Między dwoma światami: Gdzie kończy się miłość, a zaczyna wykorzystywanie?
– Iwona, możesz przyjechać do mamy? Znowu jej ciśnienie skacze, a ja mam dziś zebranie w pracy – głos mojej siostry, Magdy, rozbrzmiewał w słuchawce z tą samą nutą pretensji, którą znałam od lat.
Patrzę na zegarek. Jest 7:15 rano, a ja właśnie wsiadam do tramwaju, żeby zdążyć na ważną prezentację w pracy. Przez chwilę waham się, czy powiedzieć „nie”, ale w mojej głowie już rozbrzmiewa echo rodzinnych rozmów: „Iwona zawsze może, ona nie ma dzieci, jej łatwiej”. Zaciskam zęby.
– Dobrze, Magda. Postaram się być za pół godziny – odpowiadam cicho, czując jak kolejny raz rezygnuję z siebie.
Wysiadam z tramwaju na następnym przystanku i idę w stronę starego bloku na Pradze, gdzie mieszka mama. Wchodzę po schodach, czując ciężar nie tylko torby na ramieniu, ale i lat niewypowiedzianych żalów. Mama otwiera drzwi z wyrazem ulgi na twarzy.
– O, Iwonka! Dobrze, że jesteś. Znowu mi serce waliło…
Przytulam ją delikatnie. W środku jednak czuję się pusta. Odkąd tata odszedł do innej kobiety, zostałyśmy same. Magda szybko wyszła za mąż i wyprowadziła się do Piaseczna. Ja zostałam – najpierw z poczucia obowiązku, potem z przyzwyczajenia. Teraz mam 38 lat i coraz częściej zastanawiam się, czy to życie jest naprawdę moje.
Mama siada na kanapie, a ja robię jej herbatę z melisą. W tle dzwoni mój telefon – to szefowa.
– Iwona, gdzie jesteś? Miałaś dziś prezentować projekt dla zarządu! – jej głos jest ostry jak brzytwa.
– Przepraszam, musiałam… coś się wydarzyło w domu – jąkam się.
– To nie pierwszy raz. Musisz zdecydować, co jest dla ciebie ważniejsze – słyszę i wiem, że to nie groźba, tylko fakt.
Odkładam telefon i patrzę na mamę. Ona nie widzi mojego rozdarcia. Dla niej jestem „tą dobrą córką”, która zawsze jest pod ręką. Magda przyjeżdża tylko na święta albo kiedy trzeba coś załatwić w urzędzie.
Wieczorem wracam do pustego mieszkania. Włączam radio, żeby zagłuszyć ciszę. Dzwoni Magda.
– Dzięki, że byłaś u mamy. Wiesz, ja naprawdę nie mogłam…
– Wiem – przerywam jej. – Ale może następnym razem ty spróbujesz się zwolnić?
Zapada cisza.
– Ty przecież nie masz dzieci ani męża…
Zaciskam pięści. Ile razy jeszcze usłyszę te słowa? Czy naprawdę moje życie jest mniej ważne tylko dlatego, że jestem sama?
W pracy atmosfera gęstnieje. Szefowa patrzy na mnie z coraz większą niechęcią. Koleżanki plotkują za plecami: „Iwona to ta, co zawsze biega do mamy”. Nikt nie pyta, jak się czuję.
W weekend mama dzwoni znowu:
– Iwonka, mogłabyś przyjechać? Trzeba zrobić zakupy…
Patrzę na listę rzeczy do zrobienia dla siebie: fryzjer, kino z koleżanką, spacer nad Wisłą. Odkładam wszystko na bok i jadę do mamy.
W sklepie spotykam sąsiadkę z dzieciństwa.
– Iwonka! Ty to masz dobre serce. Zawsze przy mamie…
Uśmiecham się blado. Czy naprawdę jestem dobra? Czy po prostu nie umiem powiedzieć „nie”?
Wieczorem dzwoni tata. Po latach milczenia chce się spotkać.
– Wiem, że cię zawiodłem – mówi cicho. – Ale chciałbym cię zobaczyć.
Zgadzam się. Spotykamy się w kawiarni na Nowym Świecie. Tata wygląda starzej niż go zapamiętałam.
– Iwona… Ty zawsze byłaś ta odpowiedzialna. Przepraszam, że zostawiłem ci to wszystko na głowie.
Łzy napływają mi do oczu.
– Tato, ja już nie wiem, kim jestem poza byciem „tą odpowiedzialną”.
Wracam do domu i długo patrzę w lustro. Widzę kobietę zmęczoną życiem innych ludzi.
Następnego dnia Magda dzwoni znowu:
– Iwona, mama źle się czuje…
Tym razem odpowiadam:
– Magda, dziś nie mogę. Mam swoje sprawy.
Słyszę jej zdziwienie i oburzenie.
– Ale jak to?!
– Tak to – mówię spokojnie i odkładam słuchawkę.
Po raz pierwszy od lat idę nad Wisłę sama ze sobą. Słońce zachodzi nad miastem, a ja czuję ulgę i strach jednocześnie.
Czy jestem egoistką? Czy w końcu zaczynam żyć swoim życiem?
Może czasem trzeba postawić granicę nawet tym, których kochamy najbardziej? Co wy o tym myślicie?