Zdrada wśród przyjaciół – jak jedna decyzja zniszczyła naszą paczkę

Wszystko zaczęło się w poniedziałek rano, kiedy weszłam do biura i zobaczyłam, jak Weronika płacze w kuchni, ściskając w dłoni kubek z zimną już kawą. Jej ramiona drżały, a oczy były czerwone od łez. – Co się stało? – zapytałam, podchodząc ostrożnie. Weronika spojrzała na mnie z rozpaczą, jakby nie wierzyła, że to wszystko dzieje się naprawdę.

– Ktoś ukradł mój projekt – wyszeptała. – Wszystko, nad czym pracowałam przez ostatni miesiąc… Zniknęło z mojego komputera. A dzisiaj rano szefowa pogratulowała Magdzie „świetnej prezentacji”, którą pokazała na spotkaniu zarządu. To był mój plik, Zosiu. Mój! – Weronika wybuchła płaczem.

Zamarłam. Magda? Nasza Magda? Ta sama, z którą razem chodziłyśmy na lunche, plotkowałyśmy o serialach i śmiałyśmy się z żartów szefa? Nie mogłam uwierzyć. Ale Weronika nie była osobą, która rzucałaby takie oskarżenia bez powodu.

Wróciłam do swojego biurka, a w głowie miałam mętlik. Przez cały dzień obserwowałam Magdę. Była dziwnie spięta, unikała naszego wzroku i nie przyszła na wspólną przerwę. Kiedy podeszłam do niej po pracy, odsunęła się ode mnie jak poparzona.

– Magda, muszę z tobą porozmawiać – powiedziałam cicho.

– Nie teraz, Zosia – rzuciła nerwowo, pakując rzeczy do torebki. – Mam dużo na głowie.

– To ważne. Chodzi o Weronikę i ten projekt…

Magda spojrzała na mnie z niechęcią. – Nie wiem, o czym mówisz.

Ale wiedziała. Widziałam to w jej oczach.

Wieczorem zadzwoniła do mnie Marta, nasza wspólna znajoma z działu HR. – Słuchaj, Zosia… coś tu śmierdzi. Weronika zgłosiła sprawę do szefowej, ale Magda twierdzi, że sama wszystko przygotowała. Problem w tym, że na komputerze Weroniki nie ma już żadnych plików. Ktoś musiał je usunąć.

Nie spałam całą noc. W głowie miałam obrazy naszych wspólnych wyjazdów nad jezioro, urodzinowych imprez i wieczorów spędzonych na rozmowach o życiu. Czy to wszystko było kłamstwem?

Następnego dnia atmosfera w biurze była gęsta jak mgła nad Wisłą w listopadzie. Weronika przyszła blada i milcząca, Magda udawała, że wszystko jest w porządku, a reszta zespołu szeptała po kątach. W końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do szefowej.

– Pani Anno, muszę coś powiedzieć – zaczęłam niepewnie.

Szefowa spojrzała na mnie znad okularów. – Słucham cię, Zosiu.

Opowiedziałam jej wszystko: o pracy Weroniki nad projektem, o tym, jak Magda miała dostęp do jej komputera i o dziwnym zachowaniu Magdy w ostatnich dniach. Szefowa westchnęła ciężko.

– To poważne oskarżenia. Ale bez dowodów nic nie mogę zrobić.

Wyszłam z gabinetu z poczuciem bezsilności. Po pracy spotkałyśmy się z Weroniką w naszej ulubionej kawiarni na Mokotowie. Siedziałyśmy przy oknie, patrząc na ludzi spieszących się do domów.

– Może powinnam po prostu odejść – powiedziała Weronika cicho. – Nie mam siły walczyć z Magdą i jej kłamstwami.

– Nie możesz się poddać! – zaprotestowałam. – Przecież to twoja praca! Twój wysiłek!

Weronika spojrzała na mnie smutno. – A co mi zostało? Wszyscy patrzą na mnie jak na przegraną. Nawet moja mama powiedziała mi przez telefon: „Może powinnaś bardziej pilnować swoich rzeczy”. Jakby to była moja wina…

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Mój mąż Michał próbował mnie pocieszyć:

– Może to tylko nieporozumienie? Może Magda miała podobny pomysł?

– Michał, znam Weronikę od liceum! Ona nigdy by nie skłamała w takiej sprawie!

Przez kolejne dni sytuacja tylko się pogarszała. Magda dostała podwyżkę i oficjalne pochwały od zarządu. Weronika coraz częściej brała zwolnienia lekarskie, a ja czułam się rozdarta między lojalnością wobec przyjaciółki a presją ze strony zespołu, który zaczął traktować mnie jak „tę od afery”.

W domu też nie było łatwo. Moja mama zadzwoniła pewnego wieczoru:

– Zosiu, słyszałam od cioci Krysi, że masz jakieś problemy w pracy…

Westchnęłam ciężko. – Mamo, to długa historia.

– Uważaj na ludzi, córciu. Zazdrość potrafi zniszczyć nawet najtrwalsze więzi.

Wiedziałam, że ma rację, ale bolało mnie to podwójnie – bo przecież Magda była dla mnie jak siostra.

W końcu doszło do konfrontacji. Spotkałyśmy się we trzy po pracy w parku Skaryszewskim. Weronika była blada jak ściana, Magda spięta i wycofana.

– Powiedz prawdę – zaczęła Weronika drżącym głosem. – Ukradłaś mój projekt?

Magda spuściła wzrok. Przez chwilę milczała, potem wybuchła:

– Tak! Tak, ukradłam! Ale co miałam zrobić? Od miesięcy ledwo wiążę koniec z końcem! Mój ojciec stracił pracę, mama jest chora… Potrzebowałam tej podwyżki! Ty zawsze miałaś wszystko podane na tacy!

Weronika cofnęła się o krok jakby dostała policzek.

– Myślisz, że mnie było łatwo? Pracuję po nocach, żeby utrzymać mieszkanie! Ale nigdy bym cię nie zdradziła!

Magda zaczęła płakać. – Przepraszam… Nie wiem już kim jestem…

Patrzyłam na nie obie i czułam narastający gniew i żal. Nasza paczka rozpadła się tego dnia na zawsze.

Po tej rozmowie Weronika złożyła wypowiedzenie i wyjechała do Wrocławia zacząć nowe życie. Magda została w firmie, ale nikt już jej nie ufał – nawet szefowa zaczęła ją omijać szerokim łukiem.

A ja? Zostałam sama ze wspomnieniami i pytaniami bez odpowiedzi.

Czasem zastanawiam się: czy można wybaczyć taką zdradę? Czy bieda usprawiedliwia kradzież? I czy przyjaźń naprawdę jest silniejsza niż ludzka słabość?

Co wy byście zrobili na moim miejscu?