Zdrada, o której wszyscy wiedzieli – tylko nie ja. Historia Magdy z Warszawy

– Magda, musimy porozmawiać. – Głos Pawła był cichy, jakby bał się, że ktoś nas podsłucha w naszym własnym salonie. Siedział naprzeciwko mnie, z opuszczonym wzrokiem, bawiąc się obrączką na palcu. W tej chwili poczułam, jakby ktoś ścisnął mi serce żelazną dłonią. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie spodziewałam się tego, co miało paść za chwilę.

– O co chodzi? – zapytałam, starając się brzmieć spokojnie, choć w środku już szalała burza.

Przez chwilę milczał. Potem spojrzał mi w oczy i powiedział: – Zdradziłem cię. Z Anią. Z pracy.

Wszystko zawirowało. Przez kilka sekund nie mogłam złapać oddechu. Ania? Ta sama Ania, która kilka razy była u nas na grillu, która śmiała się z moich żartów i przynosiła domowe ciasto? Poczułam się, jakbym dostała w twarz.

Nie pamiętam dokładnie, co powiedziałam wtedy Pawłowi. Chyba coś o tym, że musi wyjść. Że nie chcę go widzieć. Że nie wierzę. Ale on nie protestował. Spakował kilka rzeczy i wyszedł, zostawiając mnie samą w naszym mieszkaniu na Ochocie, wśród zdjęć z wakacji, dziecięcych rysunków i wspomnień, które nagle straciły sens.

Przez pierwsze dni żyłam jak w amoku. Nie jadłam, nie spałam. Przewijałam w głowie każdą rozmowę z Pawłem z ostatnich miesięcy. Każde jego spóźnienie, każdy telefon odbierany w kuchni szeptem. Jak mogłam być taka ślepa? Przecież zawsze powtarzał: „Rodzina jest najważniejsza”. Wierzyłam mu bezgranicznie.

Najgorsze przyszło później. Kiedy zadzwoniła do mnie Kasia – moja przyjaciółka jeszcze ze studiów. – Madzia… Wiem, że to nie moja sprawa, ale… wszyscy w firmie Pawła wiedzieli o nim i Ani już od dawna. Nawet widziałam ich razem na imprezie firmowej…

Zamarłam. Wszyscy wiedzieli? Tylko nie ja? Nagle zaczęły do mnie docierać spojrzenia sąsiadek na klatce schodowej, dziwne uśmiechy koleżanek z pracy, półsłówka podczas spotkań rodzinnych. Czy naprawdę byłam ostatnią osobą na świecie, która się o tym dowiedziała?

Poczułam się upokorzona jak nigdy wcześniej. Nie tylko zdradzona przez męża, ale też oszukana przez wszystkich wokół. Przez tych, którzy udawali, że nic się nie dzieje. Przez tych, którzy milczeli z litości albo ze strachu przed plotkami.

Moja mama przyjechała do mnie po kilku dniach. Usiadła obok mnie na kanapie i pogłaskała po włosach jak wtedy, gdy byłam mała i miałam gorączkę.

– Madziu… Ludzie popełniają błędy. Ale to ty decydujesz, co dalej – powiedziała cicho.

Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, co dalej. Przez piętnaście lat byłam żoną Pawła. Mieliśmy wspólne plany, kredyt na mieszkanie i dwójkę dzieci – Zosię i Michała. Jak mam im powiedzieć, że tata już tu nie mieszka? Jak mam spojrzeć im w oczy i udawać, że wszystko będzie dobrze?

Dzieci poczuły zmianę od razu. Michał zaczął się jąkać przed snem, Zosia zamknęła się w sobie i przestała rozmawiać ze mną o szkole. Próbowałam być silna dla nich – gotowałam obiady, odrabiałam lekcje, chodziłam na zebrania rodziców. Ale wieczorami płakałam w poduszkę tak cicho, żeby nie słyszeli.

Paweł dzwonił codziennie. Przepraszał, błagał o rozmowę. Pisał długie maile pełne żalu i obietnic poprawy. Chciał wrócić do domu.

– Magda… Wiem, że zawaliłem wszystko – mówił przez telefon któregoś wieczoru. – Ale kocham cię. Kocham nasze dzieci. Proszę… daj mi jeszcze jedną szansę.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Z jednej strony tęskniłam za nim – za jego obecnością przy śniadaniu, za wspólnymi wieczorami przed telewizorem, za jego głupimi żartami i czułością. Z drugiej strony czułam do niego obrzydzenie i gniew tak wielki, że miałam ochotę wyrzucić przez okno wszystkie jego rzeczy.

W pracy też nie było łatwo. Koleżanki patrzyły na mnie ze współczuciem albo ciekawością. Jedna z nich – Basia – podeszła do mnie w kuchni i powiedziała: – Trzymaj się, Magda. Wiem, jak to boli… Mój mąż też mnie zdradził.

Poczułam wtedy dziwną ulgę – nie jestem sama. Ale też ogromny wstyd. Czy naprawdę jestem jedną z tych kobiet, które pozwalają sobie wejść na głowę? Czy powinnam walczyć o rodzinę za wszelką cenę?

Minęły tygodnie. Paweł wracał coraz częściej pod drzwi naszego mieszkania z kwiatami i prezentami dla dzieci. Zosia zaczęła z nim rozmawiać przez telefon, Michał cieszył się na wspólne wyjścia do kina.

A ja? Stałam się cieniem samej siebie. Nie potrafiłam już zaufać nikomu – ani Pawłowi, ani przyjaciółkom, ani nawet samej sobie.

Któregoś dnia spotkałam Anię na ulicy niedaleko biura Pawła. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie i powiedziała: – Magda… Przepraszam cię za wszystko.

Nie odpowiedziałam jej nic. Patrzyłam tylko na nią i myślałam: jak można tak łatwo zniszczyć czyjeś życie?

Teraz Paweł prosi mnie o powrót do domu. Mówi, że to był największy błąd jego życia i że nigdy więcej mnie nie zawiedzie.

Ale ja nie wiem… Czy potrafię mu wybaczyć? Czy potrafię spojrzeć mu w oczy bez poczucia upokorzenia? Czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone?

Czasem zastanawiam się: czy lepiej żyć w kłamstwie i mieć rodzinę „na pokaz”, czy być samotną i wolną od bólu? Czy zdrada naprawdę przekreśla wszystko?

Może ktoś z was zna odpowiedź…