„Nie jesteś gotowa na dziecko, oddaj je do adopcji!” – historia, która rozdarła moją rodzinę

– Natalia, posłuchaj mnie w końcu! – głos mojego brata, Pawła, odbijał się echem od ścian szpitalnej sali. – Ty nie dasz rady. Nie jesteś gotowa na dziecko. Lepiej będzie dla wszystkich, jeśli oddasz je do adopcji.

Zacisnęłam dłonie na kocu, próbując powstrzymać łzy. Moja mama stała przy oknie, udając, że podziwia widok na parking, ale widziałam, jak drżą jej ramiona. Ojciec milczał, patrząc w podłogę. Wszyscy byli przeciwko mnie. A ja właśnie urodziłam córkę – moją Zosię – po dramatycznym cesarskim cięciu, które niemal odebrało mi życie.

Jeszcze tydzień temu wszystko wydawało się takie proste. Ciąża przebiegała wzorowo, lekarze chwalili moje wyniki. Nawet Paweł, który zawsze był sceptyczny wobec moich wyborów, przywoził mi domowe obiady i żartował z moim partnerem, Michałem. Ale kiedy podczas porodu nagle spadło tętno dziecka i lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej cesarce, wszystko się zmieniło.

Obudziłam się na sali pooperacyjnej z bólem rozdzierającym brzuch i serce. Zosia była w inkubatorze – nie mogłam jej nawet dotknąć. Michał siedział przy mnie blady jak ściana. – Kochanie, musisz odpoczywać – powtarzał cicho, ale widziałam w jego oczach strach.

Pierwsze dni były jak koszmar. Nie mogłam wstać z łóżka, a pielęgniarki przynosiły mi tylko zdjęcia Zosi. Mama próbowała mnie pocieszać: – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Ale jej głos drżał.

Wtedy przyszedł Paweł. Zawsze był tym silnym, opanowanym bratem – starszym ode mnie o pięć lat. Wszedł do sali bez pukania i od razu zaczął mówić: – Natalia, musisz być rozsądna. Ty nawet nie możesz się podnieść z łóżka. Jak zamierzasz wychować dziecko? Michał ledwo wiąże koniec z końcem, a ty…

– Przestań! – przerwałam mu z trudem. – To moje dziecko!

– Twoje? – prychnął. – A kto będzie je karmił? Kto będzie wstawał w nocy? Ty? Ty nie potrafisz zadbać nawet o siebie!

Mama próbowała go uciszyć: – Paweł, zostaw ją…

– Nie! Ktoś musi powiedzieć prawdę! – krzyczał już niemal. – Lepiej oddać ją do adopcji niż patrzeć, jak cierpi przez twoją nieodpowiedzialność!

Wtedy pękłam. Zaczęłam płakać tak głośno, że pielęgniarka wbiegła do sali. Paweł wyszedł trzaskając drzwiami.

Przez kolejne dni nie mogłam spać. Każda myśl o Zosi bolała jak rana. Michał próbował mnie pocieszać, ale sam był zagubiony. Mama przynosiła mi herbatę i głaskała po głowie jak małą dziewczynkę.

W końcu pozwolili mi zobaczyć córkę. Miała maleńką maseczkę tlenową i wyglądała jak porcelanowa lalka. Dotknęłam jej dłoni przez plastik inkubatora i poczułam coś, czego nie umiem opisać – mieszaninę strachu i bezwarunkowej miłości.

– Dasz radę – szepnęłam do niej przez łzy. – Obiecuję ci to.

Ale w domu było jeszcze gorzej. Paweł przestał się odzywać. Ojciec unikał mnie wzrokiem. Michał wrócił do pracy i zostawałam sama z Zosią i własnymi myślami.

Pewnej nocy Zosia zaczęła płakać i nie mogłam jej uspokoić przez kilka godzin. Byłam wykończona, miałam wrażenie, że zaraz zwariuję. Zadzwoniłam do mamy:

– Mamo… ja nie daję rady…

Przyjechała natychmiast. Usiadła obok mnie na podłodze w kuchni i objęła mnie mocno.

– Natalia… każda matka czasem myśli, że nie daje rady. Ale ty jesteś silniejsza niż myślisz.

Ale słowa Pawła wracały do mnie jak echo: „Oddaj ją do adopcji…”.

Zaczęłam unikać ludzi. Nie odbierałam telefonów od przyjaciółek, nie wychodziłam z domu. Michał coraz częściej wracał późno z pracy i unikał rozmów o przyszłości.

Któregoś dnia Paweł przyszedł bez zapowiedzi. Stał w progu z bukietem stokrotek i wyglądał na zmieszanego.

– Mogę wejść? – zapytał cicho.

Skinęłam głową.

Usiadł naprzeciwko mnie i długo milczał.

– Przepraszam – powiedział w końcu. – Bałem się o ciebie… O was obie. Może przesadziłem…

Nie odpowiedziałam od razu. Patrzyłam na niego długo.

– To moje życie, Paweł – wyszeptałam w końcu. – I moja córka.

Przytaknął tylko i wyszedł bez słowa.

Dziś Zosia ma już trzy miesiące i śmieje się do mnie każdego ranka. Michał powoli wraca do siebie, a mama pomaga mi codziennie przy kąpieli małej. Paweł czasem wpada z zabawkami i patrzy na Zosię z takim czułym uśmiechem, jakiego nigdy wcześniej u niego nie widziałam.

Ale tamte słowa zostaną ze mną na zawsze. Czy można wybaczyć rodzinie, która chciała ci odebrać własne dziecko? Czy naprawdę jestem wystarczająco silna?

Może każda matka musi kiedyś odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jestem wystarczająco dobra dla swojego dziecka?