wiem, co mnie podkusiło. To był jeden raz… Byłem samotny… Ty ciągle wyjeżdżasz…
– Czyli to moja wina? – przerwałam mu ostro.
– Nie! To nie tak… Po prostu… Byłem słaby. Kasia… Ona przyszła pogadać…
– I co? Rozmowa zamieniła się w łóżko?
Adam spuścił głowę.
– Wiem, że cię zraniłem. Ale kocham cię. Chcę to naprawić.
Patrzyłam na niego i czułam tylko pustkę. Z jednej strony chciałam mu wybaczyć – przecież tyle razem przeszliśmy. Z drugiej strony – jak mogłabym jeszcze zaufać?
Wieczorem zadzwoniła Kasia.
– Anka… Proszę, spotkaj się ze mną. Muszę ci wszystko wyjaśnić.
Nie chciałam jej widzieć, ale ciekawość zwyciężyła. Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni na Kazimierzu.
– Przepraszam – zaczęła od razu. – Wiem, że nie masz powodu mi wierzyć. Ale to nie było planowane. Byłam wtedy w totalnej rozsypce po rozstaniu z Pawłem… Adam był dla mnie wsparciem…
– Wsparciem? – przerwałam jej z goryczą.
– Tak… I jakoś tak wyszło… Przysięgam ci, żałuję tego każdego dnia.
Patrzyłam na nią i widziałam tylko obcą osobę. Kogoś, kto zabrał mi wszystko – męża i przyjaciółkę.
Po tym spotkaniu długo nie mogłam dojść do siebie. Zaczęłam chodzić na terapię. Psycholog powiedziała mi coś ważnego:
– Aniu, zdrada to nie tylko koniec związku. To też szansa na poznanie siebie na nowo. Na zadanie sobie pytania: czego naprawdę chcesz od życia?
Zaczęłam powoli wracać do siebie. Zmieniłam pracę na mniej wymagającą wyjazdów. Zapisałam się na jogę. Odnowiłam kontakt z dawnymi znajomymi. Adam próbował wrócić jeszcze kilka razy, ale za każdym razem czułam coraz większy dystans.
Pewnego dnia spojrzałam w lustro i zobaczyłam kobietę silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej. Kobietę, która przeszła przez piekło i wyszła z niego cała.
Dziś wiem jedno: zdrada boli jak nic innego na świecie, ale można się po niej podnieść. Można nauczyć się żyć na nowo i znaleźć w sobie wartość niezależnie od tego, co myślą inni.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy lepiej odejść i zacząć od nowa? A może najważniejsze jest to, by nigdy nie zapominać o własnej wartości?